Volkswagen Passat 2024 jest wielki i… sportowy w prowadzeniu. Myślicie, iż zaszkodziło mi drugie śniadanie i plotę trzy po trzy? Zapraszam na wrażenia z pierwszej jazdy wersją 2.0 TDI.
Passat. Oto, jak brzmiała przez lata odpowiedź na wiele motoryzacyjnych pytań. Potrzebujesz auta służbowego? Weź nowego Passata. Szukasz taniego kombi, do którego władujesz mnóstwo klamotów na działkę i podepniesz przyczepkę do haka? Passacik B5 na ciebie czeka. Chcesz coś szybkiego, ale żeby nie rzucało się w oczy? Passat R36 albo po prostu z motorem 3.2 nada się w sam raz. Passaty kochali menadżerowie i dyrektorzy, a najbardziej – ludzie trudniący się przewożeniem paliwa przez wschodnią granicę.
Teraz witamy Passata numer dziewięć
Kiedyś premiera nowej generacji Passata byłaby wydarzeniem na miarę premiery nowego Bonda. Dyskusje w pubach, firmowych kuchniach i na trybunach szkolnych sal sportowych byłyby zdominowane przez temat „czy warto wymienić na nowy model”, ewentualnie „diesel czy benzyna?” (a potem i tak wygrywało TDI). Teraz sprawa przycichła i jest trochę jak sześćdziesiąty sezon kolejnego show o tańcu, tańcu na lodzie albo śpiewaniu pod prysznicem. Nie ma tej mocy, co kiedyś.
Powody są różne. Inwazja SUV-ów, coraz lepsza i łatwiej dostępna oferta marek premium, włażąca do każdego segmentu z butami elektromobilność – to tylko niektóre z nich. Passat ma coraz mniej rywali, ale i coraz mniej wersji i prawdopodobnie też coraz mniej klientów. Czy jednak generacja B9 potrafi obronić honor swojej nazwy? Czy zostało w nim coś ze starych, dobrych Passatów? Przekonywałem się o tym podczas pierwszej jazdy. Sprawdźmy, jaki nowy Volkswagen Passat B9 jest, a jaki niekoniecznie.
Nowy Passat nie jest sedanem. I nie będzie, za żadne skarby
„Ale wielki” – pomyślałem po ujrzeniu tego wozu na własne oczy. Wyłączcie nieprzyzwoite żarty i skojarzenia, to naprawdę kawał wozu. Mierzy ponad 4,9 metra, co oznacza, iż gra adekwatnie w tej samej klasie pod względem wymiarów, co Audi A6 Avant. Różnice między nimi są kosmetyczne. Passat B9 jest też szerszy i dłuższy od swojego poprzednika, a jego rozstaw osi zbliża się do granicy trzech metrów.
Kombi jest jedyną wersją w gamie. Nie ma już sedana, a chętni na liftbacka muszą iść po Skodę Superb. Obydwa te modele są ze sobą mocno spokrewnione i powstają w tej samej fabryce w Bratysławie. Zakład w Niemczech, który produkował wcześniejsze Passaty przez długie lata, już się tym nie zajmuje.
Jak wygląda VW Passat 2024? jeżeli mnie pytacie, powiedziałbym o nim, iż jest raczej „sympatyczny”, a nie „ładny”. O wiele bardziej wolałem wygląd generacji B8. Była bardziej agresywna. Nowa wersja, niestety, przypomina trochę elektryczne modele marki – i to nie jest komplement. Przód jest trochę pozbawiony wyrazu, mimo „uśmiechniętego” wlotu w zderzaku. Bok wydaje się nienaturalnie wydłużony, a tył prezentuje się nijako. Sytuację poprawia trochę czerwony lakier. No dobrze, ale Passat nigdy nie był od czarowania stylem. Jak chcecie samochodowy odpowiednik zamszowych mokasynów, idźcie do Alfy. VW to buty Ecco.
2. W środku Passat B9 jest o niebo bardziej ergonomiczny od ID.7
I całe szczęście! Testowałem ID.7 kilka dni temu i do dziś na wspomnienie obsługi tamtejszej kierownicy psuje mi się humor i muszę zaparzyć sobie herbaty na pocieszenie. Na szczęście w Passacie przyciski haptyczne – czyli dotykowe – ustąpiły już miejsca starszego typu, klasycznym guzikom. I dobrze, bo nie warto tu kombinować.
Główny punktem wnętrza jest oczywiście gigantyczny ekran. System działa dość płynnie (w odróżnieniu np. od tego, co pamiętam z wczesnych Golfów VIII), a w razie gdyby ktoś nie mógł znaleźć odpowiedniej opcji, może wywołać asystenta głosowego (a raczej asystentkę, Idę). Zwykle się udaje, ale nie zawsze. Jak przystało na tego typu systemy.
Ogólne wrażenie z obsługi Passata B9 jest jednak dobre. Nie ma tu co prawda konfigurowalnego pokrętła, jak w Tiguanie. Tam kierowca może sobie wybrać, czy przełącznik ma obsługiwać głośność, tryby jazdy czy oświetlenie ambiente. Tutaj pokrętła nie ma, a jedynym klasycznym, fizycznym przyciskiem w tym rejonie kokpitu jest ten od… elektrycznego hamulca manualnego.
3. Z tyłu miejsca jest po prostu bardzo dużo
To byłby skandal, gdyby przy tak pokaźnej długości Passat nie był w drugim rzędzie przepastny. Na szczęście jest. Coś za coś – może i ledwo mieści się na zwyczajnym miejscu parkingowym (czy auta przestaną kiedyś rosnąć czy doczekamy się pięciometrowych kompaktów?), ale za to z tyłu prawie można założyć nogę na nogę. Miejsca jest mnóstwo w każdą stronę.
Bagażnik ma 690 litrów. To więcej niż we wspomnianym A6 Avant i dokładnie tyle samo, co w Superbie kombi. Przypadek? Nie sądzę!
4. Nowy Passat 2024 jeździ tak, jak nigdy wcześniej
Nie mówię wcale o rodzaju zasilania. Passat nie jest elektryczny. Rolę wozu tej klasy, ale na prąd, pełni ID.7. Pod maską testowanego egzemplarza staroświecko, choć dość cicho, klekotał sobie dobrze znany diesel 2.0 TDI. To bez wątpienia jeden z najlepszych – albo najlepszy – wybór do auta tej wielkości, służącego przecież głownie do pokonywania tras.
Motor ma 150 KM, póki co nie da się kupić Passata z mocniejszym dieslem, ale to niedługo się zmieni. Opisywana wersja też nie jest wcale ślamazarna. Zza kierownicy Passat wydaje się mocniejszy niż jest naprawdę, żwawo reaguje na gaz i dziarsko się rozpędza. 9,3 s do setki na papierze nie robi wrażenia, ale na żywo VW jeździ, jak trzeba. Ile pali? Czekam na dłuższe jazdy, ale podczas spokojnego poruszania się bez problemu da się zobaczyć na komputerze pokładowym piątkę z przodu.
Czytaj również:
- Nowy Volkswagen Golf wjeżdża na białym koniu. Ma to, na co czekaliście oraz to, o co nie prosiliście
- Siedziałem w nowym Volkswagenie Passacie. Czekam na ostatni taniec z dieslem
- Jeździłem nowym Volkswagenem Tiguanem. Jest bezwstydnie spalinowy. RAV4 przebiera kołami z nerwów
Volkswagen Passat B9 mocno wyróżnia się jednak na tle poprzedników swoim układem kierowniczym. Wcześniejsze Passaty były poprawne jak rozprawka na maturze, ale angażowały kierowcę równie mocno, co serial po fińsku. Nowa generacja jest w tej kwestii dużym skokiem. Jego kierownica działa wyjątkowo precyzyjnie, auto jest niezwykle zwarte w prowadzeniu (mimo wielkich wymiarów) i bardzo bezpośrednie w reakcjach. Sportowy Passat? To za dużo powiedziane, ale po wielkim kombi z dieslem nie spodziewałem się takiej dozy charakteru.
5. Passat 2024 spodoba się tym, którzy lubią Passaty
Nie jestem przekonany, czy nowa generacja (cena testowanego egzemplarza: ponad 200 000 zł) sprawi, iż klienci, którzy jeżdżą teraz SUV-ami, wrócą do niżej zawieszonego auta. Miałoby to swoje zalety, bo Passat naprawdę dobrze skręca, jest przestronny (a raczej: przestronniejszy od większości SUV-ów) i cichy. Generacja B9 będzie jednak raczej tylko czymś na kształt publikacji w zaangażowanej politycznie prasie – czyli przekonywaniem przekonanych. Kto lubił Passata B8, polubi i jego następcę, mimo bardziej bezpłciowej stylistki. Powstał według tego samego przepisu, tyle iż jest bardziej głosowo-cyfrowy. Ale nie zepsuć czegoś, co jest dobre to przecież też wyczyn. Czekam na dłuższy test.