Żyjąc w bańce informacyjnej i zamykając się na odmienne poglądy nie dajemy sobie prawa ani możliwości poznania innych opinii, a zatem rozwoju mentalnego. Tymczasem świat nie jest czarno-biały, a sytuacje drogowe skomplikowane i głównie od naszej empatii zależy czy na drogach będzie bezpieczniej.
Każdy z nas, choćby nieświadomie, funkcjonuje w pewnej bańce informacyjnej, która otacza nas znajomymi treściami i poglądami, chroniąc przed konfrontacją z odmiennymi stanowiskami. To naturalny mechanizm – świat jest skomplikowany, a nasz mózg filtruje rzeczywistość, aby ułatwić sobie przetwarzanie informacji. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy te mentalne filtry stają się tak szczelne, iż blokują możliwość zrozumienia innych punktów widzenia.
I choć zjawisko to dotyczy niemal każdej sfery naszego życia, ja najczęściej spotykam się z nim w komentarzach pod artykułami i filmami publikowanymi w mediach społecznościowych. Z nie do końca zrozumiałych dla mnie powodów najbardziej aktywna ochrona własnej bańki informacyjnej dotyczy trzech zagadnień: pieszych, opon i olejów. Gumę i tłuszcze tym razem zostawię na boku, ale obiecuję wrócić do tematu, bo jest naprawdę fascynujący.
Pieszym może być każdy, kierowcą – nie
Przykład pierwszy to zaciekły spór o obowiązek ustępowania pieszym wchodzącym na przejście. Wbrew popularnym wewnątrz bańki informacyjnej opiniom, Prawo o ruchu drogowym mówi jasno: pieszy wchodzący, choćby jeszcze nie będąc na pasach, ma pierwszeństwo. Jak pokazało wiele wyroków sądów oraz jak twierdzi wielu ekspertów, proces wchodzenia na przejście nie oznacza, iż pieszy musi przełożyć nogę nad krawężnikiem. No bo jak zinterpretować sytuację, w której pieszy porusza się prowadząc rower lub np. niosąc długi przedmiot? Kiedy przełoży nogę nad krawężnikiem, rower lub np. dywan może być już w połowie przejścia.
Kolejna sprawa – to na nas kierowcach, profesjonalnie przygotowanych na kursach nauki jazdy, z uprawnieniami potwierdzonymi przez państwowe struktury, ciąży większość odpowiedzialności za bezpieczeństwo niechronionych użytkowników ruchu drogowego, jakimi są piesi. Pieszym bowiem może być każdy – dziecko, osoba starsza, osoba pod wpływem narkotyków lub alkoholu, osoba chora, która nie do końca ogarnia rzeczywistość. Jak możemy wymagać od 3-latka lub osoby z zaburzeniami orientacji, iż będzie odpowiedzialnie zachowywać się na drodze? Fakt, iż trzylatek powinien znajdować się pod opieką rodziców nie daje nam przecież żadnego mandatu do rozjechania go na drodze.
Mimo to wielu kierowców żyje w absolutnym i niepodważalnym przekonaniu, iż odpowiedzialność za bezpieczeństwo na drodze spoczywa przede wszystkim na pieszym – bo jest słabszy, bo łatwiej go zranić, bo to jego zadaniem jest uważać na drodze. Zdaniem tych kierowców mają oni święte prawo do korzystania ze swoich uprawnień, choć w przepisach wyraźnie zaznaczono, iż jest inaczej. Dlaczego tak trudno im dostrzec, iż to właśnie kierowcy, dysponując potężnym i potencjalnie śmiercionośnym narzędziem, mają obowiązek zachować szczególną ostrożność?
Kierowca jako strażnik bezpieczeństwa
Samochód, choć dla wielu to codzienny środek transportu, czasem symbol statusu społecznego, a czasem miejsce pracy, jest także narzędziem o ogromnym potencjale destrukcji. W starciu z pojazdem pieszy ma niewielkie szanse, by wyjść bez szwanku. Dlatego prawo nakłada na kierowców szczególną odpowiedzialność. Muszą być czujni, przewidywać możliwe scenariusze i podejmować działania, które minimalizują ryzyko.
Z perspektywy pieszych wymaga się jedynie zachowania ostrożności – zadania, które w teorii brzmi prosto, ale w praktyce bywa trudne. Dziecko nie zawsze zrozumie, kiedy należy się zatrzymać, osoba starsza czy chora może mieć ograniczoną percepcję, a ktoś pochłonięty codziennym pośpiechem zwyczajnie nie dostrzeże nadjeżdżającego pojazdu. Właśnie dlatego to kierowca, posiadający formalne uprawnienia do prowadzenia samochodu, jest w lepszej pozycji, by zapanować nad sytuacją. Jego odpowiedzialność nie wynika tylko z prawa, ale z etyki: ten, kto ma większą siłę, powinien chronić słabszych.
Niestety, w codziennej praktyce wielu kierowców odwraca te role. Argumentują, iż skoro pieszy jest słabszy, to powinien być bardziej ostrożny, bo to w jego interesie leży unikanie wypadku. Takie myślenie przypomina logikę myśliwego, który winą za postrzelenie zwierzyny obarcza zwierzę – przecież mogło uciec. Tak myślą też sprawcy gwałtów – to wina kobiety, bo ubrała się prowokująco, chodziła wieczorem po ulicy, miała rude włosy. To odwracanie odpowiedzialności, victim blaming, choć absurdalne, wydaje się wygodne dla tych, którzy chcą usprawiedliwić swoje dominujące i roszczeniowe zachowanie na drodze.
Bańka przekonań – dlaczego nie potrafimy zobaczyć drugiej strony
Przekonanie wielu kierowców o wyższości ich racji nie bierze się znikąd. Psychologia tłumaczy to zjawisko m.in. poprzez stronniczość potwierdzającą – naturalną skłonność do wyszukiwania i akceptowania informacji, które pasują do naszych wcześniejszych poglądów. Kierowcy, którzy uważają, iż piesi są nieodpowiedzialni, zauważają tylko te sytuacje, które potwierdzają ich punkt widzenia – na przykład osobę wbiegającą na przejście w ostatniej chwili, babcie prowadzące ożywioną dysputę na skraju zebry, czy dziecko bawiące się telefonem na chodniku. Jednocześnie ignorują tysiące przypadków, gdzie kierowcy łamią przepisy, nie ustępując pieszym lub jadąc z nadmierną prędkością.
Do utrwalenia tej bańki przyczynia się również kultura społeczna. Od lat w Polsce, i nie tylko, panuje przekonanie, iż prawo jazdy to swoisty dowód dorosłości i kompetencji. Kierowcy czują się więc wykwalifikowanymi profesjonalistami, a pieszych – jako „amatorów” na drodze – postrzegają z wyższością. W efekcie trudno im wyobrazić sobie sytuację, w której pieszy nie radzi sobie z prostymi zasadami ostrożności. Dodatkowo, pewien rodzaj „ja wiem lepiej” często pojawia się w grupach, które spędzają dużo czasu w wymianie podobnych doświadczeń – na przykład w środowiskach motoryzacyjnych. Tam odmienna perspektywa bywa traktowana niemal jak atak na wspólną tożsamość.
Brak empatii to kolejny najważniejszy element. Kierowcy rzadko myślą o tym, jak wygląda sytuacja z perspektywy pieszego. Czy wyobrażają sobie, jak czuje się dziecko próbujące przejść przez szeroką ulicę? Jak radzi sobie starsza osoba, której zajmuje kilka sekund więcej, by ocenić sytuację na drodze? Bez takiego ćwiczenia w empatii łatwo ulegać złudzeniu, iż świat jest prosty, a obowiązki pieszych oczywiste.
Co utrudnia zmianę?
Problemem nie jest brak przepisów, ale ich egzekwowanie i zmiana mentalności. Wiele osób, choćby jeżeli rozumie potrzebę zachowania ostrożności wobec pieszych, traktuje ją jako „kłopotliwy obowiązek”. Zamiast widzieć w tym szansę na poprawę bezpieczeństwa, kierowcy często uznają nowe przepisy za zbędne ograniczenie ich swobody. W takich przypadkach do głosu dochodzi mechanizm oporu wobec zmian – ludzie boją się wyjść poza swoją strefę komfortu i przyznać, iż mogą się mylić.
Zmiana takiego podejścia wymaga czegoś więcej niż edukacji w postaci surowych przepisów. Konieczne jest otwarcie przestrzeni do dialogu, w której obie strony – piesi i kierowcy – mogą zrozumieć swoje obawy i potrzeby. Być może punktem wyjścia powinny być kampanie społeczne, które pokazują codzienne historie, ukazując różne perspektywy. Zamiast oskarżać kierowców, należy inspirować ich do refleksji – co by było, gdyby to ich dziecko próbowało przejść przez ulicę? Co gdyby nagle kierowca był zmuszony poruszać się na wózku?
Jak wyjść z bańki?
Przebicie bańki opinii nie jest łatwe, ale jest możliwe. Kluczem jest wypracowanie nawyku krytycznego myślenia i odwaga, by spojrzeć na sytuację oczami drugiej strony. W końcu wychodzenie z bańki to proces, który wymaga nie tylko wiedzy, ale też woli zmiany. Bez tego choćby najlepsze przepisy nie sprawią, iż drogi staną się bezpieczniejsze.
Jako kierowcy musimy zrozumieć, iż nasza odpowiedzialność na drodze jest przywilejem, a nie ograniczeniem. Im szybciej to zaakceptujemy tym łatwiej będzie budować kulturę ruchu drogowego opartą na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Czasem warto spojrzeć poza własne przekonania – to jedyny sposób, by zrozumieć prawdziwą istotę odpowiedzialności.