Miażdżący raport NIK po raz kolejny obnaża odcinkowy pomiar prędkości. Niewykluczone, iż do zwrotu będą miliony złotych z tysięcy mandatów nałożonych na kierowców bezpodstawnie.
W swoim raporcie, Najwyższa Izba Kontroli po raz kolejny (pierwszy raz był w 2019 r.), ujawnia poważne nieprawidłowości w funkcjonowaniu systemu odcinkowego pomiaru prędkości. Tym razem sprawa dotyczy naruszenia prawa w procesie legalizacji urządzeń pomiarowych, co może podważyć zasadność mandatów, a co za tym idzie – zmusić władze do zwrotu pieniędzy kierowcom.
OPP – nieprawidłowa legalizacja urządzeń
Jak wskazuje NIK, na sześciu odcinkach dróg w Polsce doszło do nieprawidłowej legalizacji urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości. Izba ujawnia, iż kamery i przyrządy pomiarowe zainstalowane na tych odcinkach zostały zalegalizowane w sposób niezgodny z obowiązującymi przepisami. W procesie legalizacji wymagane jest przeprowadzenie co najmniej 10 pomiarów przy różnych prędkościach i w obu kierunkach. Tymczasem – według NIK – wielokrotnie dokonywano zaledwie kilku pomiarów lub stosowano tę samą prędkość, przez co nie osiągano minimalnej liczby wyników niezbędnych do prawidłowej weryfikacji urządzeń.
Przykładem naruszeń jest tunel Naprawa-Skomielna Biała na S7, gdzie tylko w okresie od listopada 2022 do września 2023 zarejestrowano 24,1 tys. przypadków przekroczenia prędkości, co doprowadziło do nałożenia aż 4,9 tys. mandatów, na łączną kwotę niemal 1,44 mln zł. Jak teraz podkreśla NIK, podstawy do wystawienia tych mandatów mogą być wątpliwe, co może rodzić konieczność zwrotu pieniędzy ukaranym kierowcom.
Brak kontroli nad urządzeniami do pomiaru odległości
NIK zwróciła również uwagę na problem związany z brakiem prawnej kontroli metrologicznej urządzeń wykorzystywanych do pomiaru odległości pomiędzy pojazdami na autostradach i drogach ekspresowych, mimo iż obowiązek zachowania bezpiecznej odległości obowiązuje już od czerwca 2021 roku. Jak wskazano w raporcie, do czerwca 2023 roku policja nałożyła za te przewinienia co najmniej 2,4 tys. mandatów. Tymczasem urządzenia do pomiaru odległości wciąż nie są objęte odpowiednimi przepisami, co stawia pod znakiem zapytania zasadność takich kar.
NIK apeluje o zmiany i ostrzega przed brakiem reakcji
W pokontrolnych wnioskach NIK skierowała apel do Ministra Rozwoju i Technologii o włączenie urządzeń do pomiaru odległości między pojazdami do katalogu przyrządów objętych kontrolą metrologiczną. Zwrócono się również do prezesa Głównego Urzędu Miar o wzmocnienie nadzoru nad realizacją zadań w administracji miar. Mimo to, jak podkreśla Izba, postulowane zmiany w Prawie o miarach oraz stosownych rozporządzeniach wciąż nie zostały wdrożone.
Motocykliści (póki co) wolni od pomiarów
Warto zaznaczyć, iż system odcinkowego pomiaru prędkości nie dotyczy motocyklistów. W polskich warunkach system ustawiony jest na odczyt przedniej tablicy rejestracyjnej, przez co nie jest w stanie identyfikować motocykli, które takiej tablicy nie posiadają. Sytuacja może zmienić się diametralnie, kiedy wprowadzona zostanie odpowiedzialność właściciela pojazdu za wykroczenia drogowe. Zniknie wówczas konieczność identyfikacji kierującego pojazdem, a co za tym idzie, większość systemów zostanie przestawiona na odczyt tylnej rejestracji.
Co dalej? Możliwe zwroty mandatów
Biorąc pod uwagę skalę naruszeń i wątpliwości wokół legalizacji urządzeń, wielu kierowców może domagać się zwrotu zapłaconych mandatów. NIK jednoznacznie wskazuje na rażące zaniedbania organów odpowiedzialnych za wdrażanie i kontrolę systemu. Być może czas najwyższy, aby polski system nadzoru nad prędkością przeszedł gruntowną rewizję, a poszkodowani kierowcy odzyskali niesłusznie zapłacone kary.