French Kiss. DS 4 E-Tense 225 Rivoli – test

2 lat temu

W tym przeuroczym, acz nieco zapomnianym filmie naiwna Amerykanka Kate (Meg Ryan) trochę przypadkowo znajduje się we Francji i gwałtownie przekonuje się, iż choć kraj jest piękny, to Francuzi są jednak jacyś dziwni. Sprawy nie ułatwia fakt, iż jej towarzyszem i przewodnikiem staje się sympatyczny drobny cwaniaczek Luc (rewelacyjny jak zwykle Kevin Kline). W filmie, jak to w filmie, wszystko kończy się dobrze, życie jednak nie jest romantyczną komedią i to, iż Francuzi są jacyś dziwni, nie zawsze do nich przekonuje.

Francuska motoryzacja i innowacje

Tym bardziej do francuskich samochodów. Też zawsze były trochę dziwne, aczkolwiek wyróżniały się raczej pozytywnie. Francuska motoryzacja ma przecież na koncie mnóstwo udanych konstrukcji i przełomowych pomysłów. Najwięcej innowacji ma jednak w swojej historii Citroën. A najlepiej rozpoznawalnym na świecie symbolem francuskiej motoryzacji jest model DS. Drugiego takiego samochodu nie było i już nie będzie. Trudno się dziwić chęci wykorzystania tego dziedzictwa. Wymyślono zatem, iż współczesny DS będzie już choćby nie tyle linią modelową, co wręcz submarką. Bardzo francuską i elegancką, naturalnie, ale przede wszystkim – wyróżniającą się innością.

Miało być pięknie, a wyszło….?

Technicznie każdy DS to zwykły Citroën (no i Peugeot), za to niby to futurystyczny z zewnątrz i luksusowy wewnątrz. Miało więc być pięknie, a wyszło jak zwykle. Tylko pierwszy z nowych DS-ów cieszył się względnym powodzeniem – mały miejski hatchback DS 3. Dwa następne, czyli DS 4 i DS 5 były tak dziwne, iż nikt ich nie chciał kupować. SUV DS 7 cieszy się umiarkowanym powodzeniem, a najnowszy produkt, czyli sedan DS 9 jest na rynku zbyt krótko, aby móc prognozować jego popularność. Tak czy inaczej, sprzedaż spadła do poziomu kilkudziesięciu tysięcy rocznie, a marka jest mocno niszowa i słabo rozpoznawalna.

Wiele koncernów taką submarkę po prostu by zamknęło, ale PSA (znaczy Stellantis) najwyraźniej wychodzi z założenia, iż portfolio marek ma być jak najliczniejsze i DS nie tylko zachowuje, ale stara się rozwijać. Cóż, kto bogatemu zabroni. A iż mamy już na rynku nową generację Peugeota 308 i Citroëna C4, to i DS 4 też jest nowy.

Ładny z zewnątrz

Przyznać trzeba, iż tym razem projektanci się postarali i nowy DS 4 rzeczywiście jest bardzo atrakcyjny wizualnie. Robi wrażenie, i to nie tylko na naiwnych Amerykankach. Nie udaje crossovera jak C 4, jest po prostu eleganckim hatchbackiem. Modne chowane klamki, charakterystyczne LEDowe światła – tutaj wszystko pasuje i DS 4 z pewnością zasługuje na miano jednego z najładniejszych w segmencie. Oczywiście, będące czymś w rodzaju symbolu marki „diamenciki” są obecne, ale nie aż tak nachalnie jak w DS 7. choćby pod Carltonem w Cannes zdecydowanie ujdzie.

Wnętrze

Po otwarciu drzwi DS 4 E-Tense na pierwszy rzut oka też jest w porządku – jasna skóra, duże wygodne fotele, szklany dach. Gdybym tylko zajrzał do środka, pewnie pozostałbym pod wrażeniem. Ale samochodem się jeździ, nie jesteśmy w Luwrze. Musiałem więc wsiąść i… mon Dieu, co to ma być? Gdzie tu co jest i jak to obsłużyć? Nic do siebie nie pasuje, prawie nic nie jest tam, gdzie moglibyśmy się spodziewać. Czyżby zadaniem osoby, która to wymyśliła, było utrudnienie, a nie ułatwienie posługiwania się najprostszymi funkcjami? Przepraszam, to nie jest „french kiss”, tylko jakiś „french shit”. Intuicyjność obsługi poniżej zera, ergonomia także. Aż trudno wymienić wszystkie niepotrzebne patenty, które wprowadzono chyba tylko po to, żeby się „wyróżnić”.

Komplikacje

Skomplikowano choćby i tak już niełatwą obsługę za pośrednictwem centralnego ekranu. Żeby wywołać menu ustawień, trzeba nacisnąć „diamencik” na małym ekraniku umieszczonym na środkowym tunelu. Teoretycznie, żeby przejść do wybranego podmenu, wystarczy po tym ekraniku przesuwać palcem, ale… to częściej nie działa, niż działa. Nie wspominając o tym, iż w czasie jazdy naprawdę lepiej tego nie dotykać. Owszem, podobny „touchpad” jest w niektórych Mercedesach, tyle iż tam – działa bez zarzutu. Samo menu zresztą jest tradycyjnie dla PSA ułożone tak, żeby nie dało się niczego znaleźć. I tak na przykład nie znalazłem włącznika ogrzewania kierownicy, ponoć w samochodzie obecnego.

Kolejny przykład – jako iż DS to podobno samochód „z wyższej półki” fotel kierowcy po wyłączeniu silnika odsuwa się, żeby teoretycznie ułatwić wysiadanie. Odsuwa się, dodajmy, dość daleko. Z powrotem przysuwa się dopiero po włączeniu silnika, co robi się przyciskiem znajdującym się pośrodku deski rozdzielczej i po wciśnięciu hamulca. Ale fotel odsunięty jest tak daleko, iż i do przycisku, i do hamulca zwyczajnie ciężko dosięgnąć. Przerabiałem to w DS 7 i po długiej walce z komputerem pokładowym udało mi się to świństwo wyłączyć. Tutaj, w DS 4 – za nic. Może gdzieś to jest, ale po godzinie po prostu się poddałem. choćby szyb nie opuszcza się tak, jak w innych samochodach. Przyciski (nieoznakowane) znajdują się wysoko, na podszybiu drzwi , jak w starym Volkswagenie T4. Klamkę za to starannie schowano gdzieś poniżej podłokietnika i sięgnięcie do niej nie należy do najłatwiejszych.

Niepotrzebne utrudnienia

Jako iż zestaw cyfrowych wskaźników nie grzeszy czytelnością, zamontowano head-up display. Można nim sterować, oczywiście, tylko najpierw trzeba znaleźć odpowiednie pokrętło. Jest, to samo, którym ustawia się lusterka. Starannie schowane z lewej strony kierownicy i całkowicie niewidoczne. Te wszystkie utrudnienia są zupełnie niepotrzebne, w bratnich konstrukcjach rozegrano to lepiej (tak, choćby w Peugeocie z jego idiotycznym „piętrowym” kokpitem). Po co, pytam się, żeby przytłoczyć naiwną Amerykankę? Przecież ona nigdy nie będzie klientką na DS 4…

Z kolei z tyłu miejsca jest tyle co nic, a bagażnik, mimo iż teoretycznie spory, nie ma choćby głupiego wieszaczka na torby. Przeszkadza też torba z kablami, na które ewidentnie nie było innego pomysłu. A kable być muszą, bo to wersja E-Tense, czyli hybryda plug-in. Jednostka napędowa jest zatem ta sama, co w 308, czyli silnik spalinowy o mocy 180 KM i elektryczny 110 KM. Łącznie daje to moc systemową 225 KM i w mieście sprawdza się bardzo dobrze. Producent twierdzi, iż na samym prądzie samochód może pokonać 50 km, ale realnie jest to tylko trochę ponad 30. Bez przesady, i tak mało kto wykorzystuje plug-ina do jazdy tylko na prądzie. Natomiast w trybie hybrydowym DS 4 nie jest tak oszczędny, jak Peugeot i zużycie waha się, zależnie od warunków, pomiędzy 6,5 a 7,5 litra na 100 km. Oczywiście, jeżeli ktoś ma możliwość ciągłego ładowania baterii, będzie jeździć zdecydowanie oszczędniej.

Aż za komfortowe zawieszenie

Samochód z wyższej półki, na dodatek francuski, musi być komfortowy. DS 4 jest, choćby momentami za bardzo. Przekłada się to słabe informowanie kierowcy o tym, po czym jedzie, oraz na typowe dla miękkich zawieszeń bujanie. Co kto lubi, ja akurat wolę nieco mniejszą „kanapę”. No i zdecydowanie preferuję mniej „gumowe” układy kierownicze, na przykład takie jak… w Peugeocie 308.

Jest niszowo

Generalnie nie wiem, po co i dla kogo jest ten samochód. Chyba zresztą nie tylko ja, bo pomimo wysiłków marketingowych i zmuszania dealerów do zakładania osobnych salonów DS przez cały czas nie wychodzi z pozycji submarki mocno niszowej. Może jakiś frankofil będzie zachwycony, może przy dłuższym kontakcie z samochodem tej skomplikowanej obsługi da się nauczyć. Tyle iż – niekoniecznie warto. Lepiej obejrzeć film.

Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak

Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.

Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.

Idź do oryginalnego materiału