Choć rowery miejskie są praktycznym i przyjemnym środkiem komunikacji, to w Kołobrzegu nie zdały egzaminu. Z uwagi na zmniejszającą się z roku na rok liczbę chętnych na wypożyczenie jednośladów, miasto zdecydowało o zakończeniu programu Kołobrzeskiego Roweru Miejskiego. Pojazdy nie poszły jednak na złom. Żeby nie marnować sprawnych rowerów, wystawiono je na sprzedaż dla mieszkańców. Oferta była tak atrakcyjna, iż kupcy czekali w kolejce choćby kilka godzin.
REKLAMA
Zobacz wideo "Fuj", "To smutne". Pokazaliśmy efekt sprzątania plaży
Rower miejski: Kołobrzeg. Jednoślady trafiły na sprzedaż
W sobotę 14 czerwca przy Stadionie Miejskim im. Sebastiana Karpiniuka w Kołobrzegu odbyła się długo zapowiadana wyprzedaż rowerów miejskich. Chętnych było tak dużo, iż przed wejściem na obiekt ustawiła się kilkusetosobowa kolejka. Trudno się temu dziwić, bowiem za jeden rower trzeba było zapłacić tylko symboliczną złotówkę.
To nie jest żart. Wszystkie rowery są używane i kiedyś służyły mieszkańcom oraz turystom. Po tym, jak zostały już wycofane z eksploatacji, przeszły przegląd techniczny i są w pełni sprawne. Każdy, kto się po nie zgłosi, musi mieć kartę mieszkańca i podpisać oświadczenie, iż wie, iż jest to rower używany. Musi też zapłacić za rower złotówkę
- mówiła Anna Mieczkowska, prezydent Kołobrzegu, cytowana przez "Fakt".
Zobacz też: Sanepid kontroluje miejscowości turystyczne. Inspektorzy ostrzegają: Z takiego obiektu nie korzystajmy
Rowery miejskie na sprzedaż. Nie każdy załapał się na taką okazję
Jak informuje portal miastokolobrzeg.pl, wszystkie rowery zostały umyte i przeszły przegląd techniczny. Sprzedawano je jako używane, co oznacza, iż nie podlegały zwrotom i reklamacji. Dla kupców nie stanowiło to problemu, ponieważ każdy model był sprawny, a 10 z nich miało choćby siedziska dla dzieci. Na sprzedaż wystawiono jednak tylko 115 pojazdów, co oznaczało, iż wiele osób z kolejki będzie musiało obejść się smakiem. Choć sprzedaż ruszyła o godzinie 12, to pierwsza osoba ustawiła się przed stadionem już bladym świtem. Była nią 77-letnia pani Jadwiga.
Przyszłam wcześniej, bo już o godz. 5.00, następna osoba pojawiła się godzinę później. W sumie w kolejce czekałam siedem godzin. Nie dłużyło się, bo świeże powietrze i piękna pogoda pozwoliły mi mile spędzić ten czas. Przyjechałam starym rowerem, który już jest mocno wyeksploatowany, a teraz wrócę do domu nowym. Niemal codziennie jeżdżę na rowerze, więc z pewnością mi się on przyda
- mówiła w rozmowie z "Faktem".
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.