537-konny SUV w cenie Skody Superb. Chińczycy domykają plan na Europę

2 dni temu

Niektórzy mówią, iż jest już za późno, by skutecznie zareagować na chińską ekspansję. I mogą mieć rację. To oczywiste, iż nie wszystkie marki z Dalekiego Wschodu zostaną tu na dłużej. Niemniej jednak są takie, które już wyprzedzają popularnością znanych, zachodnich producentów. Jeden z nich ma w swojej ofercie bardzo interesujące modele. Przykładem jest ten 537-konny SUV z napędem na obie osie i znakomitym wyposażeniem.

Biorąc pod uwagę europejską konkurencję, naprawdę nie da się znaleźć odpowiedniego porównania. Powód? Gorzej skonfigurowane i znacznie słabsze auta renomowanych firm są dużo droższe. Część pragmatyków uzna, iż nie warto dopłacać i postawi właśnie na ten pojazd. Trudno się dziwić.

Zachodni styl

Usunięcie oznaczeń mogłoby wprawić w zakłopotanie choćby największych fanów motoryzacji. Taka stylistyka pasuje do gustu odbiorców ze Starego Kontynentu i nie sugeruje chińskich konotacji. Ma też własną tożsamość, która utrzymuje spójność projektu.

537-konny SUV ma ładnie narysowany front z licznymi blendami LED. Dwie z nich zachodzą na błotniki. Zostały umieszczone pionowo, co wygląda widowiskowo. Drugą stroną medalu może być jednak podatność na uszkodzenia. Wystarczy niewielkie otarcie podczas parkowania równoległego, by zaistniała konieczność wymiany drogiego elementu.

Omoda 9 – profil, fot. Wojciech Krzemiński

Centralne miejsce zajmuje nazwa marki. Dzięki temu jest już oczywiste, iż to Omoda. To jej flagowy produkt, czyli „Dziewiątka”. Gabarytowo wpisuje się w segment D. Prezentowany model ma 4775 milimetrów długości, 1920 milimetrów szerokości i 1671 milimetrów wysokości. Jego rozstaw osi sięga 2800 milimetrów.

Potencjalnymi rywalami chińskiego SUV-a są Mercedes-Benz GLC i Audi Q5. Nie przez przypadek wspomniałem o markach premium. Aspiracje są poważne, co zresztą udowadnia sam produkt. Przejdźmy więc do rzeczy.

537-konny SUV od wewnątrz

Kokpit wygląda w rzeczywistości znacznie lepiej, niż na zdjęciach. Sprawia wrażenie mięsistego, co jest standardowym zwiastunem dobrych materiałów. Tworzywa mają przyjemną fakturę i są starannie spasowane. Ciemne odcienie zostały uzupełnione srebrnymi dekorami. Na szczęście nie ma tu za dużo fortepianowej czerni.

Podobnie jak w Mercedesie GLE, wirtualne zegary umieszczono w tej samej ramce, co multimedia. Są czytelne i całkiem przyjemne dla oka, ale brakuje większych możliwości personalizacji motywu. Przed nimi osadzono kierownicę ze spłaszczonym wieńcem.

Wspomniany wyświetlacz wielofunkcyjny budzi pewne zastrzeżenia. Nie chodzi jednak o jego zdolności – te są duże. Obsługa jest jednak przesadnie angażująca. Ustawianie klimatyzacji wymaga skupienia. To samo dotyczy dostrzeżenia zanikających ikonek na tle jasnej mapy podczas używania Android Auto.

Omoda 9 – kokpit, fot. Wojciech Krzemiński

Ten sam instrument odpowiada również za ustawianie asystentów jazdy. Wolałbym fizyczny przycisk aktywujący spersonalizowane preferencje użytkownika, jak w Renault. Do tego dochodzą dotykowe przyciski zamiast potencjometru od głośności.

Pokrętła od sterowania temperaturą, siłą nawiewu i trybem jazdy są fizyczne. Całe szczęście. Osadzono je niżej. Pod nimi pozostało szeroka półka z indukcyjną ładowarką, którą wyposażono w system chłodzenia. Jest bardzo wydajna.

537-konny SUV Omody oferuje również niezły poziom praktyczności. Schowki mają wystarczające gabaryty, podobnie jak kieszenie w drzwiach, Nie zabrakło również uchwytów na butelki czy dodatkowej półki pod wiszącym tunelem środkowym.

Owy wiszący tunel prezentuje się okazale, ale zabiera przestrzeń prawej nodze, dlatego wysocy użytkownicy mogą nie czuć się swobodnie. W przypadku kierowcy o wzroście 180 centymetrów nie ma jednak powodów do narzekania. Dobranie pozycji nie stanowi wyzwania.

Omoda 9 – kabina, fot. Wojciech Krzemiński

Fotele są duże i bardzo estetyczne. Oddają do dyspozycji funkcje podgrzewania, wentylowania i masażu. Ten ostatni jest zaskakująco rozbudowany i działa lepiej, niż na przykład w Peugeocie. Dopełnieniem całości jest pamięć ustawień.

W drugim rzędzie nie brakuje przestrzeni w żadną ze stron. Linia dachu wyraźnie opada, ale miejsca nad głowami jest wystarczająco. Trzeba jednak uważać podczas wysiadania, bo otwór drzwiowy został wyraźnie „okrojony”. Jakby tego było mało, kąt pochylenia oparcia jest regulowany – i to elektrycznie.

Omoda 9 – bagażnik, fot. Wojciech Krzemiński

Bagażnik jest płaski, ale naprawdę duży. Z danych producenta wynika, iż oferuje 660 litrów pojemności. Nie oferuje jednak za wielu praktycznych rozwiązań. Przydałyby się dodatkowe schowki, oświetlenie na prawej burcie i haczyki na drobiazgi.

Otwór załadunkowy jest spory. Próg osadzono na takiej wysokości, by wkładanie cięższych przedmiotów nie oznaczało wielkiego wysiłku. Po złożeniu drugiego rzędu, możliwości transportowe rosną do 1783 litrów.

Topowa hybryda Omody

Układ napędowy tego samochodu wydaje się wyjątkowo zaawansowany – choćby na tle najnowszych rozwiązań konkurentów. Bazę stanowi doładowany silnik benzynowy o pojemności 1,5 litra. To częsty bywalec chińskich aut. Podobną konstrukcję można spotkać w MG HS.

Różnicę stanowi jednak jej towarzystwo. Są tu aż trzy jednostki elektryczne, dzięki którym potencjał systemowy to rzekomo 537 koni mechanicznych i 650 niutonometrów. To pokaźne stado jest rozdzielane pomiędzy obie osie.

Omoda 9 – przód, fot. Wojciech Krzemiński

W przenoszeniu mocy pomaga automatyczna przekładnia z trzeba fizycznymi przełożeniami pracującymi w kilkunastu trybach. Efekt jest taki, iż 537-konny SUV przyspiesza do 100 km/h w 4,9 sekundy i rozpędza się do 180 km/h.

Ważnym elementem całości jest akumulator trakcyjny o pojemności aż 34,46 kWh. To typ LFP, który zapewnia około 115 kilometrów zasięgu w trybie elektrycznym (cykl mieszany, warunki rzeczywiste). Można go ładować z mocą 70 kW, co przekłada się uzupełnienie energii w zakresie 30-80 procent w 25 minut. Spalanie po rozładowaniu? Około 8 litrów.

537-konny SUV podczas jazdy

Omoda 9 ma naprawdę dużo mocy, co czuć. Niemniej jednak przy takim stadzie oczekiwałbym jeszcze lepszych osiągów. Podobną dynamikę ma 300-konna Cupra Ateca. Co prawda jest znacznie lżejsza, ale nie na tyle, by mówić o masie niwelującej niemal połowę mocy na tle hiszpańskiego auta. Powiedziałbym, iż prezentowany model jeździ, jakby miał około 100 koni mniej, co wciąż jest pokaźną wartością.

Wydaje się, iż przenoszenie mocy też mogłoby być bardziej wydajne. Mocno wciśnięty „gaz” skutkuje buksowaniem tylnej osi – nie tylko na śliskiej nawierzchni. Widać, iż to elektryczność wiedzie tu prym. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby „przód” dołączał się trochę szybciej.

Omoda 9 – tył, fot. Wojciech Krzemiński

Obawiałem się, iż skomplikowana skrzynia będzie pracowała w sposób daleki od optymalnego. Okazało się jednak, iż inżynierowie wykonali kawał dobrej roboty. Nie ma mowy o złym dobrze przełożeń. Poza tym, jest bardzo płynnie, co sprzyja komfortowej jeździe. To w parze ze świetnym wyciszeniem daje efekty godne klasy premium.

Układ hybrydowy jest kolejnym zaskoczeniem – na szczęście pozytywnym. Optymalizuje pracę w taki sposób, by w akumulatorach zawsze znajdowała się wystarczająca ilość energii. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której użytkownik całkowicie rozładowuje baterię. Teoretycznie, jest to możliwe, ale nie podczas normalnej jazdy. System pozostawia 15-20 procent naładowania, co oznacza, iż silnik spalinowy pełni również rolę agregatu prądotwórczego.

Omoda 9 – przód, fot. Wojciech Krzemiński

Zawieszenie świetnie radzi sobie z nierównościami. To poziom porównywalny do Peugeota 5008 i DS 7. Pokonywanie poprzecznych przeszkód nie stanowi żadnego problemu. Jest przy tym naprawdę cicho i przyjemnie.

537-konny SUV posiada szereg przydatnych systemów, które uprzyjemniają jazdę. Można tu wspomnieć o dopracowanej obsłudze głosowej, za której pośrednictwem da się bez angażu rąk otworzyć szyberdach czy zmienić temperaturę w aucie. Tu jednak muszę zwrócić uwagę na brak precyzji z uzyskaniem odpowiednich ustawień klimatyzacji. Mam wrażenie, iż w aucie może być albo bardzo ciepło, albo bardzo zimno – jakby wyświetlane liczby miały znaczenie jedynie orientacyjne.

Układ jezdny pasuje do charakteru „dziewiątki”. Jest miękki, ale wystarczająco precyzyjny. Podczas manewrowania po parkingu pracuje bardzo lekko, a na autostradach zapewnia odpowiedni poziom pewności za „kółkiem”. W tym miejscu warto też zwrócić uwagę na technologię wspierającą. System kamer jest znakomitej jakości. Szkoda tylko, iż asystenci jazdy działają przesadnie inwazyjnie.

Ile kosztuje 537-konny SUV Omody?

Ktoś może uznać, iż istnieją lepsze samochody i na pewno obroni to przykładami. Nie wskaże jednak konkurenta albo zupełnie innego pojazdu oferującego lepszego stosunku ceny do wyposażenia i napędu. Poważnie.

Omoda 9 – tył, fot. Wojciech Krzemiński

537-konny SUV Omody kosztuje 219 900 zł. Za tyle można kupić Skodę Superb Combi Sportline ze 193-konnym dieslem, napędem na obie osie i automatem. Czeskie auto jest godne polecenia, ale ma klasyczne nadwozie i znacznie mniej mocy. Co więcej, chińskie auto posiada topowe wyposażenie już w podstawie. Klient otrzymuje egzemplarz, który oddaje do dyspozycji m.in.:

  • skórzaną tapicerkę
  • oświetlenie full LED
  • wirtualne zegary
  • automatyczną klimatyzację
  • podgrzewaną kierownicę
  • fotele z funkcjami masażu, podgrzewania i wentylacji
  • kanapę z podgrzewaniem, wentylowaniem i pochylaniem oparcia
  • otwierane okno dachowe
  • adaptacyjny tempomat
  • selektor trybów jazdy
  • adaptacyjne zawieszenie
  • indukcyjną ładowarkę
  • funkcję V2L
  • 20-calowe felgi aluminiowe
  • system kamer 540 stopni
  • oświetlenie nastrojowe

Omoda 9 zaskakuje w licznych kategoriach. Nie jest samochodem doskonałym, ale w tej cenie to absurdalnie korzystna oferta na tle potencjalnych rywali. choćby Mitsubishi Outlander PHEV oferujące znacznie gorszą konfigurację wypada blado. Chińczycy mają w rękach naprawdę mocny argument.

Źródło: NaMasce.pl

Idź do oryginalnego materiału