Do adekwatnych decyzji podjętych we adekwatnym momencie trzeba mieć szczęście. Wygląda na to, iż akurat Volkswagen miał tego szczęścia całkiem sporo. Raz, gdy tuż po wojnie Brytyjczycy postanowili odbudować zbombardowaną fabrykę i uruchomić produkcję „samochodu dla ludu”. Kolejny raz, gdy ten samochód zmotoryzował prawie połowę świata. No i wreszcie trzydzieści lat później, gdy mocno już archaicznego Garbusa zastąpiono Golfem – czyli autem, które wyznaczyło standard segmentu kompaktów do tego stopnia, iż zaczęto o nim mówić „segment Golfa”.
Ale niejako w cieniu operacji z Golfem udało się powtórzyć sukces w oczko niższym, a zyskującym popularność segmencie. Tym razem szczęśliwą decyzją okazało się przejęcie produkcji nowego Audi 50 (marki przecież nie tak dawno kupionej przez VW) i nazwanie tego samochodu Volkswagenem Polo. Ten mniejszy brat Golfa zaskoczył na rynku równie dobrze i od prawie 50 lat też uznawany jest za samochód, który w pewnym sensie wyznacza standard segmentu B.
Gdy pod koniec XX wieku do koncernu VAG dołączyły Seat i Skoda, Volkswagen Polo stał się podstawą dla modeli Fabia i Ibiza. Przez lata tak to się kręciło – nowa generacja Polo oznaczała szybki debiut nowych modeli koncernowych braci. Ale w zeszłym roku coś się zmieniło. Jedynym nowym modelem okazała się Fabia, a Polo i Ibiza poddano jedynie liftingowi. A to znaczy, iż na całkiem nową generację jeszcze ze dwa lata poczekamy…
Polo po liftingu
Zatem zmiany w poliftowym Polo są jedynie kosmetyczne, choć zauważalne. Nowe światła, z przodu całkowicie LEDowe z charakterystyczną świetlną listwą przez całą szerokość samochodu (dość droga opcja), z tyłu powiększone i zachodzące na klapę bagażnika. Do tego oczywiście nowe felgi, inne zderzaki, czyli wszystko, co pozwala z jednej strony zachować rozpoznawalność, z drugiej – wyraźnie zaakcentować wprowadzone nowości. Volkswagen Polo jednak przez cały czas wygląda doskonale, choć ewidentnie przeznaczony jest dla klientów ceniących nieco bardziej stonowaną, konserwatywną stylistykę.
Wnętrze
Szoku nie doznamy także po otwarciu drzwi. Tu zmiany są chyba jeszcze mniej widoczne, dotyczą głównie środkowego tunelu i nowych multimediów. Działających, trzeba dodać, i na szczęście z zachowanym starszym interfejsem oraz sterowaniem przyciskami i pokrętłami. Dotykowy jest natomiast panel klimatyzacji (opcjonalny), chociaż tu trudno się czepiać, bo działa całkiem intuicyjnie, niemal tak samo dobrze, jak ten klasyczny z pokrętłami. Nowa jest też dźwignia wyboru przełożeń. Reszta – kierownica (z przyciskami, nie „głaskami”), cyfrowe zegary, fotele, panele w drzwiach – są takie, jak były, i dobrze. Dzięki temu Volkswagen Polo ma w sobie to coś, co pozwala błyskawicznie przyzwyczaić się do samochodu.
Zajęcie idealnej pozycji za kierownicą trwa chwilę, a potem już można jechać i zawsze będzie wygodnie. Wszystko jest tam, gdzie się tego spodziewamy, żadne nowoczesne udziwnienia nie psują ergonomii. Pod tym względem Volkswagen od dawna jest wzorem. Obserwując wyczyny konkurencji, próbującej na siłę coś zmienić, będzie nim jeszcze długo. jeżeli coś przeszkadza, to zdecydowanie nienajwyższego lotu twarde plastiki, choć trzeba uczciwie przyznać, iż przynajmniej porządnie spasowane i zmontowane. Ale jak to będzie wyglądać po przejechaniu ponad stu tysięcy kilometrów, wolę nie prorokować.
Kolejna kwestia to wyjątkowo niekonsekwentna specyfikacja. Samochód testowy to wersja Style, czyli z wyższej półki cenowej. Dodatków jest sporo, ale zapomniano na przykład o prostym „pakiecie zimowym”, czyli ogrzewanych fotelach i kierownicy. Tradycyjnie, z kluczyka, trzeba też otwierać i uruchamiać. Tak, wiem, iż to tylko segment B. Natomiast przy cenie dobrze przekraczającej sto tysięcy złotych ogrzewane fotele raczej trudno traktować jak ekstrawagancję.
Trzycylindrowy silnik
Żadnych nowości nie ma (a w całkiem nowym modelu pewnie też nie będzie) pod maską. Trzycylindrowe 1.0 TSI to jednostka, którą Volkswagen pcha do każdego niemal samochodu. Jakby mogli, to pewnie i do Passata by włożyli… Teoretycznie dla samochodu wielkości Polo nie powinna być żadnym problemem, w końcu ma 110 KM i 200 Nm momentu. Ale ten silnik ma wszystkie wady trzycylindrówki – okropny dźwięk, niską kulturę pracy, silne wibracje. Może przesadzam, może jestem do tych konstrukcji uprzedzony – a może jednak nie mylę się twierdząc, iż to ślepa uliczka w rozwoju motoryzacji.
Skrzynia DSG
Na plus trzeba dodać, iż chyba zmieniono oprogramowanie skrzyni DSG w trybie Normal, bo choćby jakoś to jedzie (w modelach sprzed liftu nie chciało). Oczywiście, nie dotykamy trybu Eco, bo to klasyka WLTP – samochód staje się dramatycznie powolny, a skrzynia zachowuje się jakby zapominała o możliwości zredukowania biegu. I równie oczywiście natychmiast wyłączamy system Start-Stop, bo rozrusznik będzie trząść samochodem przy każdym uruchamianiu. Żeby było śmieszniej, przy zupełnie normalnej jeździe wcale nie jest oszczędnie – średnia to okolice siedmiu litrów na 100 kilometrów. Czyli poziom spokojnie osiągalny dla większego, czterocylindrowego silnika 1.5 TSI. Będę może nudny, ale kolejny raz powtórzę, iż Volkswagen potrzebuje czterocylindrowego silnika mniejszego od 1.5 TSI – takiego jak kiedyś dobrze sprawdzający się 1.2 TSI. Który, notabene, wycofano zastępując go trzycylindrówką właśnie.
Mimo wszystkich zastrzeżeń Volkswagen Polo przez cały czas jest samochodem, który nie musi równać do innych. To inni muszą równać do Polo. Ale spać spokojnie nie można, bo przy takim pułapie cenowym (ponad 100 tys.) konkurencja ma sporo do zaoferowania. Na przykład Renault Clio z czterocylindrowym silnikiem 1.3 TCe 130 KM. Gdyby Polo było dostępne z podobnym silnikiem, pewnie bym je wybrał. Ale jedyna szansa na cztery cylindry w Polo to wariant GTI. A to już zupełnie inny samochód. Cóż, Volkswagen miał dużo szczęścia do adekwatnych decyzji, wygląda jednak na to, iż ten limit już się wyczerpał.
Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak
Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.
Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.