Czy elektrycznym dostawczakiem da się pojechać do Paryża? Sprawdziliśmy to

10 godzin temu
Na targi motoryzacyjne do Paryża planowałem wyjazd bardzo długo. Miałem umówione auto testowe, idealnie do takiej podróży. Wygodne i z dużym zasięgiem. I nagle, parę dni przed wyjazdem, przedstawiciel importera zadzwonił do mnie z informacją, iż auto uległo wypadkowi i niestety nie będę mógł nim pojechać. Okazało się za to, iż mam możliwość testu Maxusa eDeliver 7.


Dostawczym elektrykiem do Paryża? Pomyślałem, iż to naprawdę dobra szansa, aby sprawdzić, czy to da się zrobić. Spoiler alert, da się, ale wymaga to trochę więcej cierpliwości. Ale w zamian za to można zaoszczędzić na hotelu, które w Paryżu, a szczególnie w dni targowe, tanie nie są.

Markę Maxus w Polsce można kojarzyć z samochodów dostawczych, które były w Polsce popularne na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Ta brytyjska firma została później wykupiona przez chiński koncern SAIC i wróciła na polski rynek mniej więcej dwa lata temu. Oferuje na naszym rynku trzy modele osobowe oraz trzy dostawcze.

Wszystkie są dostępne z napędem elektrycznym, a największy Deliver 9 można kupić także w odmianie napędzanej silnikiem diesla. Firma została dostawcą Poczty Polskiej, która kupiła elektryczne auta dostawcze tej marki dla listonoszy. eDeliver 7 to średni model w gamie aut Maxus. Ma 5,3 metra długości, 6,7 m3 przestrzeni ładunkowej oraz ponad tonę ładowności.

Idealny samochód dla kurierów, czy innych osób prowadzących małe i większe biznesy. Samochód jak na auto dostawcze jest naprawdę ładnie zaprojektowany. Szczególnie przód robi dobre wrażenie. interesujące świtała czy ozdobne elementy na grillu powodują, iż na auto po prostu przyjemnie się patrzy. To dobrze, iż projektanci myśleli nie tylko o tym, aby auto było praktyczne, ale także zwrócili uwagę na elegancki wygląd.

Z boku i z tyłu auto wygląda już jak typowy pojazd do pracy. Jest wręcz kwadratowe, aby jak najlepiej wykorzystać dostępną przestrzeń. To, co zwraca uwagę, to na pewno wysuwany elektrycznie podest, który bardzo ułatwia wchodzenie do ładowni. Warto także zauważyć, iż przesuwne drzwi znajdują się z obu stron nadwozia. Dzięki temu dostęp do ładunku jest łatwiejszy. Wnętrze pojazdu jest typowo praktyczne, nie ma tutaj ekstrawagancji stylistycznej, ale za to jest pełno schowków, półeczek czy uchwytów na kubki.

Fotel jest bardzo wygodny a kabina na tyle szeroka, iż można się położyć w poprzek i uciąć sobie drzemkę, co sprawdzone zostało w praktyce. Co ciekawe, samochód wbrew panującej modzie zamiast ekranu wskaźników ma klasyczne wskazówki. Naprawdę niespotykane dzisiaj rozwiązanie. Większością ustawień steruje się poprzez ekran dotykowy, ale na szczęście producent pozostawił osobne przyciski do podstawowych funkcji jak regulacja temperatury. Na plus należy na pewno zaliczyć obecność Android Auto a na minus fakt, iż o ile otrzymujemy kluczyk zbliżeniowy i samochód nie ma stacyjki, to jednak żeby otworzyć drzwi, trzeba nacisnąć przycisk na pilocie. Dla ludzi, którzy w ciągu dnia pracy wsiadają i wysiadają dziesiątki razy, jest to bardzo mało wygodne.

Kolejną rzeczą, którą można było zrobić lepiej, to umieszczenie portu ładowania. Znajduje się on za drzwiami kierowcy. Powoduje to, iż na większości ładowarek nie będzie jak zaparkować, aby kabel nie przeszkadzał we wsiadaniu do auta. Żadnych zarzutów nie można mieć natomiast do ładowni. Jest ona bardzo foremna, ma dużo uchwytów do mocowania ładunku, a dodatkowo jest wykonana z takich materiałów, iż w razie potrzeby można ją umyć po prostu bieżącą wodą.

Ten Maxus jest świetnym przykładem tego, iż auta dostawcze jeżdżą w tej chwili tak samo dobrze jak auta osobowe. A jeszcze naście lat temu absolutnie nie można było tego powiedzieć. Kiedy mają napęd elektryczny, to podróż takim autem jest już naprawdę przyjemnością. Samochód ma dobre przyspieszenie i układ kierowniczy jest dość precyzyjny. W czasie jazdy jest cicho, tak mniej więcej do 100 kilometrów na godzinę. Potem niestety szum powietrza opływającego nadwozie zaczyna przeszkadzać. Widać, iż producent zaoszczędził na materiałach do wygłuszenia.

Ale szybsza jazda tym autem ma też inną ciemną stronę. Aerodynamika jest nieubłagana i zużycie prądu przy większych prędkościach rośnie naprawdę szybko. O ile w czasie jazdy po mieście można utrzymać poniżej 15 kWh na 100 kilometrów, a na drodze krajowej będzie to około 20 kWh, to jeżeli będziemy chcieli utrzymać prędkość na poziomie tej dozwolonej na drodze ekspresowej, to spokojnie przekroczymy 30 kWh. O ile przekroczymy dokładnie, nie wiadomo, bowiem licznik zatrzymuje się na 29,9 kWh/100km. To akurat bardzo słabe zagranie firmy Maxus.

Na szczęście akumulator jest naprawdę spory, bo ma 88 kWh. Tak więc w mieście przejdziemy na jednym ładowaniu prawie 580 kilometrów a na drodze krajowej około 440 km. choćby na drogach ekspresowych da się przejechać około 250 kilometrów do momentu, w którym będziemy musieli ładować akumulator.

Auto nie osiąga jakichś szczególnych mocy ładowania, bo jest to 80 kW, ale docenić trzeba fakt, iż w eDeliver 7 nie ma czegoś takiego jak krzywa ładowania. Do samych 80 procent SoC bateria przyjmuje pełną moc. Uzupełnienie energii od 10 do 80 proc. trwa równe 40 minut. W samochodzie zastosowano baterię LFP, którą można, a choćby powinno się ładować regularnie do 100 proc. Na pewno pomoże to przedsiębiorcom w planowaniu tras. W końcu większość aut dostawczych jeździ po z góry określonej i takiej samej drodze dzień w dzień.

Tak jak wspomniałem na początku, wybrałem się tym samochodem z Żar w województwie lubuskim do Paryża. Podróż przebiegła bez najmniejszego problemu natomiast trwała całkiem długo. Musiałem bowiem cztery razy zatrzymywać się na ładowanie i każdy z postojów trwał około 40 minut. Co natomiast było bardzo wygodne to fakt, iż w ładowni rozłożyłem sobie łóżko turystyczne, dzięki czemu nie musiałem rezerwować hotelu, a te w stolicy Francji i to w czasie targów kosztowały naprawdę sporo.

Na pewno bardzo dużym ułatwieniem był fakt, iż infrastruktura ładowania zarówno w Niemczech jak i we Francji jest jakościowo lepsza niż w Polsce. O ile w naszym kraju mamy około 10 tysięcy punktów ładowania, tak zarówno za Odrą jak i we Francji tych punktów jest ponad 100 tysięcy. Więc jadąc w tę podróż, w ogóle nie planowałem miejsc, w których będę się ładować. Po prostu gdy na desce rozdzielczej pojawił się komunikat, iż w baterii zostało mniej niż 15 proc. prądu, głosowo wydałem komendę, aby mapy Google znalazły najbliższą ładowarkę i tam właśnie zjeżdżałem. Nigdy nie było żadnych problemów. Wszystkie ładowarki były sprawne, nie było też żadnych kolejek. W samym Paryżu bez problemu znalazłem też ładowarkę AC przy samych terenach targowych, więc po moim powrocie auto było naładowane w 100 proc. i gotowe do jazdy powrotnej. Która notabene przebiegła tak samo sprawnie.

Maxus eDeliver 7 to naprawdę praktyczne auto dostawcze z napędem elektrycznym, które zwłaszcza w eksploatacji miejskiej lub podmiejskiej, ma wiele zalet. Jest cichy, tani w obsłudze oraz umożliwia poruszanie się buspasami, co pozwala zaoszczędzić wiele czasu. Dodatkowo można ładować go w nocy kiedy prąd jest dużo tańszy, a to jeszcze zmniejsza koszty eksploatacji.

To, czego mi w tym samochodzie brakuje to wersji osobowej. Byłaby to idealna taksówka, mogąca przewieźć choćby 8 pasażerów i ich bagaże. Samo auto nie jest tanie, kosztuje 195 tys. złotych netto. Ale dzięki dotacji z budżetu można dostać choćby 70 tys. złotych wsparcie na zakup takiego dostawczaka.

Z powodu tych wszystkich zalet coraz więcej samochodów, którymi kurierzy rozwożą paczki, jest napędzanych właśnie na prąd. Jak pokazała moja wyprawa do Francji, można eDeliver 7 używać także do zupełnie innych celów, ale myślę, iż póki co czas stracony na ładowarkach będzie dla wielu przedsiębiorców nie do zaakceptowania i w takim wypadku wybiorą auto z silnikiem diesla, a przynajmniej będzie tak do momentu, w którym baterie w dostawczych elektrykach osiągną większe pojemności i będą ładować się dużo szybciej. A to na pewno nastąpi, i to raczej prędzej niż później.

Idź do oryginalnego materiału