Hyundai Tetris? Żadne auto w tej cenie nie zwraca tak uwagi polskich kierowców

4 dni temu

Jak to jest wyznaczać nowe trendy? To pytanie do koreańskiej marki, która potrafi zaskakiwać niemal każdym kolejnym produktem. Dokładnie tak było w tym przypadku. Projektanci zerwali z dotychczasowym wizerunkiem modelu i stworzyli zupełnie inną koncepcję SUV-a. Teraz powinien nosić nazwę Hyundai Tetris.

I często będę go tak nazywał, ponieważ to świetnie odzwierciedla jego widowiskową sylwetkę. Wygląda bowiem, jak klocek z kultowej gry. Tak naprawdę jest to nowe wcielenie Santa Fe, które zaczyna zadomawiać się na polskich drogach. Dawno nic nie skupiało na sobie takiej uwagi w tym segmencie.

To wręcz zadziwiające, jaką odwagę ma ten producent. Abstrahując od gustu i subiektywnej oceny urody karoserii, jest to po prostu największy oryginał wśród SUV-ów klasy średniej. Teoretycznie, opiera się na prostych kształtach, ale nikt inny z nich nie skorzystał. Jak widać, Koreańczycy z Południa potrafią wyróżnić się z tłumu. I to się chwali.

Hyundaia Santa Fe PHEV

Piąte wydanie Hyundaia Santa Fe zrywa z koncepcjami stylistycznymi poprzedników. Ma w sobie spore pokłady stylu retro, choć bezpośrednio nie nawiązuje do żadnego modelu. Do tego, sprawia wrażenie dłuższego, niż wszystkie pozostałe. Różnice w wymiarach są jednak niewielkie.

Przejdźmy więc do liczb. Hyundai Tetris ma 4830 milimetrów długości, 1900 milimetrów szerokości oraz 1780 milimetrów wysokości. Jego rozstaw osi to dokładnie 4830 milimetrów. Możemy więc mówić o rywalu Skody Kodiaq. Czy będzie od niej popularniejszy? Z pewnością ma ku temu predyspozycje, ale czeka go trudne zadanie.

Hyundai Tetris jak nic!

Nowe Santa Fe sprawia wrażenie żywcem wyjętego z jakiejś gry – najbardziej pasuje tu seria GTA. Jest w nim sporo amerykańskiego sznytu, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, rzecz jasna. Określenie „fajny” może nie oddaje wszystkiego, ale pasuje do tego, co widzą oczy. Podejrzewam, iż właśnie na tym zależało stylistom.

Przód wygląda bardzo masywnie. Niemal płasko poprowadzona linia maski sąsiaduje ze ściętym frontem. Reflektory mają raczej prosty kształt, ale wkomponowano w nie charakterystyczny motyw LED przypominający literę „H”. Grill też nie ma skomplikowanej formy, jednakże wyróżnia się ciekawą fakturą. Niżej znajdziemy muskularny zderzak z kilkoma wlotami.

Hyundaia Santa Fe PHEV

Profil auta też kipi nietypowością. Tylny zwis jest dłuższy, niż przedni, a przeszklenia zostały optycznie przedłużone czarnymi słupkami. Do tego, ulegają lekkiemu zwężaniu. Nie ma jednak mowy o stylistycznej lekkości. Na szczęście nie nią chodziło.

To nie jest koniec koreańskiej awangardy. Wydaje się, iż najwięcej kontrowersji wzbudza tył. Nisko osadzone lampy (również z motywem „H”), ogromna klapa i stosunkowo szeroka szyba sprawiają, iż Frankenstein nie czułby się samotny. Dla mnie to jednak wciąż Hyundai Tetris. Koniec, kropka.

Santa Fe od wewnątrz

W kabinie jest już mniej oryginalnie, ale za to estetycznie, praktycznie i zaskakująco ergonomicznie, jak na dzisiejsze standardy. Hyundai zapowiedział, iż zrobi krok w tył i nie będzie brnął w „wielką ekranizację”, która zaburza wygodę obsługi. I jest to dobry kierunek. Nie ma sensu wymyślać koła na nowo, prawda? Sam sobie odpowiem: prawda.

Jakość wykończenia jest bardzo wysoka – i mówię to z pełnym przekonaniem. Tworzywa w zasięgu ręki mają dominująco miękką fakturę. Są do tego bardzo ładne i starannie spasowane. Dzięki dwukolorowej tapicerce, jest tu „ożywiająco”. Drewno i srebrne dekory fajnie uzupełniają całość, bo nie są stylistycznie narzucające. Co ważne, fortepianowej czerni praktycznie nie ma, dlatego nie ma mowy o szybkim porysowaniu często dotykanych elementów.

Zegary osadzono w tej samej ramce, co wyświetlacz multimedialny. Są czytelne i podają mnóstwo informacji. gwałtownie jednak można przyzwyczaić się do wszelkich wskazań, bo mają raczej proste motywy i oferują wystarczający poziom czytelności. Przed nimi zagościła kierownica z grubym wieńcem i fizycznymi przyciskami na ramionach. Co ciekawe, pozbawiono ją logo producenta.

Za wspomnianym wieńcem jest jeden nietypowy element. To selektor automatycznej skrzyni biegów, który został przytwierdzony do kolumny. Coraz większa liczba producentów decyduje się na takie rozwiązanie, bo zwiększa miejsce na tunelu środkowym (o którym za chwilę).

Hyundaia Santa Fe PHEV

Wspomniany ekran multimedialny ma przyjazny interfejs i działa bardzo sprawnie. Raczej nie zdarzają mu się wyraźne przycięcia. Liczba funkcji jest oczywiście bardzo szeroka. Wśród nich są bezprzewodowe Apple CarPlay i Android Auto.

Ukłonem w stronę dobrej ergonomii jest niezależny panel klimatyzacji. Ma sporą liczbę klawiszy, które odpowiednio rozlokowano. Są także pokrętła od sterowania temperaturą! Właśnie tak to powinno wyglądać w dobrze zaprojektowanej kabinie.

Szeroki tunel środkowy wyróżnia się nie tylko gniazdami USB, ale też dwiema indukcyjnymi ładowarkami, które zostały umieszczone obok siebie. Tak, dwiema. Poprzedzają je uchwyty na butelki i podłokietnik zintegrowany ze schowkiem. Warto dodać, iż tunel „wisi”, dlatego pod nim pozostało ogromna półka.

No właśnie, schowki. Jest ich co najmniej kilka. Dwa z nich znajdują się przed pasażerem pierwszego rzędu. Do tego dochodzą duże kieszenie i wnęki. Rozmieszczenie jakichkolwiek przedmiotów codziennego użytku nie stanowi zatem większego wyzwania.

Hyundaia Santa Fe PHEV

Fotele prezentują się estetycznie, ale trudno mówić o mistrzowskim stylu. Oferują za to odpowiednie gabaryty i wystarczający zakres regulacji. Postawiłbym jedynie na dłuższe siedzisko. Wśród plusów należy wymienić podgrzewanie, wentylowanie i miękkie zagłówki.

Drugi rząd zapewnia sporą przestrzeń. choćby środkowe miejsce jest całkiem niezłe, choć wyraźnie węższe od pozostałych. Na szczęście tunel między stopami jest niski. Co ważne, kanapę można przesuwać w dwóch częściach, a do tego regulować kąt pochylenia oparcia.

Hyundaia Santa Fe PHEV

Mało? Nie ma problemu, są jeszcze dwa dodatkowe fotele chowane w podłodze bagażnika. Wbrew pozorom, ich gabaryty są wystarczające, by dwie osoby mające około 150 centymetrów wzrostu nie narzekały. Inżynierowie osadzili siedziska na tyle wysoko, by kolana nie znajdowały się pod brodami.

O dopracowaniu trzeciego rzędu świadczą także dodatkowe punkty świetlne, uchwyty na butelki czy gniazda ładowania. Widać, iż nie chodziło o utrzymanie pozorów, tylko realną możliwość przewożenia pasażerów.

Hyundaia Santa Fe PHEV

Hyundai Tetris zapewnia też duże możliwości przewozu towarów, ale jest to oczywiście zależne od wykorzystania przestrzeni pasażerskiej. Producent nie podaje pojemności bagażnika Santa Fe w konfiguracji siedmiomiejscowej. Zakładam jednak, iż to około 200 litrów.

Po złożeniu dwóch ostatnich foteli, przestrzeń ładunkowa wzrasta od 618 do 711 litrów – w zależności od położenia kanapy, którą można przesuwać w dwóch częściach. jeżeli z niej także zrezygnujemy, to wolna przestrzeń sięgnie 1949 litrów. To też oznacza, iż żaden sklep meblowy nie zawstydzi tego modelu.

Hyundai Tetris tylko w hybrydzie

Prezentowany SUV jest dostępny wyłącznie w wersjach hybrydowych. Obie oparto na doładowanej jednostce benzynowej o pojemności 1,6 litra, która fabrycznie generuje 160 koni mechanicznych i 265 niutonometrów. Jej uzupełnieniem jest silnik elektryczny.

Pierwszym wariantem jest hybryda HEV, czyli „pełna” (samoładująca). W teście bierze jednak udział mocniejszy układ plug-in (PHEV), który oferuje większe stado. Pod prawą stopą kierowcy czekają 253 konie mechaniczne i 367 niutonometrów.

Hyundaia Santa Fe PHEV

Potencjał systemowy układu trafia na obie osie, dlatego nie ma mowy o kłopotach z wydajnym przenoszeniem mocy na koła. Należy dodać, iż pomaga w tym sześciobiegowa przekładnia automatyczna. To wszystko sporo waży. Masa własna Santa Fe w takim wydaniu sięga 2090 kilogramów.

Osiągi nie są więc imponujące, ale można je nazywać akceptowalnymi – biorąc pod uwagę przeznaczenie pojazdu. Hyundai Tetris rozwija setkę w 9,3 sekundy i rozpędza się do 180 km/h. Ten drugi rezultat jest efektem zastosowania elektronicznego ogranicznika, który ma zwiększać bezpieczeństwo.

Hyundai Santa Fe PHEV – dane techniczne:

  • Moc maksymalna: 253 konie mechaniczne
  • Maksymalny moment obrotowy: 367 niutonometrów
  • Skrzynia: automatyczna, sześciobiegowa
  • Napęd: na oś przednią
  • Masa własna : 2090 kilogramów
  • Przyspieszenie 0-100 km/h: 9,3 sekundy
  • Prędkość maksymalna: 180 km/h
  • Średnie zużycie paliwa po rozładowaniu baterii: 9-10 litrów na 100 kilometrów
  • Pojemność baterii: 13,8 kWh
  • Zasięg w trybie elektrycznym: 40-50 kilometrów

Ważnym elementem układu jest bateria litowo-jonowa, której pojemność to 13,8 kWh. Według producenta, pozwala pokonać na samym prądzie 54 kilometry w cyklu mieszanym. W teście udało się przejechać 40 kilometrów, choć na obronę dodam, iż temperatury oscylowały wokół kilku stopni Celsjusza. o ile chodzi o spalanie po rozładowaniu akumulatora trakcyjnego, to trzeba liczyć się z 9-10 litrami – jeżeli jazda nie ma oznaczać skupiania się głównie na ekonomii.

Wrażenia z jazdy

W tym aucie wyjątkowo trudno o dyskrecję. Niby to tylko SUV, ale na tyle nietypowy, iż mnóstwo osób wlepia w niego swój wzrok. Wracając do redakcji, zatrzymałem się w zajeździe na jednej z dróg ekspresowych.

W pewnym momencie podszedł do mnie wokalista znanego zespołu, który wraz ze swoimi kolegami zaczął wypytywać, cóż to takiego. Dodam, iż odbiór był wyjątkowo pozytywny. Wrażenia z jazdy mogą więc mieć także tacy, którzy nim nie jeździli. Taki paradoks.

Hyundaia Santa Fe PHEV

Mimo pokaźnych gabarytów, Hyundai Tetris nie sprawia wrażenia ociężałego czy większego, niż powinien – choćby w mieście. Manewrowanie nie stanowi problemu, ponieważ widoczność do przodu i na boki jest całkiem niezła. Cofanie ułatwiają dodatkowe czujniki i kamery przydające się podczas cofania. Jedna z tych kamer została zintegrowana z centralnym lusterkiem, ale można ją dezaktywować i korzystać z klasycznego „szkła”.

Jakość prowadzenia nie odbiega od oczekiwań. Masę własną czuć głównie podczas hamowania. Auto jest na tyle żwawe, by sprawnie nabierać prędkości. Układ kierowniczy daje wystarczające „informacje” o położeniu przednich kół. Fakt, nie jest to model o sportowym zacięciu, ale na zakrętach na pewno nie będzie podpierał się lusterkami.

Hyundaia Santa Fe PHEV

Aczkolwiek nie wszystko jest wspaniałe. I tu muszę wspomnieć o systemach wsparcia, których każdorazowa aktywacja podczas odpalania jest obowiązkowo narzucona na producentów przez Komisję Europejską. Krótko mówiąc, są zaskakująco czułe. Wystarczy na chwilę odwrócić wzrok, na przykład zmieniając stację radiową, by pojawiło się pikające ostrzeżenie.

Niestety, nie ma dedykowanego przycisku, dzięki którego dałoby się błyskawicznie wybrać spersonalizowaną konfigurację asystentów jazdy. Potrzeba zatem poświęcić trochę czasu, by wyłączyć nie do końca pożądane funkcje. I to może czasami irytować.

Jeżeli chodzi o czysty komfort, to jest bardzo dobrze. Zawieszenie radzi sobie z wszelkimi dziurami, których liczba zaczyna wzrastać – jak przystało na jakość asfaltu zimową porą. Auto sprawia przyklejonego do drogi, choćby na poprzecznych nierównościach. Tym samym daje duże poczucie pewności. Do tego, mimo sylwetki rodem z Tetrisa, zapewnia dobre warunki akustyczne. Wyciszenie jest naprawdę dobre.

Ile kosztuje Hyundai Tetris?

Ze względu na oryginalną karoserię, Hyundai Santa Fe zwraca na siebie uwagę choćby w podstawowej wersji. Jak można przeczytać na stronie producenta, kosztuje ona 195 900 złotych, czyli naprawdę rozsądnie, jak na dzisiejsze standardy, jego gabaryty i pełnoprawny, 215-konny układ hybrydowy.

Warto dodać, iż wersja HEV jest też dostępna z napędem na obie osie. Klient decydujący się na taki zestaw musi jednak zapłacić 230 900 złotych, bo oprócz napędu bazowo otrzymuje wyższy, drugi poziom wyposażenia, co w pewnym stopniu uzasadnia różnicę.

Hyundaia Santa Fe PHEV

Hybryda PHEV startuje od trzeciej wersji wyposażenia, czyli jeszcze bogatszej. Do tego, ma większą moc i potrafi pokonać spory dystans na prądzie. I za to trzeba zapłacić co najmniej 276 900 złotych. Czy warto dopłacać? To zależy od sposobu użytkowania.

Jeśli Hyundai Tetris ma być autem rodzinnym, które na co dzień wozi dzieci do szkoły, a kierowcę do pracy i raz na jakiś czas wyrusza w trasę, to plug-in ma sens, bo może się okazać, iż w tygodniu będzie można podróżować na samym prądzie. A to opłacalne, jeżeli użytkownik może naładować auto w domu lub miejscu zatrudnienia. W przypadku używania komercyjnych stacji nie ma to oczywiście sensu.

Santa Fe piątej generacji oferuje widowiskowy design, który skrywa bardzo praktyczne, przemyślane wnętrze oraz sprawdzony układ napędowy. W wersji PHEV będzie dobrym wyborem podczas częstego pokonywania krótszych dystansów. Zdecydowanie warto poznać ten model.

Idź do oryginalnego materiału