Toyota odświeża swojego najbardziej rozpoznawalnego twardziela. Hilux dziewiątej generacji ma wyglądać nowocześniej, być bardziej komfortowy, ale przede wszystkim – po raz pierwszy dostał wersję elektryczną. Tak, ten sam Hilux, który kojarzy się raczej z koparkami, błotem i dźwiękiem diesla, teraz da się naładować z gniazdka.
Elektryczny Hilux – w końcu się doczekaliśmy
Toyota przez lata udawała, iż temat elektryfikacji pick-upów jej nie dotyczy. W końcu Hilux to przecież synonim prostoty i wytrzymałości. Ale czasy się zmieniają. W 2026 roku w ofercie pojawi się Hilux BEV, czyli wersja całkowicie elektryczna.
Akumulator ma 59,2 kWh, zasięg około 240 km, a napęd na cztery koła realizują dwa silniki – po jednym na każdej osi. Nie są to liczby, które rzucają na kolana, ale Hilux nigdy nie był samochodem do bicia rekordów na autostradzie. Ma dowieźć, pociągnąć i przeżyć – i w tym elektryk raczej nie zawiedzie.
Toyota chwali się też tym, iż auto przez cały czas ma klasyczną ramową konstrukcję i zdolność brodzenia na poziomie poprzednich wersji. Innymi słowy: możesz nim wjechać w rzekę i przez cały czas mieć gwarancję.
Hilux mild-hybrid 48V – wersja dla tych, co nie chcą prądu
Dla klientów, którzy na razie nie planują ładować auta z kabla, Toyota przygotowała Hiluxa mild-hybrid 48V. To przez cały czas dobrze znany 2,8-litrowy diesel, ale wspierany przez mały system elektryczny, który ma pomóc przy ruszaniu i przyspieszaniu.
Różnice w osiągach pewnie będą minimalne, ale chodzi o kulturę pracy i trochę niższe spalanie. No i oczywiście o to, żeby w papierach wyglądało bardziej ekologicznie. Produkcja tej wersji ruszy w iosnę 2026 roku.
Na rynkach Europy Wschodniej (czyli także w Polsce) przez cały czas dostępne będą klasyczne silniki – diesel 2.8 i benzyna 2.7. Toyota wie, iż tu jeszcze nikt nie zamierza żegnać się z ropą.
Nowy wygląd – bardziej „cywilizowany” niż terenowy
Z zewnątrz Hilux 2026 wygląda, jakby trafił na siłownię i do stylisty z Lexusa. Przód jest masywny, światła węższe, a grill zastąpiono czarnym panelem w wersji elektrycznej. To przez cały czas pick-up, ale mniej roboczy, bardziej „lifestyle’owy”.
W środku też sporo zmian – większy ekran (12,3 cala), cyfrowe zegary i zupełnie nowa deska rozdzielcza. Inspiracja Land Cruiserem jest widoczna gołym okiem. Materiały lepsze, ergonomia dopracowana, a do tego kilka współczesnych gadżetów – bezprzewodowe ładowanie telefonu, USB-C dla pasażerów z tyłu i aplikacja MyToyota do zdalnego podglądu auta.
Więcej elektroniki, mniej fizycznych przełączników
Hilux dostał elektryczne wspomaganie kierownicy (EPS) – po raz pierwszy w historii modelu. W teorii ma być lżej, precyzyjniej i bez szarpania kierownicy w terenie. Do tego Toyota dorzuciła pełen pakiet systemów bezpieczeństwa T-MATE, czyli wszystko od monitorowania martwego pola po system awaryjnego zatrzymania pojazdu.
Nie zabrakło też aktualizacji systemu „over the air”, więc Hilux wreszcie nadąża technologicznie za współczesnymi SUV-ami.
A co z wodorem?
Toyota nie byłaby sobą, gdyby nie miała planu na przyszłość. W 2028 roku do gamy Hiluxa ma dołączyć wersja wodorowa, wykorzystująca technologię ogniw paliwowych. Brzmi futurystycznie, ale to też zapowiedź kierunku, w jakim Toyota zamierza rozwijać swoje użytkowe auta.
Kiedy na rynku?
Elektryczny Hilux (BEV) ma trafić do przedsprzedaży w grudniu 2025 roku, natomiast wersja mild-hybrid pojawi się kilka miesięcy później, na wiosnę 2026. Na drogi więc wyjedzie najprawdopodobniej w drugiej połowie przyszłego roku.
















