Intuicja z reguły nie zawodzi. Konkluzją testu Omody 5 w tańszej wersji Comfort było stwierdzenie, iż to pozorna oszczędność. Różnica w cenie jest niewielka, a droższy wariant Premium ma już wszystko, co potrzebne. To był strzał w ciemno, na podstawie lektury listy wyposażenia. Ale okazał się celny – Omoda 5 Premium naprawdę jest lepszym wyborem.



Różnice między wersją Comfort a Premium
Z zewnątrz samochód droższy jest od tańszego w zasadzie nie do odróżnienia. jeżeli Premium nie ma opcjonalnych czerwonych listewek, tylko bliższa inspekcja pozwoli znaleźć różnice. To dodatkowe kamery w lusterkach i atrapie (system 360˚ z animacją położenia samochodu) oraz otwierany dach. Reszta – identyczna, włącznie z osiemnastocalowymi felgami. Podobnie w środku – tu jedyna różnica to logo Sony na głośnikach, wyróżnik dostępnego tylko w Premium lepszego audio. Ale diabeł siedzi w szczegółach.



Działająca automatyczna klimatyzacja
Jeżdżąc wersją Comfort narzekałem na manualną klimatyzację – w Premium jest automatyczna, dwustrefowa. Niby niewiele, ale w użytkowaniu różnica jest kolosalna. Ustawiamy temperaturę i zapominamy. Owszem, przez ekran, za to menu jest nieporównywalnie lepsze od tego „tańszego”. No i jest ogrzewana kierownica, bardzo przydatna, bo ekranu w rękawiczkach obsłużyć się nie da. Wspomniane audio Sony też gra dużo lepiej i ma więcej ustawień equalizera. Dobrym pomysłem jest też dodatkowe wejście USB w obudowie lusterka, ułatwiające podłączenie rejestratora jazdy. Tylko w Premium znajdziemy też elektryczną klapę bagażnika. Nie ma natomiast fabrycznej nawigacji, choć wydawało mi się, iż powinna być. Ikona na ekranie menu jest, ale po naciśnięciu wyświetla się komunikat o braku karty SIM w samochodzie. Czyli albo jest przygotowanie, albo może ktoś po prostu tej karty nie włożył. Problem nie jest duży, bo działa bezprzewodowy Android Auto.



Lepszy user experience
Generalnie wrażenie, ładnie zwane „user experience” jest w wersji Premium zdecydowanie lepsze. Interesujące, iż znacznie lepiej – bo od początku i bez wahania – działa też system Start-Stop. Niestety, kręci rozrusznikiem, a miękka hybryda nie jest w ogóle przewidziana. Ale już za parę miesięcy pojawi się Omoda 5 Full Hybrid i problem zniknie.

W trasie
Tym razem Omoda 5 była ze mną w długich trasach i muszę przyznać, iż sprawdziła się nadspodziewanie dobrze. Drobne, ale to już naprawdę drobne uwagi mam do foteli. Są identyczne jak w Comfort, ogrzewane, wentylowane i regulowane elektrycznie w całkiem dużym zakresie. Jednak przydałaby się regulacja podparcia lędźwiowego. Oparcie nie jest źle wyprofilowane, przeciwnie, daje dobre oparcie aż do ramion. Po kilkuset kilometrach mimo wszystko zaczyna się brak tej regulacji odczuwać. Do pełni szczęścia siedzisko mogłoby być dosłownie o pięć centymetrów dłuższe.



Natomiast w trasie Omoda 5 zachowuje się bardzo dobrze. O ile w mieście spokojnie można jechać w trybie Eco, o tyle w trasie lepiej sprawdza się Normal. Różnica w spalaniu jest praktycznie niezauważalna, a przyspieszenia naprawdę lepsze. Tu wypada pochwalić adaptacyjny tempomat – jeżeli musi przyspieszyć, robi to od razu gdy sytuacja na drodze pozwoli, i to bez zastanowienia, dynamicznie i sprawnie. Tylko funkcja prowadzenia po pasie jest do wyłączenia, bo za wszelką cenę próbuje równać do prawej krawędzi pasa i często się gubi.



Zużycie paliwa
Przydałoby się też poprawić współpracę tempomatu z oprogramowaniem skrzyni, która czasem zapomina, iż już wróciliśmy do zadanej prędkości i trzyma samochód na szóstym biegu. Na siódmy przechodzi dopiero, gdy obciążenie silnika wyraźnie spadnie, czyli na przykład przy lekkim spadku drogi. jeżeli tempomat nie jest włączony, a skrzynia nie zmieni biegu na wyższy od razu po zakończeniu przyspieszania, wystarczy delikatnie ująć gazu. Przy tempomacie jednak wprowadzanie takich drobnych korekt przyciskami + czy – nic nie daje. Ale generalnie nie jest źle. Po pokonaniu prawie półtora tysiąca kilometrów różnymi drogami, włącznie ze sporym odcinkiem autostrady, średnie zużycie wyniosło równe osiem litrów. Na drogach krajowych, przy prędkościach poniżej 100 km/h, udało się choćby zejść poniżej sześciu litrów. Nie ma na co narzekać.



Warto też pochwalić aerodynamikę – choćby w dość gęstym deszczu tylna szyba, mimo iż mocno pochylona, praktycznie się nie brudzi. Inna sprawa, iż pochylenie dachu zabiera pasażerom tylnych siedzeń sporo miejsca nad głowami.



Wersja Premium – jedyna słuszna
Utwierdziłem się więc w przekonaniu, iż Omoda 5 Premium to ta „jedynie słuszna”. Sprawia wrażenie samochodu jakoś lepiej dopracowanego i zdecydowanie przyjemniejszego dla użytkownika. Zresztą koncern Chery planuje w tym roku sporą ofensywę modelową i będzie w czym wybierać. A iż Chińczycy potrafią słuchać i poprawki wprowadzają błyskawicznie, może już hybrydowa Omoda 5, której premierę przewidziano na październik, będzie już choćby drobnych niedoróbek pozbawiona.
Tekst i zdjęcia Omoda 5 Premium: Bartosz Ławski,
zdjęcia Omoda 5 Comfort: Paweł Bielak

Pozostałe testy tutaj
Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to będzie nam miło jeżeli będziesz nas wspierać za pośrednictwem PATRONITE. Poza naszą wdzięcznością uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji.
