Mandat na parkingu przed sklepem. "Mam z 6 takich świstków". Prawnik: lepiej go nie ignorować

4 dni temu
Jadąc na zakupy, mało kto zwraca uwagę na parkometry, które bywają ustawione przy sklepowych parkingach. Ich obecność najczęściej uświadamiamy sobie, gdy z torbami wracamy do samochodu. Wezwanie do zapłaty kary zalotnie powiewa na wietrze, a my mamy dodatkowe obciążenie dla domowego budżetu. Czy aby na pewno?
Warto zacząć od tego, skąd w ogóle wzięły się parkometry pod sklepami. Raczej nie jest to w interesie lokalu, by drażnić swoich klientów karami za nieużycie parkometru. Działa to w drugą stronę, urządzenie stawiane jest przeważnie po to, by zapewnić im te miejsca parkingowe, bo bywa tak, iż z parkingu korzystają nie tylko klienci, ale także np. mieszkańcy pobliskiego osiedla.


REKLAMA


Zobacz wideo Na co gwiazdy wydały swoje pierwsze zarobione pieniądze? "Kasjerka nie nadążała!"


Dostałeś "mandat" na parkingu przed sklepem? "Nie zapłaciłem i płacić nie będę"
Często jednak to właśnie klienci dostają wezwania do zapłaty, bo przed zakupami nie użyli parkometru. Śmiemy sądzić, iż taka sytuacja zdecydowanie nie poprawia im humoru. Czy taki mandat na parkingu przy sklepie ma w ogóle rację bytu? Co robić, gdy znajdziemy taki "świstek" za wycieraczką? Wyjaśnili to prawnicy prowadzący profil @prawo.zysku - Oskar Litwin i Jakub Maciejewski.
Po pierwsze to nie jest mandat, tylko zwykłe wezwanie do zapłaty za rzekome niewykonanie umowy. To nie jest sprawa wykroczeniowa ani karna
- mówi Oskar Litwin, uspokajając, iż ewentualne wzywanie policji nie wchodzi w grę w sytuacji, w której stajemy w szranki z osobą wystawiającą wezwanie. - o ile chcecie wyegzekwować tę kwotę, to musicie złożyć pozew cywilny i precyzyjnie wskazać, kto kierował autem.
Możemy zostać o to poproszeni przez zarządcę parkingu, ale - jak wskazuje radca prawny Karol Hojda - obowiązek udzielenia takiej informacji mamy jedynie w stosunku do funkcjonariuszy policji lub Inspekcji Transportu Drogowego. Nasze dane jednak można zdobyć, wnioskując o to do CEPiK-u, a w choćby do firm leasingowych (w obu tych przypadkach zasadność udzielania takich informacji stoi pod znakiem zapytania - jest to jednak możliwe).
W dalszej części zarządca parkingu może złożyć przeciwko nam pozew cywilny. I wygląda na to, iż ta opcja wcale nie jest rzadkością. Świadczą o tym liczne komentarze pod nagraniem prawników. "Już mam chyba z sześć takich świstków", "Miałam takie wezwanie i dostałam z sądu z dodatkowymi opłatami, bo właśnie w CEPiK sprawdzili, czyje jest auto", "Ja już miałem kilka takich sytuacji i nie zapłaciłem i płacić nie będę" - czytamy w części wypowiedzi.


"Mandat" na parkingu przed sklepem. Lepiej go nie ignorować
Czy takie wezwania jednak warto ignorować? Wygląda na to, iż to nie najlepszy pomysł. "Z życia wzięte - identyczna sytuacja, złożony pozew cywilny, sprawa niejawna, a wystawienie nakazu zapłaty zostało wystawione na właściciela samochodu (dane właściciela zostały zaczerpnięte z CEPiK-u). Niestety odbierałem upomnienia i wezwania do zapłaty, które ignorowałem, aż do momentu, gdy komornik wszedł na konto. Więc wynika z tego, iż wystarczy zaczerpnąć dane właściciela samochodu z CEPiK-u, aby wystawić nakaz zapłaty i po niejawnym posiedzeniu sądu jest nakaz" - pisze jeden z internautów.
Bez danych jednak trudno o wytoczenie sprawy sądowej. A te, poza wspomnianymi źródłami, można uzyskać od nas samych. W jaki sposób? Wiele osób wysyła do zarządcy zdjęcie paragonu, który potwierdza, iż w danym momencie robiliśmy zakupy. To często pozwala na rozwiązanie problemu i umorzenie sprawy. Jednak jednocześnie w korespondencji często sami podajemy swoje dane. jeżeli więc zarządca stwierdzi, iż chce sprawę skierować do sądu, to w tym momencie ma już wszystko, co jest mu potrzebne.


Co robić, gdy dostaniemy "mandat" na parkingu?
Z informacji udostępnionych przez cytowanego radcę prawnego, a także doświadczeń internautów, wynika, iż lepiej sprawy nie ignorować, bo może to zadziałać na naszą niekorzyść. Najlepszym rozwiązaniem będzie skierowanie odpowiedzi do autora wezwania, w której należy:


Jasno wskazać, iż nie uznajemy roszczenia,
Domagać się przesłania podpisanej umowy oraz faktury za rzekomo wykonaną usługę,
Złożyć sprzeciw przeciwko wpisowi do rejestru dłużników (jeżeli taką groźbę otrzymaliśmy w wezwaniu),
Złożyć sprzeciw w zakresie przetwarzania danych osobowych oraz domagać się ich usunięcia.


"Odpowiedź najbezpieczniej nadać listem poleconym na adres widniejący w nagłówku wezwania" - doradza prawnik. A najlepszym sposobem na uniknięcie nerwów i konieczności dociekania swoich praw jest użycie parkometru. Dostaliście kiedyś "mandat" na parkingu przed sklepem? Zachęcamy do udziału w sondzie i komentowania.
Idź do oryginalnego materiału