Można zastanawiać się nad sensem kupowania modnych wersji nadwoziowych, ale wyniki sprzedaży jednoznacznie sugerują, iż klienci oczekują właśnie takich samochodów.
Do tej pory wiązało się to z dopłacaniem – w końcu mówimy o aucie „na szczudłach”. Ten tani crossover udowadnia jednak, iż utrzymanie się w trendach nie musi być odseparowane od pragmatyzmu. I to jego jedna z licznych zalet.
Warto podkreślić, iż pojawił się na polskich drogach dopiero w ostatnich tygodniach. Niedawno poznaliśmy także jego oficjalny cennik. Konkurencja może być zaskoczona tą ofertą, tym bardziej iż nie jest to model chiński.
To przedstawiciel bardzo popularnej, a do tego lubianej marki w naszym kraju. Cóż to takiego? Citroen C3, którego czwarta generacja jest zmianą dotychczasowej koncepcji. Jak wynika z samego tytułu, nie jest to już zwykły hatchback.
Auto pozostało jednak w segmencie B, co potwierdzają wymiary. Tani crossover produkowany na Słowacji ma 4015 milimetrów długości, 1755 milimetrów szerokości, 1570 milimetrów wysokości oraz 2540 milimetrów rozstawu osi.
Trzy układy napędowe do wyboru
W ofercie znajdziemy benzynowy silnik z doładowaniem, który generuje 100 koni mechanicznych oraz 205 niutonometrów. I jest to podstawowa propozycja, a zarazem udoskonalona konstrukcja trzycylindrowa, która współpracuje z sześciobiegową skrzynią manualną.
Osiągi są całkiem niezłe. Sprint do setki zajmuje 10,6 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 160 km/h. Najważniejsze pozostaje jednak zużycie paliwa, które oscyluje wokół 6 litrów w cyklu mieszanym. Dla wielu będą to wystarczające rezultaty.
Alternatywą dla tego wariantu będzie miękka hybryda o tej samej mocy, ale z sześciobiegową, dwusprzęgłową przekładnią automatyczną. Zgodnie z oczekiwaniami, będzie to oszczędniejsza, ale droższa propozycja. Trafi do cennika za klika miesięcy. Wtedy poznamy też oficjalne dane techniczne.
Ostatnia konfiguracja jest w pełni elektryczna. Silnik na prąd generuje 113 koni mechanicznych oraz 120 niutonometrów. Pozwala osiągać setkę w 10,4 sekundy i rozpędzać się do 135 km/h. Bateria o pojemności 44,2 kWh przekłada się na zasięg do 250 kilometrów (w warunkach rzeczywistych). Ładowanie od 20 do 80 procent trwa niecałe pół godziny – przy użyciu stacji 100 kW.
Tani crossover nie musi być zły
Stylistyka to rzecz gustu, ale większość zapytanych osób stwierdziła, iż Citroen C3 w tym wydaniu wygląda uroczo, choć nie ma w sobie tego awangardowego sznytu, co poprzednik. Posiada za to przyzwoity prześwit, relingi oraz masywne osłony błotników oraz progów.
Największe zaskoczenie to jednak wnętrze. Projektanci mieli pomysł, jak zrobić coś ciekawego, a przy tym nie generować dodatkowych kosztów. I wyszło naprawdę oryginalnie. Kokpit jest przejrzysty, ergonomiczny i przyjemny dla oka.
Na kierownicy znajdują się fizyczne przyciski, które ułatwiają obsługę. Uwagę zwraca także niezależny panel klimatyzacji. Dotykowy ekran multimedialny jest dostępny od drugiego poziomu wyposażenia. Wygląda przyzwoicie i działa w miarę sprawnie. Cieszą także jasne wstawki, które ożywiają kabinę.
Właściwości jezdne? To też niespodzianka. Ten tani crossover prowadzi się dojrzale i nie stresuje kierowcy przy prędkościach autostradowych. Ponadto, zapewnia wysoki komfort jazdy, co jest zasługą specjalnie zaprojektowanego zawieszenia. W tej kategorii to jeden z liderów segmentu.
Tani crossover z dobrym wyposażeniem
Klient decydujący się na podstawową wersję musi wydać 68 550 złotych. I jest to naprawdę uczciwa cena za nowość, która ma długą listę zalet. Wśród nich jest także bazowe wyposażenie, które nie ma wyraźnych braków.
Standardowy Citroen C3 jest wyposażony w: 16-calowe felgi z kołpakami Pyrite, system wspomagania hamowania awaryjnego, asystenta ruszania na wzniesieniu, pakiet ADAS, tempomat, klimatyzację, czujniki parkowania, Bluetooth, centralny zamek, asystenta pasa ruchu, elektrycznie sterowane lusterka zewnętrzne, składaną kanapę, wielofunkcyjną kierownicę i niebieskie dekory.
Za bogatszą wersję, czyli You Pack Plus trzeba zapłacić 76 200 złotych. I tu można liczyć na 17-calowe felgi stalowe z kołpakami Azurite, porty USB-C, dotykowy ekran multimedialny o przekątnej 10,25 cala, 6 głośników, cyfrowe wskaźniki, podgrzewane lusterka, dwukolorowy dach, czarne relingi, skórzaną kierownicę i dedykowaną tapicerkę.
Topowa wersja kosztuje 84 300 złotych, co na tle konkurencji wciąż wygląda bardzo przyzwoicie. Klient, który ją wybierze, otrzyma egzemplarz z 17-calowymi felgami aluminiowymi, tylnymi czujnikami parkowania, kamerą cofania, ładowarką indukcyjną, dodatkowymi portami USB-C, klimatyzacją automatyczną, automatycznymi wycieraczkami, satynowymi dekorami czy dedykowaną tapicerką.