Spotkanie z gwiazdami Mercedesa: ruszyłem do Niemiec, żeby zobaczyć przyszłość elektromobilności

2 godzin temu
Dokąd zmierza świat samochodów zasilanych prądem? Szukając odpowiedzi na to pytanie, trafiłem do Monachium, na targi IAA Mobility, gdzie mogłem poznać z bliska nową odsłonę bestsellerowego SUV-a z gwiazdą na masce. Oto trzecia odsłona Mercedesa GLC, wyposażona w mocarny napęd elektryczny, zbudowana na nowej platformie, powiększona i sięgająca pełnymi garściami z technologii AI.


Zdaniem organizatorów IAA Mobility (International Automobile Exhibition) to coś więcej, niż targi motoryzacyjne – to największa w Europie platforma skupiająca się na szeroko pojętej mobilności w jej najnowocześniejszej odsłonie.

Natomiast nowy Mercedes GLC, który trafi do sprzedaży w pierwszej połowie przyszłego roku, jest czymś więcej, niż li tylko odświeżoną wersją znanego i lubianego SUV-a.

To konstrukcja, która pokazuje kierunek rozwoju marki ze Stuttgartu. Marki, która – podkreślmy – na razie nie odcina się całkowicie od pojazdów spalinowych, ale robi naprawdę wiele, żeby jej samochody elektryczne oferowały wyłącznie to, co w napędzie BEV jest naprawdę dobre, wygodne i ekscytujące.

Po pierwsze: wyrazista prezencja


Tym, co przyciąga uwagę zdecydowanie najmocniej, jest przód tego wozu: styliści Mercedesa postawili na masywny grill, na którym umieszczono trójramienną – ogromną i podświetlaną – gwiazdę. Oprócz tego na atrapie chłodnicy znajdziemy aż 942 punkty świetlne (na życzenie mogą emitować efektowne animacje) oraz spore ilości chromu…

Efekt? Tutaj nie ma miejsca na fałszywą skromność, bo ten samochód nie zamierza być dyskretny i zachowawczy. Już z daleka komunikuje światu, iż jest ultranowoczesnym reprezentantem klasy premium i nie zamierza się tego wstydzić.

Założę się, iż choćby o ile nie należysz do zwolenników tak ekspresywnego dizajnu, to gdy zobaczysz nowego GLC w swoim lusterku wstecznym, odruchowo poczujesz do niego respekt…

Nijakości i nudy nie odnotowano również z tyłu, gdzie umieszczono podwójne światła LED. Dodajmy, iż są animowane i ozdobione – tak samo zresztą jak reflektory – motywem trójramiennej gwiazdy.

W projekcie nie zabrakło też muskularnych przetłoczeń karoserii (są trudne do uchwycenia na zdjęciach, zdecydowanie dobitniej prezentują się na żywo) tudzież rozmaitych smaczków stylistycznych, dzięki którym trzecia generacja GLC prezentuje się i dynamicznie, i naprawdę nowocześnie. Jednak, co istotne, nie ma tutaj miejsca na przesadny futuryzm. Dlaczego?

– Klient Mercedesa woli tradycyjne proporcje nadwozia; sprawdzone i znane z samochodów spalinowych. Nie oczekuje zbyt odważnych eksperymentów tam, gdzie nie są wskazane – wyjaśnia mi w Monachium Tomasz Mucha, menedżer ds. komunikacji korporacyjnej i produktowej w polskim oddziale firmy Mercedes-Benz.

Ja dodam tylko, iż spodobały mi się również nawiązania stylistyczne do historii marki, takie jak w przypadku omawianego wcześniej grilla: tak, jest ultranowoczesny i naszpikowano go niemal tysiącem punktów świetlnych. Jednak całość kojarzy się z osłonami dawnych chłodnic; tych, które pamiętamy z Mercedesów produkowanych wiele dekad temu.

Po drugie: długodystansowiec z małym apetytem


– Od roku 2018, czyli od momentu, gdy do salonów trafił nasz pierwszy model BEV, paradygmat samochodu elektrycznego zmienił się w niesamowitym wręcz stopniu. Jazda od ładowarki do ładowarki? To zdecydowanie przeszłość. Spójrzmy na nowego Mercedesa GLC: przecież ten masywny SUV o mocy 490 koni mechanicznych i z napędem na wszystkie koła może przejechać choćby 713 kilometrów na ładowaniu, a więc mówimy o zasięgu porównywalnym z niejednym samochodem spalinowym – mówi Tomasz Mucha.

W jaki sposób inżynierowie zacierają granice pomiędzy motoryzacją zasilaną prądem, a światem paliw kopalnych? Weźmy na tapet głównego bohatera tego materiału: w GLC użyto nowej generacji ogniw litowo-jonowych o bardzo wysokiej gęstości energetycznej, które współpracują z zaawansowaną architekturą 800 V.

Przepisem na sukces jest tutaj połączenie dużej (94 kWh) pojemności akumulatora z całym wachlarzem rozwiązań obniżających zużycie prądu.

Dopracowana aerodynamika (współczynnik oporu powietrza wynosi zaledwie 0,26). Wysoka – bo sięgająca choćby 300 kW – moc rekuperacji. Nowe reflektory DIGITAL LIGHT z technologią micro-LED, które są nie tylko jaśniejsze, ale i o 50 proc. bardziej energooszczędne, niż w poprzedniej generacji modelu GLC…

To zaledwie niewielka część tych trików technologicznych, dzięki którym ten SUV ma konsumować średnio od 14,9 do 18,8 kWh na sto kilometrów. No i które sprawiają, iż każdy, kto peroruje o tym, iż “samochody elektryczne nadają się wyłącznie do jazdy wokół komina”, wychodzi na ignoranta, który przegapił fakt, iż mamy rok 2025.

Inżynierom Mercedesa należą się też gratulacje za fakt, iż układ elektroniczno-elektryczny nowego GLC jest nie tylko łatwo dostępny od spodu pojazdu, ale i modułowy. Dołóżmy do tego przykręcaną, a nie klejoną pokrywą akumulatora, a otrzymujemy przepis na pojazd BEV, który ułatwia i upraszcza diagnostykę, serwisowanie oraz ewentualne naprawy.

Zadaniem nowej architektury 800 V jest nie tylko wydłużanie zasięgu, ale i skracanie czasu spędzanego przy ładowarkach. Elektryczny Mercedes GLC może pobierać prąd o mocy 330 kW, co według producenta przekłada się na scenariusz następujący: zaledwie dziesięciominutowy “zastrzyk energetyczny” pozwala na przejechanie kolejnych 303 kilometrów zgodnie z procedurą WLTP.

Aby komfort życia jego posiadacza był jeszcze wyższy, pomyślano też o inteligentnej nawigacji, która pomaga znaleźć i zarezerwować najbliższe punkty ładowania oraz przygotowano samochód do połączenia z siecią energetyczną, dzięki czemu GLC może służyć jako źródło zasilania dla domu.

Bardzo istotny jest też intensywny rozwój infrastruktury: do końca tej dekady Mercedes zapowiada utworzenie około dziesięciu tysięcy własnych punktów ładowania na całym świecie. Jak słyszę w Monachium: część z nich powstanie już w tym roku nad Wisłą.

Po trzecie: rozrywka w wydaniu inteligentnym


Czas wsunąć się do kabiny tego SUV-a… Pierwszą rzeczą, która może tutaj wręcz wprawić w osłupienie, jest kokpit z gigantycznym wyświetlaczem MBUX HYPERSCREEN – największym, jaki Mercedes kiedykolwiek zamontował w samochodzie.

Ekran rozciąga od lewego do prawego słupka, a jego przekątna wynosi – uwaga! – 39,1 cala, czyli… 99,3 cm. Zapewnia to istny ocean możliwości, na czele z konsumpcją rozmaitych treści multimedialnych i wykorzystaniem całego potencjału technologii AI.

Nowy GLC korzysta z czwartej generacji MBUX-a, czyli pierwszego na świecie samochodowego systemu informacyjno-rozrywkowego, w którym zintegrowano sztuczną inteligencję od Microsoftu i Google’a oraz z systemu operacyjnego MB.OS, czyli swoistego “supermózgu AI”.

Dzięki temu interakcja z samochodem wchodzi na zupełnie nowy poziom, a GLC nie ogranicza się do standardowego wysłuchiwania prostych komend głosowych (“Hej Mercedes…”). Owszem, możesz poprosić go o, dajmy na to, podniesienie lub obniżenie zawieszenia, ale do dyspozycji masz też bardzo inteligentnego asystenta, z którym da się porozmawiać praktycznie o wszystkim i który z dnia na dzień coraz lepiej poznaje potrzeby i oczekiwania właściciela.

Dzięki zaawansowanym algorytmom sztucznej inteligencji możemy z tym wozem nie tylko podyskutować o życiu (używając naturalnie formowanych zdań), ale też w sposób lekki, łatwy i przyjemny instalować kolejne aplikacje (w tym momencie jest ich ponad czterdzieści; to m.in. Disney+ oraz Microsoft Teams), do uwierzytelniania używając technologii Face ID.

– To dopiero początek, aplikacji będzie coraz więcej. A co przyniesie przyszłość? Myślę, iż za jakiś czas bez wysiadania z samochodu będziemy mogli kupić bilety na koncert albo zrobić zakupy do lodówki; możliwości są praktycznie nieograniczone – twierdzi Tomasz Mucha z firmy Mercedes-Benz…

…od siebie dołożę to: podoba mi się fakt, iż projektanci tego samochodu wiedzieli, kiedy idealnym rozwiązaniem jest futurystyczna wręcz nowoczesność, a kiedy warto pozostać przy rozwiązaniach tradycyjnych.

Świetnym przykładem może być powrót fizycznych elementów sterujących na kierownicy – bo powiedzmy sobie szczerze: pokrętło głośności i kołyskowy przełącznik tempomatu są lepsze od gładzików.

Po czwarte: luksus i relaks w wydaniu ekologicznym


Spoglądając w górę, ujrzymy ogromny dach panoramiczny SKY CONTROL, w którym można nie tylko zmieniać poziom przejrzystości. Gdy zapragniemy, można liczyć też na zapierające dech w piersi widowiska. Przykład? Wydaj polecenie, a na dachu wyświetlą się 162 gwiazdy, które zatopiono w tej wielkiej tafli szkła. Daję słowo, iż to relaksuje.

Kolejne dawki luksusowego komfortu serwują fotele z funkcją masażu, mogące pochwalić się certyfikatem AGR, czyli niemieckiej organizacji non-profit, która promuje zdrowie kręgosłupa.

Jeżeli nie chcesz tapicerki, do stworzenia której wykorzystano ja-kie-kol-wiek elementy zwierzęce, zainteresuje cię fakt, iż nowy Mercedes GLC zdobył też certyfikat organizacji The Vegan Society.

– Pod tym kątem przebadano ponad sto różnych komponentów samochodu, a Mercedes jest pierwszym na świecie producentem, który zdobył wspomniany certyfikat. To proces, który zamierzamy ciągle rozwijać, a dotyczy nie tylko samych materiałów, ale i zmniejszaniu emisji CO2 na całym etapie dostaw – klaruje Tomasz Mucha.

Ja – z perspektywy człowieka moszczącego się we wnętrzu tego SUV-a – zauważę jedynie, iż wszystkie użyte tutaj materiały (takie jak np. syntetyczna skóra ARTICO) sprawiają świetne wrażenie. Owszem, jest wegańsko, ale nie ucierpiały na tym wrażenia, jakich oczekujemy od klasy premium.

Czas porozmawiać o przestrzeni, którą oferuje ta konstrukcja. Mercedes GLC urósł i jest samochodem długim na 4845 milimetrów. Zwiększył się też rozstaw osi (do 2972 mm), a kabina stała się zauważalnie bardziej przestronna, niż w poprzedniku, czyli w samochodzie, w którym zdecydowanie trudno narzekać na ciasnotę.

Elektryfikacja modelu pozwoliła też na zwiększenie walorów transportowych: do dyspozycji otrzymujemy nie tylko bagażnik główny (od 570 do 1740 litrów po złożeniu oparć kanapy), ale i przedni (tzw. frunk).

Po jego otwarciu – co można zrobić dotykowo, muskając logo Mercedesa na pokrywie – pojawia się spora, bo 128-litrowa przestrzeń do przewozu tego, co tylko przewieźć chcemy.

Jeżeli to wciąż zbyt mało, prawdopodobnie ucieszy cię, iż ten pojazd może ciągnąć przyczepy o masie choćby 2400 kg, a nacisk na hak wynosi aż 100 kg.

Po piąte: jazda bez nudy


Co prawda w Monachium nie było możliwości przejażdżki tą gorącą nowością, a więc na razie muszę bazować na tym, o czym informuje producent.

W telegraficznym skrócie: nowy GLC posiada nie tylko zawieszenie pneumatyczne AIRMATIC (przejęte z Klasy S), ale i zaawansowany (czytaj: wspierany przez AI) układ hamulcowy One-Box.

Zwinność tego pojazdu zwiększa opcjonalna oś skrętna z tyłu, która pracuje w zakresie do 4,5 stopnia, a o świetne osiągi – choć przy okazji również o niższe zużycie prądu – troszczy się dwubiegowa skrzynia automatyczna.

W efekcie Mercedes GLC 400 4MATIC (oprócz tej odmiany pojawią się też cztery inne wersje napędowe) może rozpędzać się do 210 km/h, a na osiągnięcie pierwszych stu kilometrów na godzinę potrzebuje zaledwie 4,3 sekundy.

Jak na rasowego SUV-a przystało, mamy tutaj również tryb TERRAIN MODE, który przydaje się na nieutwardzonych nawierzchniach.

Po szóste i siódme, czyli jeszcze dwa wozy z gwiazdą


Należę do osób, które ubolewają nad tym, iż wszechobecna moda na SUV-y zabija m.in. nadwozia kombi. Dlatego na monachijskim IAA Mobility z naprawdę szerokim uśmiechem przyglądałem się Mercedesowi CLA Shooting Brake.

Oto ideał dla osób, które tradycyjne kombi uznają za zbyt nudne, natomiast coupé są dla nich zbyt mało praktyczne. Słowem: nadwozie zarazem rozważne i romantyczne.

Nowy CLA, czyli pierwszy elektryczny Mercedes oferowany w wersji kombi, na razie dostępny jest w dwóch wersjach: tylnonapędowej 250+ (272 KM) oraz 350 4MATIC (354 KM).

Obie zasilane są energią elektryczną i obie wykorzystują akumulatory o pojemności 85 kWh. W przypadku odmiany słabszej przekłada się to na 761 kilometrów zasięgu (WLTP), natomiast czteronapędowa wersja 350 oferuje do 730 kilometrów na ładowaniu.

Również w tych samochodach zastosowano architekturę 800 V, tak więc do dyspozycji mamy bardzo szybkie ładowanie (10 minut wystarczy do naładowania samochodu tak, aby ten przejechał choćby 310 kilometrów).

Kolejne cechy wspólne z Mercedesem GLC? To m.in. bardzo dobre możliwości transportowe (dzięki dodatkowemu bagażnikowi przedniemu, który oferuje 101 litrów), ekologiczne materiały we wnętrzu oraz… podświetlane gwiazdy na szklanym dachu.

W Niemczech mogłem przyjrzeć się też z bliska pojazdowi, który wydaje się oszukiwać prawa fizyki. Mercedes CONCEPT AMG GT XX, bo o nim mowa, jest powalającym na kolana pokazem możliwości firmy ze Stuttgartu.

Ten elektryczny fastback nie tylko generuje ponad 1360 KM, ale i obsługuje ładowanie ze średnią mocą wynoszącą… 850 kW. Oznacza to, iż w około 5 minut potrafi uzupełnić niedobory energetyczne na tyle, aby przejechać kolejne 400 kilometrów. Czyli, zaokrąglijmy, dystans Warszawa–Władysławowo.

CONCEPT AMG GT XX ma na koncie sporo rekordów w kategorii samochodów BEV. Przykłady? Proszę bardzo: to właśnie on przejechał na torze testowym we włoskim Nardò 5479 kilometrów w ciągu 24 godzin, bijąc poprzedniego rekordzistę ponad 1500 kilometrów.

…i to właśnie on przebył 40 075 kilometrów – czyli tyle, ile wynosi obwód Ziemi na równiku – w zaledwie 7 dni, 13 godzin, 24 minuty i 7 sekund.

Owszem, na razie jest tylko konceptem, który ma pokazywać światu potencjał napędu elektrycznego. Jednak, o czym zapewnia Ola Källenius, prezes i dyrektor generalny Mercedes-Benz Group, ten koncept jest bardzo bliski samochodowi, który już niedługo pojawi się w sprzedaży.

No a gdy ów dzień nadejdzie, będzie można stwierdzić, iż elektromobilność wykonała kolejny z gigantycznych skoków.

Idź do oryginalnego materiału