Wszystkie chińskie marki samochodów w Polsce. Bez znajomości tych nazw dasz plamę w towarzystwie

10 miesięcy temu

Chińskie marki samochodów w Polsce zaczynają pojawiać się w coraz większych ilościach. Które z nich warto znać, bo kto wie – może to właśnie z taką plakietką na masce kupimy nasz kolejny samochód? O te.

Uwaga, wbrew pozorom jest tego całkiem sporo. A lista ta pod koniec tego roku albo w przyszłym może być jeszcze dużo, dużo dłuższa.

Oraz nie, nie będzie Volvo. Dostawczaki i mikrosamochody możemy też na razie odpuścić.

Chińskie marki samochodów w Polsce:

Przy czym ich kolejność nie będzie do końca alfabetyczna – raczej posortowałem je według faktycznej dostępności i powagi wejścia na nasz rynek. Ok, tak mniej więcej posortowałem.

MG

MG4

Można już kupić i choćby da się zauważyć „tak o” pierwsze egzemplarze na drogach. W ofercie aktualnie są trzy samochody – spalinowy crossover MG ZS, trochę większy SUV w postaci również spalinowego MG HS, a także elektryczny, kompaktowy hatchback, czyli MG4.

MG HS

Czym kusi MG? Przede wszystkim zaskakująco niskimi jak na obecne czasy cenami. ZS zaczyna się od mniej niż 80 000 zł, co – biorąc pod uwagę wyposażenie – trzeba uznawać za okazję.

BAIC

Beijing 5

Kolejne wejście „na poważnie” – na razie oferowane są dwa modele, niedługo do oferty dołączy trzeci. Żeby nie było nudno, zarówno Beijing 3, jak i modele 5 i 7 są SUV-ami/crossoverami, przy czym o ile 3 wygląda – powiedzmy – atrakcyjnie cenowo, o tyle od 5 i 7 trochę już wizualnie czuć pieniądz.

Ceny? Beijing 3 zaczyna się, podobnie jak MG ZS, od zaskakująco niskich 78 900 zł. Dużo atrakcyjniejsza z zewnątrz „Piątka” to już 127 900 zł, natomiast na ceny 7 trzeba jeszcze poczekać.

Ach, przy okazji – żadne z tych aut nie jest elektryczne.

Maxus

Euniq6

Aż 9 modeli samochodów, ale jako tako osobowych mamy 3 – reszta to albo pick upy, albo różne warianty samochodów dostawczych, które w tym zestawieniu interesują nas odrobinę mniej.

Najbardziej osobowy z tych wszystkich modeli jest Euniq6 SUV, czyli… tak, SUV, do tego elektryczny. Kosztuje 179 000 zł (nie licząc dotacji) i dostępny jest w jednej wersji – z akumulatorem 70 kWh i adekwatnie pełny wyposażeniem, tj. m.in. tempomatem adaptacyjnym, panoramicznym dachem czy elektryczną pokrywą bagażnika.

Oprócz tego do wyboru pozostało 6-miejscowe MPI w postaci Euniq5 (199 000 zł, również elektryczne) oraz 7-miejscowe MPW, czyli MIFA9, wycenione na odważne 356 577 zł.

Seres

Póki co w ofercie jest jeden model, czyli Seres 3, a więc kompaktowy (4,39 m) crossover z napędem elektrycznym. Cena? 187 500 zł, jeżeli nie brać pod uwagę rządowych dopłat. W zamian za to dostaniemy m.in. pakiet akumulatorów o pojemności 53 kWh, zasięg do 330 km i silnik o mocy 162 KM, zapewniający sprint do setki w 8,9 s.

Więcej o autach marki Seres przeczytasz tutaj. A tutaj o Seresie 5.

Hongqi

Jeden model, ale z grubej rury, bo elektrycznego E-HS9 raczej nie da się przegapić na ulicy, szczególnie biorąc pod uwagę, iż ma ponad 5,2 m długości i ponad 2 m szerokości. Poza tym ma być też wyposażony „pod korek”, wliczając w to choćby system miękkiego domykania drzwi, cały pakiet systemów bezpieczeństwa i równie monstrualny co on sam akumulator o pojemności do 99 kWh.

Polski cennik zaczyna się od 345 000 zł za wersję Business i kończy na 445 900 zł za odmianę President, więc mamy tutaj rozstrzał cenowy od okolic Mercedesa GLE, aż po prawie GLS-a.

Omoda

Nie da się jeszcze wprawdzie zamówić modelu 5, ale już mniej więcej wiemy, czego się spodziewać. Przede wszystkim dobrej ceny – spalinowy wariant, oferujący prawie 200 KM, ma kosztować nieco ponad 110 000 zł za wersję podstawową i mniej niż 130 000 zł za „pełny wypas”.

Jak więc widać – chińskie marki wcale niekoniecznie muszą oznaczać zalew samochodów elektrycznych (ale elektryczne też będą, spokojnie).

Voyah

Voyah Free

Dwa modele, oba raczej z kategorii tych droższych. Pierwszy z nich to duży (4,9 m) i potwornie mocny SUV, którego nazwa to wprawdzie „Free„, ale tak naprawdę będzie kosztować od 329 000 zł. Drugi to natomiast Dream(er?), który jest modelem wybitnie chińskim, czyli monstrualnym MPV z luksusowymi fotelami, przewidzianym raczej do wożenia kogoś ważnego z tyłu, niż do bycia kierowanym przez kogoś ważnego.

Voyah Dream

Jedno i drugie auto oferuje napęd elektryczny, przy czym Free występuje też w wersji z range extenderem, chociaż trudno póki co stwierdzić, czy taka wersja oferowana będzie w Polsce.

Skywell

Skywell ET5

Jeden pojazd, czyli spory (4,7 m) elektryczny SUV z zasięgiem do 520 km (akumulator 72 kWh) i mocą do 204 KM. Cennik startuje od 208 990 zł brutto za wersję Comfort i 229 990 zł za odmianę Luxury, do której można jeszcze dokupić za kilka tysięcy skórzaną tapicerkę w kolorze szarym lub brązowym (czarna bez dopłaty) oraz system kamer 360 stopni.

Poza tym jeden i drugi wariant jest mocno doposażony, choć w tym tańszym nie znajdziemy chociażby tak niezbędnych dodatków jak 129 kolorów oświetlenia dopasowujących się do muzyki.

Nio

Póki co samochody są sprowadzane przez prywatnego importera. Cena za model ET7 wynosi 279 000 zł, ale w tej cenie nie zawarto… kosztu akumulatora. Za 75 kWh trzeba dopłacić 56 000 zł, natomiast za 100 kWh – 98 000 zł, przy czym można wybrać opcję abonamentową. Więcej o Nio ET7 można przeczytać tutaj.

LEVC

Londyńskie taksówki i wyglądające jak londyńskie taksówki elektryczne samochody dostawcze. Daję jako ciekawostka, bo prawdopodobnie nikt nie zastanawiał się, czy kupić np. Kię Niro, czy może jednak TX Shuttle.

Więcej o LEVC można przeczytać tutaj.

Dużo. A nie mówiłem?

Idź do oryginalnego materiału