Zima znowu rozkręciła się na całego, a ja ruszyłem na narty. Jeep Compass wydawał się być obiecującym kompanem podróży na śnieżne południe Polski, ale w tym przypadku teoria i praktyka poszły zupełnie innymi ścieżkami. Compass w hybrydowej wersji 4xe ma cechy auta elektrycznego, ale nie do końca te, na których by mi zależało.
Myśl o ruszeniu w trasę Compassem była całkiem przyjemna. Crossover po liftingu zyskał nowe, o niebo lepsze wnętrze, a pod maską testowanego egzemplarza pracuje topowa wersja napędowa, która gwałtownie rozpędza auto o setki i zapewnia zasięg prawie 50 km wyłącznie na prądzie. Pierwsze wrażenie po odebraniu auta też zapowiadało przyjemną trasę, bo na pokładzie wersji „S” jest wszystko – podgrzewane i wentylowane siedzenia, podgrzewana kierownica, system audio Alpine, bezprzewodowy Apple CarPlay i cały zestaw asystentów i systemów wsparcia kierowcy. Moją uwagę zwrócił jednak licznik zasięgu, który pokazywał niespełna 350 km… łącznie – na benzynie i prądzie.
„To na pewno dlatego, iż stał włączony na myjni”
W ten sposób racjonalizowałem sobie tak niską prognozę, bo auta prasowe są traktowane bardzo różnie i często (np. na myjni lub podczas sesji zdjęciowej) przez dłuższy czas stoją z włączonym silnikiem. Podświadomie liczyłem jednak, ile razy będę musiał tankować na trasie z Warszawy do Jurgowa i z powrotem. Nie spodziewałem się wtedy, iż zasięg w trasie nie tylko wcale nie wzrośnie, ale na dodatek zacznie spadać jeszcze szybciej niż powinien. Gdy dojechałem z Warszawy w okolice Radomia, wskaźnik poziomu paliwa pokazywał kilka ponad połowę. Co tu się dzieje?
Jeep Compass 4xe ma mikroskopijny zbiornik paliwa
Szybki przegląd danych technicznych dał odpowiedź na pytanie zadane na końcu poprzedniego akapitu. Jeep Compass 4xe ma bak o pojemności zaledwie 36 litrów. Nie byłoby to tak bolesne, gdyby auto było oszczędne w trasie, jak na nowoczesną hybrydę przystało. Niestety, silnik 1.3, który jest sercem układu, zużywa mniej więcej tyle paliwa, ile przeciętne V6 o znacznie większej pojemności. Jazda z prędkością 120 km/h oznacza zużycie paliwa na poziomie 8,5 l/100 km, a szybsza jazda winduje te wartości do poziomów, o których nie chciałbym słyszeć. Bardzo powolne toczenie się krajowymi drogami oznacza tu zużycie na poziomie 7-7,5 l/100 km.
Jeep Compass 4xe – spalanie i zasięg
Compass po prostu nie potrafi być oszczędny i odnoszę wrażenie, iż obecność silnika elektrycznego i baterii dodatkowo mu w tym przeszkadza. W praktyce, takie spalanie sprawia, iż maksymalnie co 350 km będziemy musieli zatrzymywać się na tankowanie, bo rezerwa pojawia się gdy w zbiorniku zostaje jeszcze dobre kilka litrów. Zasięg (uparcie opisywany w komputerze pokładowym Jeepa jako „zakres”) jest więc podobny do tego, który znamy z aut elektrycznych.
Napęd 4xe koniec końców i tak się przydał
Oczywiście, zamiast żalić się w tekście mogłem pojechać swoim własnym autem – fakt, dlatego muszę dodać, iż gdy dojechałem na miejsce, Jeep trochę się zrehabilitował. Choć nie ma tu wału napędowego, a tylna oś jest pędzona motorem elektrycznym o mocy 60 KM, taki układ pozwala dość swobodnie wyjeżdżać z zasp, w których przednionapędowe auto gwałtownie by się poddało. Gdy piszę ten tekst, śniegu wciąż przybywa, dlatego coś mi mówi, iż przed Compassem i zelektryfikowanym napędem jeszcze niejedna próba. Nie omieszkam sprawdzić, czy da się „pójść bokiem”… jak tylko zatankuję.
Ciąg dalszy nastąpi w pełnym teście.