
Czym żyła zmotoryzowana Polska 50 lat temu? W kraju powstawały elektryczne gokarty, Amerykanie wymyślali SUV-y, martwiliśmy się o części do Dużych Fiatów, a Lancia kusiła fajnym, sportowym autem. Zaglądamy do „Motoru” z 20 kwietnia 1975 r.
Elektromobilność to współczesna idea? Pewnie wyścigi samochodów elektrycznych też? Nic podobnego. Takie pomysły rodziły się już pół wieku temu. Elektrokart, czyli gokart na baterie, jako początek przygody z motosportem już wówczas wydawał się najbardziej sensownym rozwiązaniem. Szybki, cichy, bez spalin... i do tego krajowej produkcji. Koszaliński Zespół Szkół Samochodowych opracował karta z napędem elektrycznym. Silnikiem był rozrusznik z Warszawy (czyli też z Nysy czy Żuka) ze zmienionym łożyskowaniem. Dwa akumulatory zapewniały pełne osiągi przez 10 km jazdy.

Tak wykuwały się SUV-y

Dlaczego dzisiaj wszyscy jeżdżą/chcą jeździć SUV-ami? Bo pół wieku temu ktoś w Jeepie wpadł na pomysł, żeby zrobić auto radzące sobie w terenie, ale niebędące agresywną „terenówką”, tylko samochodem, który jest także wygodny na zwykłej asfaltowej drodze. Okazało się, iż „łazik” może być wygodny.
Na zdjęciu wyżej Jeep Wagoneer, chyba najwcześniejszy przedstawiciel gatunku. Wygodnie mieścił sześć osób, miał silnik o pojemności prawie sześciu litrów i niebagatelnej mocy 175 KM, radził sobie na ranczu i pod wielkim supermarketem. Konkurencja przyjęła do świadomości ten pomysł dużo później.
https://magazynauto.pl/testy/mercedes-puch-280-ge-range-rover-3-5-v8-i-toyota-land-cruiser-fj60-spotkanie-terenowych-legend,aid,4527Czy będą części do aut z FSO?

Przy napędzającej się motoryzacji w Polsce ciągle powracał temat braku części zamiennych do produkowanych w naszym kraju aut (i w bratnich zresztą też). Fabryka na Żeraniu podejmowała działania zaradcze: powstawała nowa tłocznia, która miała poprawić zaopatrzenie w deficytowe części do... wycofanej już wówczas z produkcji Warszawy.
Praca miała przebiegać w trybie 3-zmianowym. Trzeba było także produkować części do dolnozaworowych silników M20, dla powstających ciągle Nys i Lublinów. Oczywiście żerańska załoga była w pełni świadoma konieczności realizacji planu 5-letniego i obowiązku sprostania wymaganiom.
https://magazynauto.pl/wiadomosci/aby-polskie-fiaty-byly-lepsze-motor-nr-43-1976,aid,4841Włosi potrafili w sportowe auta

50 lat temu wyobraźnię fanów rajdów na świecie podbijała ciągle Lancia Stratos – samochód z innej planety na tle konkurentów, z silnikiem Ferrari umieszczonym poprzecznie z tyłu. Wyobraźnię polskich fanów również, bo takie auta trafiły do Polski, po linii partyjno-rodzinnej. Syn ówczesnego premiera – Andrzej Jaroszewicz (zapamiętany jako „czerwony książę”) – miał wówczas sporo benzyny we krwi i wielki udział w rozwoju sportowych projektów w naszym kraju. Brał udział w poważnych zawodach, trochę sprzętu się przy okazji zniszczyło, co przy okazji przyczyniło się do powstanie „Stratopoloneza”… ale wróćmy do brzegu.
https://magazynauto.pl/testy/alfa-romeo-156-gta-i-lancia-delta-hf-integrale-evo-ii-gdy-popularne-wloskie-marki-potrafily-produkowac-auta-o-ktorych-sie-marzylo,aid,4219Pół wieku temu Lancia była gorącą marką, Stratos podbijał wyobraźnię, powstała więc jego cywilna wersja. W pewnym sensie. Po rozbrojeniu z rajdowego wyposażenia zaprezentowano Lancię Monte Carlo, zasadniczo z silnikiem 2.0/R4 (były też wersje 1.8), ale ciągle umieszczonym centralnie w poprzek, który to model stał się bazą – oczywiście – do kolejnej rajdówki wygrywającej choćby z pojawiającymi się już później autami 4x4. Chodzi o model Lancia 037.