E89 BMW Z4 sDrive35i nie było świetne, ale wciąż za nim tęsknię

2 lat temu

BMW Z4 generacji E89 jest bardzo mało kochane przez entuzjastów. I są ku temu uzasadnione powody. Był nieco miękki w porównaniu do swoich poprzedników, wyglądał niezręcznie pod pewnymi kątami i był pierwszym Z4, w którym zastosowano czterocylindrowy silnik N20 z turbodoładowaniem. Jednak zawsze lubiłem E89 Z4 i czułem, iż był to nie tylko lepiej wyglądający samochód, za który go uznano, ale ogólnie był to samochód niedoceniany. Chociaż niektóre z nich mogą wynikać z sentymentu.

Czas opowieści. Dużo młodsza ja – ta z lepszą linią włosów, większą energią i mniejszym brzuszkiem – dopiero zaczynała pisać o samochodach do tej właśnie publikacji. Pomimo mojego braku doświadczenia, niektórzy życzliwi ludzie z BMW North America zapytali mnie, czy nie chciałbym towarzyszyć im podczas kręcenia reklamy w Monticello Motor Club w Nowym Jorku. Miałem choćby okazję przeprowadzić wywiad z Markiem Forsterem, słynnym reżyserem, który nakręcił Quantum of Solace. Dla wielkiego fana Bonda był to niesamowicie fajny moment. Byłem tak zdenerwowany, iż źle przeliterowałem jego imię w notatniku, a kiedy to zauważył, bardzo grzecznie mnie poprawił i uprzejmie dał mi swój czas, mimo iż byłem młodym, niedoświadczonym idiotą. Jednak niezależnie od tego, jak to wszystko było fajne, dla mnie wyjątkowym dniem nie była rozmowa z Forsterem ani oglądanie samochodów ścigających się po torze. Zamiast tego była to trzygodzinna jazda, którą zabrałem do domu w BMW Z4 E89.

Ponieważ mieszkam w New Jersey, BMW zapytało, czy mogę pojechać do Monticello, zamiast mnie odbierać. Bez potu, lubię jeździć. Tym bardziej, iż pozwolono mi odebrać BMW Z4 sDrive28i M Sport z manualem po drodze. Pojechałem więc do siedziby BMW w Ameryce Północnej, złapałem Z4 i pojechałem do Monticello. Był chłodny wiosenny poranek z lekkim deszczem, ale mi to nie przeszkadzało. Utrzymywałem dach w dół tak długo, jak tylko mogłem, i ciskałem tym małym pomarańczowym Z4 przez zakręty – dzwoniąc jego dzielnym czterocylindrowym silnikiem i wiosłując przez biegi – z największym uśmiechem. Byłem nowy w świecie dziennikarstwa samochodowego i nie mogłem uwierzyć, iż to była moja praca na ten dzień. Nie mogłeś zetrzeć uśmiechu z mojej twarzy.

W drodze powrotnej nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Nie tylko mogłem jeździć nowiutkim wówczas Z4 z manualem przez wspaniałe nowojorskie drogi na tor wyścigowy, spotkać się z reżyserem filmu, który widziałem tuzin razy i oglądać samochody wyścigowe na torze z bliska, ale miałem okazję odbyć długą podróż powrotną do domu tym samym fajnym samochodem. Jasne, było zimno, ale ten dach się nie podnosił, a mój uśmiech nie znikał.

Tak więc, chociaż E89 Z4 jest niekochany, jest to samochód, który na zawsze zajmie specjalne miejsce w moim sercu i przywołuje szczęśliwe wspomnienia za każdym razem, gdy go zobaczę. Dlatego ta galeria zdjęć jest jak szybki zastrzyk serotoniny w moim mózgu, choćby jeżeli nie jest to dokładnie ten sam samochód.

To BMW Z4 sDrive35i faktycznie wykorzystywało 3,0-litrowy turbodoładowany rzędowy sześciocylindrowy silnik N54 o mocy 335 koni mechanicznych i momencie obrotowym 369 lb-ft. Nie miał manualnej opcji, ale miał siedmiobiegowe podwójne sprzęgło, co było całkiem fajne. Jednak mój mały towarzysz podróży miał na sobie tę samą pomarańczową farbę, co sprawia, iż ​​jest idealnie fajna w mojej książce.

Czy E89 Z4 był idealnym samochodem sportowym? Nie, jego układ kierowniczy był precyzyjny, ale niewiarygodnie zdrętwiały, jego podwozie było sprawne, ale trochę za miękkie, a po prostu brakowało mu precyzji i ekscytacji swoich poprzedników. Wyglądał jednak fantastycznie, miał świetne wnętrze, był wygodny na dłuższą metę i miał ogromny potencjał tuningowy. Tak więc, chociaż nie był spektakularny, był lepszy, niż mu przypisywano, i mógł stanowić świetny niedrogi samochód sportowy na rynku używanym.

Idź do oryginalnego materiału