Produkcja Stellantis we Włoszech spada. Lokalny rząd kręci nosem

3 dni temu

Przemysł motoryzacyjny jest niezwykle istotny dla niemal każdego europejskiego państwa. jeżeli w tym sektorze pojawiają się problemy, to wpływają znacząco na całą gospodarkę. Nie inaczej jest na południu Starego Kontynentu. Produkcja Stellantis we Włoszech znacząco spada.

Wielki koncern ma spore problemy w różnych zakątkach świata. Jednym z najczęściej poruszanych są relacje z włoskim rządem. Określenie „to skomplikowane” wydaje się tu adekwatne. Konflikt potrafił choćby przenieść się na płaszczyznę reklamową. Tamtejsi politycy chcą oczywiście chronić własne podwórko, co jest naturalne. Z kolei Stellantis musi walczyć o utrzymanie rentowności. A to nie zawsze idzie w parze z włoskimi planami.

Mimo tego, motoryzacyjny potentat zgodził się niecałe dwa lata temu na zwiększenie produkcji do około 1 miliona aut rocznie. Niestety, sytuacja na światowych rynkach uległa zmianie i nie było szans na szybkie spełnienie obietnicy. Tendencja jest wręcz przeciwna.

Produkcja Stellantis we Włoszech spada

Liczby mówią same za siebie. W zakładach w Mirafiori zanotowano spadek produkcji sięgający 70 procent. To bardzo dużo. W przypadku Maserati w Modenie było jeszcze gorzej – wytwarzanie spadło o 79 procent.

Jak doniósł Reuters, produkcja Stellantis we Włoszech spadła o 37 procent, co oznacza, iż z taśm zjechało 475 090 pojazdów. Przypomnijmy, iż w 2023 roku było to 751 384 auta. Na tym etapie trudno więc mówić o realnych szansach na wypełnienie jakichkolwiek założeń.

Baterie do użytkowych modeli Stellantis

Nietrudno odnieść wrażenie, iż odpowiedzialni za to są nie tylko politycy, ale też zarządzający koncernem. Świetnym przykładem jest przedwczesne przejście na elektryczność w przypadku Fiata 500. Wersja na prąd nie sprzedaje się prawie wcale, a spalinowej już nie ma. Produkcja jest wstrzymana od kilku miesięcy. Ostatnie ogłoszenie mówi o utrzymaniu takiego stanu do 3 lutego.

Teraz inżynierowie opracowują hybrydę na bazie wariantu elektrycznego, co jest swego rodzaju rewolucją zwrotną. To też pokazuje, jak naciski polityczne i błędy producentów mogą wpłynąć na gospodarkę. Tworzenie produktów w odseparowaniu od potrzeb rynku jest absurdem. I niemal wszystkie europejskie marki ponoszą tego konsekwencje.

Stellantis a włoski rząd

Koncern ogłosił nowe inwestycje na terenie Włoch, co wydaje się jedynym realnym pomysłem, który może uspokoić tamtejsze władze. Sytuacja jest na tyle poważna, iż mówi się o wstrzymaniu wsparcia państwowego i innych restrykcjach.

Można odnieść wrażenie, iż naciski na Stellantis miały różne formy. Jednym ze sposobów była „ochrona tożsamości narodowej”. I tu przykładem jest Alfa Romeo Milano, które musiało zmienić nazwę na Junior. Nie jest bowiem produkowane we Włoszech, tylko w Polsce. A nazwa rzekomo sugeruje klientom, iż jest inaczej. To też oznacza, iż Daihatsu Cappuccino też mogłoby dziś mieć problem – pół żartem, pół serio.

Bardzo podobna historia dotyczyła Fiata Topolino. Przez kolorowe akcenty nawiązujące do włoskiej flagi, ponad 100 egzemplarzy trafiło na parkingi policyjne. I naprawdę trudno w tym nie dostrzegać drugiego dna.

Ustąpienie Carlosa Tavaresa ze stanowiska prezesa tylko na moment uspokoiło sytuację. Problemy są wielopłaszczyznowe, a ich rozwiązanie może generować kolejne. Właśnie dlatego produkcja Stellantis we Włoszech może nie osiągnąć w najbliższych latach założonego poziomu.

Idź do oryginalnego materiału