Mercedes EQE 350 – sportowo-biznesowa limuzyna z 500 kilometrowym zasięgiem

1 rok temu

Wkraczamy w czasy, kiedy elektryczny napęd przestaje dziwić i staje się standardem. Prawdopodobnie za kilka, najdalej kilkanaście miesięcy prawdziwym rarytasem na naszym portalu będzie test samochodu ze spalinowym napędem. I w przypadku tej publikacji nie będzie niespodzianki. Mercedes od kilku lat konsekwentnie rozwija swoją elektryczną dywizję spod znaku EQ i cyklicznie prezentuje nowe modele zasilane prądem. Teraz, dzięki uprzejmości dealera BMG Goworowski z Gdyni, możemy zrecenzować model EQE. Wbrew pierwszym skojarzeniem, nie jest to elektryczna Klasa E, ale odrębny model o lekko sportowym charakterze.

W tej recenzji przedstawimy model “podstawowy”, czyli 350. Jak na samochód elektryczny nie dysponuje on imponującymi osiągami, ale za to jest w stanie przejechać faktycznie ponad 400 kilometrów na jednym ładowaniu. Dla bardziej wymagających, dostępna jest również odmiana spod znaku AMG, oznaczona liczbą 43.

Kosmiczny design

Wygląd Mercedesów z rodziny EQ mocno odbiega od tego, do czego przyzwyczaił nas producent z gwiazdą. EQE jest pomniejszonym EQS’em, ale oba te modele nie wyglądają jak typowe limuzyny. O ile ten pierwszy jest faktycznie sedanem, to bardziej luksusowy “brat” reprezentuje nadwozie typu liftback.

EQE ma blisko 5 metrów długości, ale jest przy tym dosyć wysoki, ma ponad 1,5 metra – sporo, jak na samochód, który producent nazywa “sportowo-biznesowym”. Stylistycznie jest to z całą pewnością nowa epoka motoryzacji. Czy atrakcyjniejsza niż dotychczasowa? Kwestia gustu.

Warto jednak zwrócić uwagę na przód – po pierwsze, reflektory, które w opcjonalnym wydaniu DIGITAL LIGHT dysponują modułami świetlnymi z trzema jasnymi diodami LED; ich światło jest załamywane i kierowane dzięki 1,3 mln mikroluster. Rozdzielczość lamp wynosi ponad 2,6 mln pikseli na jeden pojazd. Sposób i precyzją z jaką rozświetlają one nocną drogą jest imponująca. Po drugie – zupełnie nowa “twarz” – zarówno w kwestii obrysu włączonych reflektorów, jak i gładkiego grilla w stylu ” elektrycznym”. Po trzecie – to nieotwieralna przez użytkownika maska, która jest tak ogromna, iż zachodzi na boki tworząc samą sobą błotniki. I wreszcie po czwarte – klapka wlewu płynu do spryskiwaczy z lewej strony. To w zasadzie jedyny płyn i zarazem techniczny element, który kontrolować i uzupełniać musi kierowca.

Jak we wszystkich nowych modelach, także w EQE zastosowano chowane i nie zawsze prawidłowo działające klamki. Celem ich zastosowania jest poprawa aerodynamiki, ale moim zdaniem BMW, ukrywając je w zagłębieniu w drzwiach, lepiej to rozwiązało.

Obszerne i dotykowe wnętrze

Cechą charakterystyczną dla Mercedesów było jeszcze do niedawna wnętrze, w którym kierowca i pasażerowie siedzieli jak na piedestale – ze świetną widocznością, z powodu nisko poprowadzonej linii kokpitu. EQE całkowicie z tym zrywa i upodobnia się do… swoich konkurentów.

Kierowca siedzi otoczony masywnym kokpitem. To rozwiązanie trochę w stylu BMW – jednym będzie odpowiadać, innym nie. Osobiście nie odpowiadają mi natomiast zdecydowanie dotykowe połacie pulpitu. Ten współczesny trend uważam za niefunkcjonalny, ale także nie estetyczny. I w EQE nie ma kompromisów. Dotykowe panele umieszczone są choćby na kierownicy.

Za to funkcjonalna jest wielkość wnętrza. Zarówno z przodu jak i z tyłu miejsca nie brakuje. Dzięki stosunkowo wysokiemu nadwoziu, także nad głową jest sporo przestrzeni. Uwaga należy się tylko tylnej kanapie, w którą “wpada” się po zajęciu miejsca. Dla (do)rosłego pasażera to nie problem, ale dziecko, czy tym bardziej fotelik dziecinny nie jest łatwo tam prawidłowo zainstalować.

Bagażnik ma 430 litrów pojemności – mało jak na tego typu samochód.

600 kilometrów zasięgu i komfort jazdy?

Tak i tak. To pierwsze, czyli zasięg to deklaracja producenta. Czy możliwa w normalnym ruchu drogowym? Z doświadczenia zaryzykuję, iż tak, ale to jak z nie spożywaniem posiłków przez tydzień. Można to przeżyć, ale czy ktoś będzie chciał… ? Podobnie jest z maksymalnym zasięgiem, jest to do zrobienia, ale wymaga takiego samozaparcia, dyscypliny i skupienia, iż obrona pracy doktorskiej przy tym to “bułka z masłem”.

A więc realny zasięg wynosi 400 kilometrów. jeżeli ktoś pojedzie płynnie, to możliwe, iż przejedzie choćby ponad 450 km, o czym sam się przekonałem. Jest jednak jedno ale – to możliwe tylko przy jeździe w mieście i lokalnych trasach – autostrada zabija zasięg w druzgocącym tempie.

Drugi wspomniany w nagłówku aspekt, czyli komfort nie budzi już żadnych uwag. EQE jeździe wybitnie przyjemnie – typowo dla Mercedesów wyższej klasy. Zawieszenie, w przypadku testowanego egzemplarza – pneumatyczne typu Airmatic (dopłata 8 190 zł) aksamitnie pochłania nierówności i umożliwia podniesienie, w niedużym zakresie, całego nadwozia.

Standardowo, w czasie dynamicznej jazdy, EQE wydaje dźwięk imitujący silnik. W praktyce nie jest on tak irytujący i śmieszny, jak mi się to w teorii wydawało, a samo wygłuszenie kabiny i odizolowanie podróżnych od świata zewnętrznego zasługuje na uznanie.

Sama jazda jest bardzo przyjemna. Samochód lekko się prowadzi i posłusznie wykonuje polecenia kierowcy. Podtrzymuje też swoje dotychczasowe zdanie, iż Mercedes ma najlepszą w tej chwili na rynku rekuperację. W trybie “inteligentnym” samochód świetnie odczytuje intencje kierowcy i prawidłowo “zbiera” dane z czujników niemal bezbłędnie dobierając odpowiednią siłę odzysku energii i wyręcza tym samym hamulce ( i samego kierowcę).

Tabela danych technicznych

NAPĘD
Silnik: typ/pojemność/cylindry/zawory – el.
Moc maksymalna (KM) – 292
Maks. mom. obr. – 530
Skrzynia biegów/napęd – aut./tylny

OSIĄGI
Przyspieszenie 0-100 km/h (sek) – 6.3
Prędkość maksymalna (km/h) – 210

WYMIARY I MASA
Dł./szer./wys. (mm) – 4946/1961/1512
Masa własna/ładowność (kg) – 2465/505

Cena – od 336 000 zł, testowany 484 391 zł

Naszym zdaniem

Mercedes EQE to nowa epoka motoryzacji i nowy “standard” marki Mercedes. Ten niemiecki producent wyraźnie zmienił swoje podejście do projektowania samochodów.

Cieszy mnie, iż wciąż są wyznacznikiem technologicznego kunsztu i wyjątkowego, wysokiego komfortu jazdy. Elektromobilność działa w nim dobrze – zasięg i sposób jazdy są zadowalające. W idealnych warunkach jest w stanie przejechać choćby 500 kilometrów na jednym ładowaniu – ale tradycyjnie oznacza to, iż ostatnie kilometry oznaczają długie ładowanie, bo od blisko zerowego poziomu.

Subiektywnie przeszkadza mi tylko zbyt mocne nastawienie się na “dotyk” w obsłudze samochodowych instrumentów i wyposażenia i przebajerowane, chowane klamki.

Cenę blisko 500 000 zł przełknąć musi ten, kogo stać na tego typu samochód.

Dobra wiadomość jest jednak taka, iż przy obecnym finansowaniu w ofercie Lease&Drive samochód jest dostępny od 1578 zł netto/m-c.

Idź do oryginalnego materiału