"O Boże, M5 Touring!". Reakcje na to BMW już mnie nie dziwią, a powód jest banalny

3 godzin temu
Ma 727 KM i 1000 Nm. Jest długie na ponad 5 metrów. BMW M5 Touring wiele osób może potraktować z szyderą i zapytać: komu to potrzebne? Inni staną obok i będą się po prostu na nie gapić. To auto pełne sprzeczności, które trafia w serca wąskiej grupy kierowców. Sprawdziliśmy, jak żyć na co dzień z takim... kombi na sterydach.


Może jeszcze doprecyzuję. Ta wąska grupa to ludzie, których po pierwsze stać na takie auto, a po drugie podnieca ich cała otoczka związana z osiągami. Ale tych, którzy tylko z pasji do samochodów chcieliby postawić BMW M5 Touring w swoim garażu, jest pewnie wielu. Jak to kiedyś napisał mój redakcyjny kolega... tak wygląda mokry sen każdego tatusia.

To akurat było o M3 Touring, które też jest przecież piekielnie mocne. Półka z M5 to jeszcze inna liga. Najnowsze "piątki" pokazaliśmy już w naTemat po pierwszych testach w Niemczech. Jeździliśmy sedanem, w nasze ręce wpadła też wersja touring. Udało się wtedy obalić parę mitów, ale to była krótka przygoda.

Teraz zabraliśmy M5 Touring w trasę po Polsce. Na naszych ulicach to wciąż egzotyk, ale trochę już o tym zapomniałem. Dlatego najpierw zdziwiłem się, gdy na parkingu jakiś młody chłopak zaglądał przez szybę i robił fotki. choćby nie ukrywał, iż szybciej spodziewałby się chyba złotego Rolls-Royce'a niż "emki" w kombi. Cytat z tytułu tego tekstu to właśnie jego pierwsza reakcja, którą usłyszałem.

I coś w tym jest, bo potem zagadały do mnie jeszcze cztery osoby. Powtarzały się trzy pytania. Jak to jeździ? Ile pali? Przy tej masie da się tym w ogóle "coś" zrobić? No to odpowiedzmy, tylko może najpierw spójrzmy szerzej.

M5 Touring wygląda obłędnie i nie zapraszam do dyskusji. Nie ma sensu sprzeczać się o design, bo wiem, iż choćby wiecznym krytykom nadwozia kombi ten samochód się podoba.

Sam też nie jestem przesadnym fanem, ale dla mnie ten agresywny, trochę opancerzony design wygląda tu kapitalnie. A cztery końcówki wydechów to zapowiedź czegoś specjalnego. Można jedynie pospierać się o to, czy wersja touring jest ładniejsza od sedana. Moim zdaniem... tak.

Wizualny płaszczyk to tak naprawdę dobry kamuflaż. Niby zadziorne, wyróżnia się, ale wszystko, co najlepsze, dzieje się dopiero po odpaleniu silnika. Chociaż pewne elementy od razu budzą wyobraźnię, na przykład ten ceramiczny układ hamulcowy.

O wnętrzu nie będę rozpisywał się w detalach, bo pokazałem je już w czasie jazd pod Monachium. jeżeli ktoś z was przymierzał się na fotelu kierowcy w nowszych modelach BMW, to ten sam klimat. Zwykle przeszkadza mi w nich zbyt gruba obręcz kierownicy, ale w M5 przymknąłem na to oko. Tu wszystko jest wielkie i bezkompromisowe, więc kto by się tym przejmował? Ostatecznie świetnie leży w dłoniach.

Do tego wirtualny kokpit i centralny wyświetlacz, które są jedną taflą szkła. Z kolei w tunelu środkowym – podręczne centrum dowodzenia z nieśmiertelnym pokrętłem, z którego ja choćby lubię korzystać.

W M5 wykończenie premium da się wyłapać praktycznie w każdym calu. Wiele skórzanych elementów, do tego karbonowe ozdobne listwy (za dopłatą 2 tys. zł). Personalizacja kokpitu może być fajną zabawą, ale może o pieniądzach na razie nie rozmawiajmy.

Warto podkreślić, iż BMW niczego nie udaje. Nie gra w półśrodki w dbałości o detale, żeby ktoś mógł potem wytknąć jakieś niedoróbki. Spędziłem w M5 sporo czasu i nie udało mi się znaleźć niczego, co wywołałoby zgrzyt w kwestii jakości.

Skoro piszemy o kombi, trzeba zająć się też najbardziej przyziemnymi rzeczami. Ilość miejsca? Mnóstwo przestrzeni szczególnie na tylnej kanapie. Z przodu oczywiście też, ale bardziej zwróciłem uwagę, jak komfortowo mogą podróżować pasażerowie w drugim rzędzie. Przestrzeń na nogi i nad głową – o to nie trzeba się martwić.

Pojemność bagażnika to 500 litrów. Po złożeniu oparcia tylnej kanapy maksymalnie dostajemy 1630 l. Do zdjęcia położyłem na środku sportową torbę, obok pokrowce z kablami do ładowania. I wciąż zmieściłbym tam dwie duże walizki.

Moglibyśmy jeszcze długo przyglądać się detalom w tym samochodzie, ale prawda jest taka, iż zabawa zaczyna się dopiero po odpaleniu silnika. To najmocniejsze kombi w historii BMW ma pod maską silnik V8 o pojemności 4,4 l i mocy 585 KM. Ale do tego pozostało jednostka elektryczna o mocy prawie 200 KM.

Moc tego układu wynosi 727 KM i 1000 Nm momentu obrotowego.

I co najciekawsze i wzbudzające chyba najwięcej emocji, M5 Touring waży ponad 2,5 tony. A jednocześnie potrafi rozpędzić się do 100 km/h w 3,6 sekundy. Dane z broszurki nie kłamią, bo robiliśmy ten test podczas premierowych jazd. Sprint od 0 do 200 km/h zajmuje 11 sekund (realnie da się w ok. 10 s). Prędkość maksymalna jest ograniczona elektronicznie do 250 km/h. Ale za dopłatą można przesunąć granicę do 305 km/h.



Powiedzmy wprost, to nie jest napęd do codziennego użytku. To znaczy, może być, ale wtedy wykorzystamy jakieś 20 procent jego potencjału. Od razu pokażę, jak wypadło zużycie energii elektrycznej i benzyny.

Na "czystym" prądzie byłem w stanie przejechać prawie 60 km (prędkość maksymalna w tym trybie to 140 km/h). Minimalnie zabrakło do danych podawanych przez producenta, ale zostawię tu znak zapytania. Nie wykluczam, iż przy minimalnie ostrożniejszym korzystaniu z pedału gazu udałoby się przynajmniej dorównać granicy 60 km. Swoje pewnie zrobił też przymrozek, bo akurat wtedy było ok. -5 st. C.

Co by nie mówić, jeżeli zadbamy o regularne ładowanie, M5 można jeździć większość czasu w trybie elektrycznym. A co w momencie, gdy się rozładujemy? Na ekspresówce i autostradzie trzeba liczyć się ze spalaniem rzędu 11-13 l. Mówimy tu o przepisowej jeździe w polskich warunkach. Tylko zastanawiam się, czy ktoś naprawdę będzie się tym martwił, jeżeli zdecyduje się kupić to auto.

Zostawmy to. Wrażenia z jazdy M5 w kombi są obłędne, tak samo zresztą jak za kierownicą wersji sedan. Lekka nadwaga samochodu jest wyczuwalna, jednak nie znając danych, w życiu nie powiedziałbym, iż chodzi o 2,5 t. Po pierwszej przejażdżce uznałem, iż to BMW sprawia wrażenie lżejszego o jakieś 300-400 kg. I w ogóle nie czuć w nim prędkości, na co trzeba bardzo uważać.

Samochód zbiera się błyskawicznie w każdym zakresie obrotów. Co pewnie ważne dla wielu osób, to wszystko pięknie brzmi. Nie mam tu na myśli zestawu audio Bowers & Wilkins (on też jest genialny), tylko sportowy układ wydechowy z elektrycznie sterowanymi przepustnicami.

M5 Touring może "gadać" na różne sposoby. Przyjemny pomruk usłyszycie niezależnie od wybranego trybu jazdy, ale kiedy przełączycie się w te najostrzejsze ustawienia, z tyłu dzieją się już cuda. W tym elemencie BMW nie zaszkodziły żadne rynkowe ograniczenia, bo rasowe brzmienie wydechu zostało. I nie jest to tylko moja opinia.

Gdzie jest granica między "zwykłym" kombi a... drogowym myśliwcem? Najprostsza odpowiedź: wystarczy przełączyć się na jeden ze sportowych trybów i BMW zamienia się w torową maszynę. W ustawieniach możecie manualnie podkręcać lub łagodzić poszczególne elementy. Daje to poczucie niesamowitej kontroli nad autem. Dokładniej sprawdziliśmy to w Szwecji, gdzie zorganizowano jazdy w hardkorowych zimowych warunkach.

Słowo "kontrola" powinno zostać wam w głowach. Układ kierowniczy w BMW daje precyzję na milimetry. Z jednej strony potrafi sporo wybaczyć, bo gdy przesadzicie z prędkością przy wejściu w zakręt, systemy bezpieczeństwa złapią was za rękę. Z drugiej, gdy kogoś poniesie fantazja i z napędu na cztery koła przerzuci pełną moc na tylną oś... no cóż. Utrzymanie trakcji jest wtedy wyzwaniem dla najbardziej doświadczonych kierowców.

To ta skrajna strona M5. Trudniej było mi uwierzyć, iż z tym kolosem da się w miarę normalnie żyć na co dzień, ale naprawdę jest to możliwe. Zawieszenie może dać poczucie komfortu, które pozwoli zapomnieć, czym tak naprawdę jedziecie. Nie będzie rzecz jasna miękko jak na poduszce, jednak wciąż wygodnie.

Próbowałem znaleźć jakąś wadę w tym aucie i gdybym miał przyczepić się na siłę, wróciłbym do dyskusji o masie samochodu. Pewnych rzeczy nie da się oszukać – to absurdalnie ciężkie kombi. Trzeba się nim przejechać, by zrozumieć, iż ostatecznie to nie zabiera frajdy z jazdy. Ale gdyby BMW dało się odchudzić o jakieś 200 kg... byłby to naturalny "boost" dla wrażeń. Tylko iż wtedy musielibyśmy zapomnieć o układzie hybrydowym.

Ceny M5 Touring startują w podstawie od prawie 700 tys. zł. W naszym egzemplarzu znalazło się wyposażenie dodatkowe za ponad 115 tys. zł, więc finalnie wyszło dokładnie 829 600 zł. W tej cenie znalazły się też pakiety serwisowe za 23 800 zł, co tak naprawdę okaże się ważniejsze niż dobranie kilku płatnych bajerów.

To BMW potrafi przestawić myślenie o samochodach. Świetnie, iż niemiecka marka powróciła do tego segmentu, iż zostało V8 pod maską, iż ten projekt znowu rozpala wyobraźnię. Czy to musiała być hybryda? Pewnie tak, patrząc na trendy i normy emisji spalin.

Mnie najbardziej zadziwiła elastyczność. Patrząc na reakcje ludzi, auto trafia w czuły punkt, bo wiele osób tęskni za takimi samochodami. A kiedy widzą TAKIE kombi, zatrzymują się, żeby chociaż zerknąć na sekundę. I wcale im się nie dziwię.

Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku, Instagramie oraz TikToku.

Idź do oryginalnego materiału