Kilka lat to w motoryzacji cała wieczność. Średni cykl produkcyjny samochodu to osiem lat, choć po drodze trzeba go odświeżyć minimum dwa razy. Teraz choćby większość marek stara się ten cykl skracać, żeby utrzymać zainteresowanie modelem. Weteranów obecnych na rynku dłużej niż te magiczne osiem lat powoli ubywa. Cóż, technologia przyspiesza, elektryfikacja wymusza różne dziwne posunięcia. Ale niektóre samochody przez cały czas nie chcą umrzeć. Przetestowaliśmy więc hybrydowe, przednionapędowe Suzuki Vitara 1.5 DualJet Hybrid.
Trochę ponad dwa lata temu jeździliśmy Suzuki Vitarą z silnikiem 1.4 Boosterjet i miękką hybrydą. Po samochodzie, choć już trochę odnowionym, już wtedy widać było upływ czasu. Ale ogólne wrażenie było przez cały czas pozytywne, a zespół napędowy sprawdzał się doskonale. Pod koniec 2022 roku Vitara jest już zdecydowanie „jesiotrem drugiej świeżości” z Bułhakowa. Kiedy będzie nowy model, nie wiadomo – ale do starego dołożono nowy zespół napędowy. Chociaż „nowy” to też określenie nieco na wyrost.
Pełna hybryda
Nowością jest mianowicie pełna hybryda, zwana przez Suzuki Strong Hybrid. Oczywiście samochody hybrydowe w ofercie Suzuki są – tyle, iż pożyczone z Toyoty. Suzuki Swace to po prostu Toyota Corolla, a Suzuki Across – Toyota RAV4. Własnego napędu hybrydowego Suzuki jednak nie miało. Ale to, co zrobili, to także „jajeczko częściowo nieświeże”. Podstawą zespołu napędowego jest bardzo już wiekowy silnik 1.5 DualJet, ten sam, który trochę męczy się w modelu Jimny, mniejszym i lżejszym od Vitary. 102 KM i 138Nm z wolnossącej jednostki to obiektywnie niewiele. W wariancie hybrydowym trochę mocy i momentu dodaje silnik elektryczny, ale „Strong” to przez cały czas bardzo optymistyczne określenie.
Zautomatyzowana skrzynia biegów
Łączna moc systemowa to skromne 116 KM. Niby Suzuki nie jest jedyną marką, która do stworzenia hybrydy wykorzystuje starszą jednostkę wolnossącą, ale tutaj ewidentnie zabrakło silnika, który do tego celu nadawałby się po prostu lepiej. Oczywiście, po miejskim crossoverze nikt nie oczekuje wyśrubowanych osiągów, ale… Suzuki Vitara Strong Hybrid po prostu nie bardzo chce jechać. Znaczna w tym „zasługa” użytej skrzyni biegów. To zautomatyzowana sześciobiegowa skrzynia manualna. Jak każda tego typu przekładnia działa z wyraźnym opóźnieniem. Na dodatek zestopniowana jest dość krótko do czwartego biegu włącznie, ale piąty i szósty to już typowe nadbiegi o przełożeniu znacznie niższym od 1,00. Mimo to obroty są raczej wysokie. Okolice 100km/h na szóstce to ponad 3 tysiące.
Skrzynia potrafi też albo trochę za wcześnie zmienić, albo też bez potrzeby przeciągać na obrotach. Na szczęście możliwa jest zmiana manualna, łopatkami, co trochę sytuację ratuje. Żeby nie było jednak za wesoło, samochód potrafi dłuższą chwilę myśleć przy ruszaniu. Konkretnie myśli nad tym, który rodzaj napędu wybrać, co przecież dla hybrydy powinno być oczywiste. Ruszamy zawsze z elektryka, spalinowy dołączamy później. Jednak Suzuki Vitara Strong Hybrid potrafi – z nieznanych mi powodów – wybrać do ruszenia silnik spalinowy, i to choćby przy włączonym trybie Eco. To oczywiście może się zdarzyć, jeżeli bateria mocno się rozładuje, widziałem jednak, iż ten moment zastanowienia przychodził także, gdy wskaźnik naładowania baterii był prawie pełny. Z drugiej strony, jeżeli nad wyborem napędu nie trzeba się zastanawiać, samochód rusza sprawnie.
Oszczędnie
Mimo jednak nie najlepszych manier zespół napędowy ma swoje zalety. Przede wszystkim jest oszczędny, także w trasie. Średnie zużycie paliwa z przejechanych w cyklu mieszanym (miasto, droga ekspresowa, drogi krajowe) prawie 500 kilometrów to 5,5 litra. Testowany egzemplarz miał tylko przedni napęd, dostępny jest też wariant AWD. Wiemy jednak, iż nie powoduje to znacznego wzrostu zużycia. Zatem bez obaw można liczyć na to, iż zasięg na pełnym zbiorniku spokojnie przekroczy 700 kilometrów. Po wyłączeniu trybu Eco spalanie trochę rośnie, a silnik elektryczny nie włącza się już tak chętnie. Mimo to rekuperacja przez cały czas działa, można więc po naładowaniu baterii przejść z powrotem w Eco i znowu sporo paliwa oszczędzić.
Co lepsze? Pełna hybryda czy miękka hybryda?
Vitara sprzed dwóch lat, ta miękkohybrydowa, była w jakiejś absolutnie topowej wersji. Wykończenie było przyzwoite, choć oczywiście nie z najwyższej półki. Sprawiało jednak dobre wrażenie, szczególnie tapicerka. Samochód testowany w tej chwili to albo jakiś tańszy wariant – choć wyposażenie na to nie wskazuje – albo po prostu postanowiono oszczędzić na materiałach. I to niestety widać i czuć. Na szczęście nie słychać, bo spasowanie jest dobre. Mimo to do twardych plastików i materiałowej tapicerki można mieć sporo zastrzeżeń. Szczególnie w samochodzie za 125 tysięcy złotych. Przednionapędowa Vitara z miękką hybrydą i silnikiem 1.4 kosztuje, w tej samej wersji Elegance, 109 tysięcy. Z całą pewnością będzie to lepszy wybór. Mam też nadzieję, iż gdy doczekamy się kolejnej generacji Vitary, Suzuki postara się o lepszy napęd hybrydowy. Teoretycznie, dzięki współpracy z Toyotą, mogliby przecież zaadaptować po prostu hybrydę z Corolli. Bo ta „Strong Hybrid” to nie był najlepszy pomysł.
Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak
Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.
Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.