
Każdy producent jest zmuszony do inwestycji w samochody elektryczne. Wszystko za sprawą coraz bardziej rygorystycznych norm emisji spalin. Francuska marka premium postanowiła to wykorzystać, by ponownie stworzyć bardzo oryginalny model. Tym razem to DS N8, czyli przerośnięty liftback o dużych aspiracjach. Co potrafi? Sprawdziliśmy to na polskich drogach.
Niewątpliwie atrakcyjny
Biżuteryjny charakter samochodów tej firmy jest już czymś oczywistym. Niektórzy mówią o przekombinowaniu, ale widać konsekwentne utrzymywanie założonej strategii. I to się chwali. DS N8 jest kolejnym przykładem designerskiej awangardy, która z pewnością przypadnie do gustu zwolennikom zwracania uwagi.
Front tego modelu wpisuje się w aktualny nurt stylistyczny stosowany przez tamtejszych projektantów. Ma w sobie coś zarówno z „Czwórki„, jak i „Siódemki”. Jednocześnie oferuje lepszą aerodynamikę, co oczywiście pozytywnie wpływa na wydajność napędu.

Wąskie reflektory LED zostały uzupełnione pionowymi światłami do jazdy dziennej. Te drugie przypominają sople lodu. Centralne miejsce zajmuje lity panel, który zastępuje klasyczny grill. W bogatszych wersjach może być podświetlony.
Z kolei profil ujawnia nietypową linię samochodu. Jest w niej coś z crossovera i coupe. Wrażenie robią zwężające się przeszklenia, które uzupełnia opadający dach. Natomiast tył utrzymuje motyw świetlny pasa przedniego. Ciekawostkę stanowi spojler zamontowany pod krawędzią szyby.
Jeżeli chodzi o wymiary, to możemy mówić o klasie średniej. Flagowy DS ma 4820 milimetry długości, 1900 milimetrów szerokości i 1580 milimetrów wysokości. Jego rozstaw osi to dokładnie 2900 milimetrów.
Kabina DS N8
Można jednoznacznie stwierdzić, iż wnętrze jest kontynuacją stylu zapoczątkowanego przez karoserię. Widowiskowy projekt wymaga przyzwyczajenia – także w kontekście ergonomii. To jednak celowy zabieg, którego celem jest wyróżnienie DS N8 na tle licznych rywali.
Zacznijmy od materiałów wykończeniowych. Gdyby Audi posiadało tworzywa podobnej jakości, to wszyscy byliby bardzo szczęśliwi. Francuski model przebija w tej kategorii większość samochodów w swoim segmencie. Możemy mówić o pełnoprawnym premium.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę na kolorystykę i detale. Styliści wykonali kawał dobrej roboty łącząc ze sobą przeróżne faktury i tworzywa. O szeroko pojętej inności świadczy choćby uchwyt do zamykania drzwi, który stanowi częściowo obudowę głośników. Poważnie.

Wróćmy jednak do samego projektu. Zegary są cyfrowe i umożliwiają sporą konfigurację. Mają czytelne wzory, acz brakuje motywu klasycznych tarcz. Nie jest to jednak nic nadzwyczajnego dla tej marki. Tu wszystko musi mieć dawkę indywidualizmu.
Centralny ekran multimedialny jest największym stosowanym do tej pory w DS-ie. Zintegrowano go z panelem klimatyzacji, ale temperaturę można ustawiać bez konieczności przełączania interfejsu. Sam instrument jest wystarczająco szybki, a przy tym przyjazny w użytkowaniu.
Fajnie prezentuje się wiszący tunel środkowy. W jego górnej strefie znajduje się duża półka na telefon, zamykana wnęka na napój, selektor kierunku jazdy i schowek z podłokietnikiem. Niżej można znaleźć dodatkową przestrzeń urozmaiconą gniazdami USB.

Fotele świetnie wyglądają i zapewniają wystarczający zakres regulacji. Szkoda tylko, iż siedzisko nie jest dłuższe. Przydałaby się wysuwana końcówka. Jak na klasę premium przystało, można skorzystać z wentylacji, podgrzewania i masażu. Nowością jest nawiew ciepłego powietrza na kark (z okolic zagłówków), który do tej pory był spotykany głównie w kabrioletach.
Drugi rząd oferuje komfortowe warunki dla dwóch dorosłych osób. Kąt pochylenia oparcia jest wystarczający. Miejsca na nogi jest sporo, ale nie tak dużo, jak mogłoby być w samochodzie o tych gabarytach. Plusem są wygodne zagłówki.

Bagażnik to bardzo mocny punkt punkt tego modelu. I nie chodzi jedynie o pojemność. Kluczem do sukcesu jest klapa otwierana wraz z szybą. Dzięki niej otwór załadunkowy jest naprawdę duży i umożliwia wkładanie sporych paczek.
Kufer oddaje do dyspozycji choćby 620 litrów wolnej przestrzeni. To daje duże możliwości. Zapakowanie wakacyjnego ekwipunku, choćby dla czterech osób, nie powinno stanowić wyzwania. o ile chodzi o praktyczne rozwiązania, to nie ma ich za dużo. Są dodatkowe mocowania, gniazdo ładowania i wnęka przy prawej burcie.
Elektryczny na trzy sposoby
DS N8 będzie oferowany bez jednostek spalinowych. Taka strategia jest związana z normami emisji, które każda marka musi spełnić. Szkoda, bo wydaje się, iż jego konstrukcja świetnie sprawdzałaby się również z konwencjonalnymi napędami.
Podstawowy wariant posiada jednostkę elektryczną generującą 230 koni mechanicznych i 343 niutonometry. Jego potencjał trafia wyłącznie na przednią oś. Akumulator trakcyjny NMC ma 73,7 kWh, co przekłada się na 550 kilometrów zasięgu w cyklu mieszanym WLTP. Osiągi? Bardziej, niż przyzwoite. Sprint do setki zajmuje 7,7 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 190 km/h.

Alternatywę stanowi wersja 245-konna, która dysponuje takim samym momentem obrotowym. W czym więc tkwi różnica? Przede wszystkim w baterii, której pojemność to 97,2 kWh. Ta konfiguracja pozwala na pokonywanie 750 kilometrów w cyklu mieszanym WLTP. Osiągi? praktycznie identyczne.
Na szczycie oferty znajduje się odmiana dwusilnikowa, która posiada napęd na obie osie. Podobnie jak pośrednia, dysponuje akumulatorem NMC o pojemności 97,2 kWh. Ma jednak znacznie większe możliwości, bo 350 koni mechanicznych i 509 niutonometrów. To skutkuje setką w 5,4 sekundy. Prędkość maksymalna jest taka sama, co oznacza obecność elektronicznego ogranicznika.

Warto dodać, iż każda konfiguracja dysponuje funkcją „boost” zapewniającą chwilowy zastrzyk około 30 koni mechanicznych. Może być to przydatne podczas wyprzedzania w na nieco ruchliwszych odcinkach.
Jeżeli chodzi o czas ładowania, to wszystko zależy od źródła energii. Wallbox o mocy 11 kW umożliwia realizację procesu w zakresie 20-80 procent w niecałe sześć godzin. Używając złącza DC 160 kW, ta sama czynność trwa 27 minut.
Wrażenia z jazdy DS N8
Pierwsze jazdy odbyły się na terenie Warszawy, która może być jednym z tych miejsc, w których ten model ma szansę zaistnieć. Muszę uczciwie przyznać, iż jestem pozytywnie zaskoczony. Pomimo gabarytów i nietypowej sylwetki, auto jest zwinne i zwrotne. Widoczność też jest niezła. Przydałaby się jednak kamera o wyższej jakości.
Jakość prowadzenia jest lepsza, niż można przypuszczać. Spodziewałem się okrętu na kołach, a „zastałem” pojazd z precyzyjnym układem kierowniczym i sprężystym zawieszeniem, które nie pozwala na przesadne przechyły. Komfort jest niższy, niż w Citroenie C5 X, ale układ kierowniczy daje znacznie więcej pewności. Inżynierowie wykonali kawał dobrej roboty, tym bardziej iż masa własna pojazdu to około 2289 kilogramów.

W nasze ręce wpadł kluczyk do flagowej wersji. To oznacza dużą moc i napęd na obie osie. W miejskich warunkach są to aspekty raczej zbędne. Dopiero na trasie lub w trudnych warunkach pogodowych można je docenić. Niemniej jednak dynamika zasługuje na uznanie.
Zasięg w warunkach rzeczywistych jest zbliżony do wartości podawanych w oficjalnych folderach. Komputer pokładowy pokazywał 530 kilometrów, gdy bateria miała 90 procent energii. Jak łatwo policzyć, na pełnym akumulatorze jest możliwość przejechania blisko 600 kilometrów.
Warte uwagi są także systemy bezpieczeństwa, które… nie generują uwagi. To ważne, ponieważ coraz większa liczba marek stosuje nadgorliwych asystentów. W DS N8 działają „w tle” i nie przeszkadzają. I to się chwali.
Ile kosztuje DS N8?
Mówimy o samochodzie z segmentu D, który ma biżuteryjny charakter i należy do klasy premium. To sugeruje, iż nie należy spodziewać się niskich cen. Mimo tego, jest znacznie tańszy od propozycji BMW, Mercedesa czy Audi.
Podstawowa wersja stanowi wydatek 249 000 złotych. Przypomnijmy, iż oferuje 230 koni mechanicznych, napęd na przednie koła oraz baterię trakcyjną umożliwiającą pokonanie do 550 kilometrów. Dla wielu będzie to wystarczająca konfiguracja.
Chętni na zakup wersji z większym zasięgiem powinni postawić na wariant 245-konny, który zintegrowano z napędem FWD i baterią o pojemności 97,2 kWh. Taki zestaw pozwala pokonać do 750 kilometrów, a jego ceny startują od 273 500 złotych.
Na szczycie oferty znajdziemy wersję 350-konną, która ma nieco mniejszy zasięg (do 688 kilometrów), ale dysponuje zdecydowanie najlepszą dynamiką. Jej cennik otwiera kwota 292 000 złotych. Z topowym, limitowanym wyposażeniem kosztuje 343 500 złotych.
DS N8 to miłe zaskoczenie. Choć jest elektryczny, pozwala na pokonywanie sporych dystansów bez zmartwień. Do tego, ma oryginalny design i świetnie wykonane, praktyczne wnętrze. Z dwulitrowym dieslem BlueHDi byłby jeszcze lepszą propozycją.