
Na ten moment trzeba było czekać ponad dwie dekady. Kultowa marka powraca, a wraz z nią zupełnie nowy projekt, który ma pomóc w błyskawicznym odbudowaniu wizerunku. Czy De Tomaso P72 osiągnie sukces? Biorąc pod uwagę ograniczoną podaż, jest na niego skazany.
De Tomaso P72 – legenda powraca
W tym miejscu należy poświęcić kilka słów na zarys historyczny tego samochodu. Włoski producent z siedzibą w Modenie prowadził swoją działalność w latach 1959-2004. Niestety, początek XXI wieku był dla firmy trudny. Śmierć właściciela i kłopoty finansowe doprowadziły do bankructwa. W 2015 roku udało się znaleźć chińskiego inwestora, który uwierzył we wskrzeszenie legendy. De Tomaso P72 jest pierwszym krokiem, który ma pomóc w odniesieniu sukcesu.
Po około dekadzie od podpisania przejęcia, w końcu pokazano oczekiwany projekt. Jego nazwa nie jest przypadkowa – nawiązuje do auta wyścigowego P70 z lat 70. ubiegłego wieku. Karoseria również podkreśla historyczne konotacje.

Co ciekawe, prezentowany pojazd nie jest konceptem tylko finalnym produktem. To oznacza, iż potencjalny nabywca już wie, czego należy się spodziewać. I już teraz można być pewnym, iż grono zazdrosnych będzie bardzo duże.
Podaż została ograniczona do zaledwie 72 egzemplarzy. Początkowa cena miała wynosić 250 000 euro, ale podejrzewamy, iż klienci przeznaczą znacznie więcej na zakup tego modelu. Mówiąc wprost, będzie to wielokrotność pierwotnych szacunków (najpewniej 1,5-2 miliony euro). Niemniej jednak warto, bo taki samochód stanowi również inwestycję z potencjalnym zyskiem po kilku latach.
Fenomenalny design
Projektanci wykonali znakomitą prace. De Tomaso P72 przypomina wyczynowe maszyny sprzed kilkudziesięciu lat. Taki styl retro połączony z nowoczesnymi motywami tworzy spójną, bardzo ekskluzywną całość.
Auto wygląda bardzo charakternie, ale nie ma w sobie agresji znanej z Lamborghini czy Ferrari. To zupełnie inne podejście do designu. W pewnym sensie przypomina koncepcje Mercedesa-AMG Projekt One. Krótko mówiąc, prezentuje się, jakby był gotowy do startu w wyścigach długodystansowych.

Opadający pasa przedni z reflektorami na błotnikach prezentuje się znakomicie. Wrażenie robi także nisko osadzony wlot powietrza z charakterystycznymi wstawkami w zderzaku, które delikatnie przypominają kły kobry.
Profil ujawnia niską, rozciągniętą sylwetkę ze szklaną kopułą, która skrywa wnętrze. Z tej perspektywy widać, iż tylny zwis jest dłuższy od przedniego, ale to nie zaburza naprawdę ładnych proporcji. Świetnie wygląda także połączenie bieli z miedzianymi wstawkami.
Tył też jest niezwykły. Okrągłe lampy przywodzą na myśl kultowe projekty (w tym Forda GT), ale całość ma swój indywidualny sznyt. Centralna kratownica z nazwą marki i modelu nadaje ton otoczeniu. nad nią umieszczono wysuwaną lotkę, a pod nią – dwuczęściowy dyfuzor.
De Tomaso P72 – wnętrze
Kabina wygląda obłędnie – kto wie, czy nie lepiej, niż karoseria. We wnętrzu dominuje miedziana kolorystyka, którą przełamują wstawki z włókna węglowego oraz czarne obicia tapicerskie pokrywające dolne strefy.
Zegary są analogowe i osadzone w głębokich tubach. Przypominają nieco dawne projekty Pagani. To samo można powiedzieć o spłaszczonej kierownicy i drążku zmiany biegów, który sam w sobie jest dziełem sztuki współczesnej.

Trzy centralne wskaźniki też wyglądają fenomenalnie i skutecznie dopełniają projekt. Pod nimi zastosowano dodatkowe przyciski, które odpowiadają za kilka funkcji użytkowych (m.in.: hamulec postojowy, światła awaryjne, centralny zamek).
Jak widać, nie ma tu żadnego ekranu dotykowego, co pokazuje, iż multimedia nie były jakkolwiek istotne dla autorów. De Tomaso P72 jest podporządkowane adekwatnościom jezdnym, a nie zbędnym dodatkom. I o to właśnie chodzi.
Dumne serce
Silnik elektryczny? Nie tym razem. Sercem włoskiego bolidu jest jednostka spalinowa. I tu warto zaznaczyć, iż koncept dysponował silnikiem V12 zaadoptowanym z Apollo Intensa Emozione. Wersja produkcyjna dysponuje inną konstrukcją.
To pięciolitrowe V8 dostarczone przez Forda. Zostało opracowane wraz z firmą Roush, czego efekty mają być zarówno zauważalne, jak i słyszalne. Krótko mówiąc, zapowiada się naprawdę emocjonująco.
Jeżeli chodzi o potencjał, to nie sposób narzekać. De Tomaso P72 generuje 700 koni mechanicznych i 820 niutonometrów. Przenoszeniem mocy na jedynie tylną oś zajmuje się sześciobiegowa przekładnia automatyczna.
Ambicje nowego inwestora zostały zrealizowane i za to należą się niskie ukłony. To świetny powrót do historii i bardzo istotny zastrzyk wizerunkowy. Pozostaje mieć nadzieję, iż kolejny model doczeka się większej liczby produkcyjnej.