
Akurat ta japońska marka premium zasługuje na uznanie, bo nie brnie „na ślepo” w elektryczność. Ma stosunkowo konserwatywne podejście do motoryzacji, co doceniają polscy klienci. Niemniej jednak także jej zdarza się „przestrzelić” z ofertą produktową. Tak też jest w przypadku opisywanego Lexusa. Wydaje się aż do przesady awangardowy, a do tego absurdalnie drogi.
Poszukiwanie niszy
Teoretycznie, takie samochody istnieją od dekad. Japończycy postanowili jednak podnieść poprzeczkę w tym zakresie i stworzyć ich koncept na nowo. Chodziło o prawdziwy luksus, a nie gruntowną modyfikację pojazdu użytkowego. Wyszło naprawdę imponująco, ale czy opłacalnie? Raczej nie.
Utrata wartości Lexusa rzadko jest problemem. zwykle konkurencja szybciej tanieje, ale ten model to swego rodzaju wyjątek. Nie miał być odpowiedzią na Klasę V czy Multivana, tylko bezwzględnym liderem, który przekona klientów zajmujących się przewozem VIP-ów.
Lexus LM – przód, fot. LexusLexus LM rzeczywiście prezentuje wybitny poziom, którym może przebijać choćby kultowego LS-a. Problem jednak polega na tym, iż jest za drogi, a przy tym ma sylwetkę wielkiego pudełka na czterech kołach, co nie dodaje prestiżu.
Japończycy wykazali się niemałą odwagą, co może lekko wzmocnić ich wizerunek, ale osłabić ekonomicznie, bo stworzenie takiego projektu musiało pochłonąć grube miliony. Czas pokaże, czy auto doczeka się nowej generacji. Wtedy będzie można mówić o jakimś sukcesie.
Nowe podejście Lexusa do luksusu
Nadwozie o długości 5130 milimetrów może skrywać cztero- lub siedmioosobową kabinę. Co ciekawe, ta pierwsza jest znacznie droższa. Potencjalny target? Szef, prezes lub inna ważna jednostka, która nie chce stawiać na klasyczną limuzynę.
Model LM oferuje świetne warunki podróżowania. Fotele kapitańskie, wielki ekran dla pasażerów czy wszelkie udogodnienia z zakresu komfortu pozwalają odpocząć pod czas jazdy. W kategorii przestrzeni oferuje więcej, niż BMW serii 7 – choćby w przedłużonej wersji.
Lexus LM – tył, fot. LexusW Polsce jest dostępna jedna wersja silnikowa. To hybryda oparta na wolnossącym silniku o pojemności 2,5 litra. Wspieraniem konstrukcji spalinowej zajmuje się jednostka elektryczna. Podobny zestaw znajdziemy w NX-ie.
Kierowca ma do dyspozycji 250 koni mechanicznych i 239 niutonometrów. Przenoszeniem potencjału na obie osie zajmuje się przekładnia e-CVT. Prestiżowy model Lexusa przyspiesza do 100 km/h w 9,7 sekundy i rozpędza się do 190 km/h. Producent obiecuje zużycie paliwa na poziomie 7,4 litra w cyklu mieszanym WLTP.
Skąd tak duża utrata wartości Lexusa?
Nietypowe podejście do luksusu bywa bardzo ryzykowne w tej branży. Japończycy nie mieli odpowiedniego vana, by na jego podstawie stworzyć podobną konstrukcję. Postanowili zrobić wszystko „na nowo”, co dodatkowo zwiększyło swego rodzaju brawurę. Oferta zwraca uwagę, ale może nie przekonać satysfakcjonującej liczby odbiorców.
Lexus LM – drugi rząd w wersji czteroosobowej, fot. LexusPodejrzewamy, iż choćby mniejsza cena nie skłoniłaby ogromnej liczby klientów do przesiadki z Mercedesa Klasy S czy Audi A8. No właśnie, cena. Tańsza, czyli siedmioosobowa konfiguracja to wydatek aż 699 900 zł. Za czteroosobową trzeba zapłacić horrendalne 829 900 zł. Wyposażenie podstawowego wariantu obejmuje m.in.:
- fotele z masażem w drugim rzędzie
- skórzaną tapicerkę
- wentylację siedzisk w dwóch rzędach
- automatyczną klimatyzację (również z tyłu)
- zestaw audi Mark Levinson (21 głośników)
- 14-calowy ekran dla tylnych pasażerów
- nawigację
- akustyczne szyby
- domykanie drzwi
- dach panoramiczny
- zawieszenie adaptacyjne
- 19-calowe felgi
To bogata lista, tym bardziej iż stanowi jedynie niewielką część zastosowanych funkcji. Aczkolwiek to wciąż drogo. Postanowiliśmy zatem sprawdzić, jak wygląda rynek wtórny tego samochodu.
Egzemplarze z przebiegami od kilku do kilkunastu tysięcy kilometrów (oferowane przez dealerów), polskim pochodzeniem i bezwypadkową historią kosztują około 400 000 zł – bez żadnych negocjacji. To pozwala przypuszczać, iż ten model gwałtownie przejdzie do historii.

3 dni temu













