Range Rover Evoque D200 Autobiography – arystokrata w miejskiej dżungli [galeria]

7 godzin temu

Range Rover Evoque od swojego debiutu namieszał trochę na rynku, w zasadzie tworząc segment modnych, kompaktowych SUV-ów premium. Konkurencja musiała gwałtownie nadrabiać zaległości, bo okazało się, iż klienci w tej klasie kupują przede wszystkim oczami. Utrzymanie tej pozycji przy drugiej generacji było dla Land Rovera nie lada wyzwaniem. Wyzwaniem, któremu udało się sprostać.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 09/2025


Nowa generacja to już nie mogła być tylko rewolucja stylistyczna, ale ewolucja w stronę dojrzałości, oferująca więcej komfortu, technologii i jakości godnej wielkiego napisu Range Rover na masce. Do naszej redakcji trafił egzemplarz niemal idealny – topowa wersja Autobiography z 204-konnym dieslem, skąpana w pięknym, metalicznym lakierze Tribeca Blue. To obietnica luksusu w najczystszej postaci. Spędziłem z tym autem kilka dni, żeby sprawdzić, czy ten miniaturowy arystokrata jest wart swojej, wcale nieminimalistycznej, ceny?

Styl wpada w oko

Nie da się ukryć, iż Evoque wciąż jest jednym z najładniejszych aut w swojej klasie. Jego sylwetka, mocno inspirowana większym Velarem, to popis designerskiej odwagi. Wysoko poprowadzona linia okien, opadający dach i potężne, 20-calowe felgi wzór 1085 o diamentowym szlifie (wcale nie wyglądają na za duże) sprawiają, iż auto wygląda na większe, niż jest w rzeczywistości i na pewno nie wygląda tanio, wręcz przeciwnie, choć akurat tutaj odczucia pokrywają się z cennikiem topowej odmiany. Testowany egzemplarz, z dachem w kontrastowym kolorze Corinthian Bronze i przyciemnionymi szybami, przyciągał spojrzenia na każdym parkingu.

Tak ukształtowana i wpadająca w oko forma z lekko opadającym dachem i zmniejszającymi się szybami z tyłu ma swoją cenę. Konsekwencją tego dynamicznego, niemal sportowego wyglądu jest jednak widoczność. Niezbyt szeroka przednia szyba i maleńkie okno z tyłu sprawiają, iż bez wsparcia technologii manewrowanie byłoby wyzwaniem. Jednak testowana wersja Autobiography ma w standardzie system kamer 360° oraz przydatne dwufunkcyjne lusterko wewnętrzne ClearSight, które jednym ruchem zmienia się w ekran przekazujący obraz z kamery umieszczonej na dachu.

W tym samochodzie to nie gadżety – to absolutna konieczność. Szczególnie gdy zdecydujemy się załadować bagażnik po dach i ruszyć z rodziną w dłuższą trasę, do czego Evoque, mimo iż jest najmniejszym Range Roverem w całej gamie, nadaje się bardzo dobrze. I nie chodzi tylko o rozpieszczające materiałami, wykonaniem i stylem wnętrze, ale od niego jednak zacznijmy.

Wnętrze z wyższej półki

Po otwarciu drzwi wita nas atmosfera luksusu. Wnętrze wykończone skórą Windsor w kolorze Ebony, z welurową podsufitką i wstawkami z drewna Shadow Grey Ash, robi kolosalne wrażenie. Jakość montażu jest o niebo lepsza niż w poprzedniku i czuć tu „pełnoprawnego” Range Rovera. Fotele, regulowane w 16 kierunkach, są niesamowicie wygodne i pozwalają zająć typową dla marki, „dowodzącą” pozycję za kierownicą.

Centralnym punktem kokpitu jest ciekawie wkomponowany i lekko zakrzywiony (tak, on jest zakrzywiony, choć trudno to dostrzec na pierwszy rzut oka) ekran o przekątnej 11,4 cala z systemem Pivi Pro. O systemie Pivi Pro wypowiadałem się już wielokrotnie na łamach iMagazine, chwaląc to rozwiązanie za jakość i czytelność interfejsu czy płynność działania.

Nawet o ile siadamy do tego rozwiązania po raz pierwszy i wygląda ono nieco inaczej niż popularne systemy mobilne, to jestem pewien, iż dość gwałtownie zaczniemy łapać logikę tego systemu, bo dostępne funkcje są tu rozmieszczone w przemyślany i logiczny sposób. Oczywiście system bezprzewodowo łączy się z Apple CarPlay oraz Android Auto, więc gdyby ktoś był chętny do zastąpienia naprawdę dobrej nawigacji pokładowej tą ze swojego telefonu, da się to łatwo zrealizować.

Niestety, przeniesienie na niego obsługi niemal wszystkiego, łącznie z klimatyzacją, jest ergonomicznym strzałem w kolano. Choć wygląda to czysto i nowocześnie, zmiana temperatury podczas jazdy wymaga oderwania wzroku od drogi, dzięki dużym elementom interfejsu na krótko, ale jednak. Pewną rekompensatą tych niedogodności jest udany system audio Meridian Surround o mocy 650 W, który gra czysto i mocno.

Jednak ten piękny salon ma jedną, zasadniczą wadę – przestrzeń. O ile z przodu miejsca jest pod dostatkiem, o tyle tylna kanapa raczej nie jest przeznaczona dla trzech osób (przypomnę: auto jest homologowane na 5 osób). O ile dwójka pasażerów z tyłu będzie mieć dość… przytulnie, ale jednak w miarę wygodnie, to jazda w komplecie pasażerów jest zalecana na krótszych dystansach. Niemniej miejsca na nogi jest tu nieco mniej niż u bezpośredniej konkurencji, jaką jest np. BMW X1 czy Volvo XC40. Bagażnik o pojemności 472 litrów jest ustawny, ale również nie należy do największych w klasie. To po prostu cena, jaką płaci się za wyróżniający się styl.

Paradoks komfortu na drodze

Pod maską testowanego modelu pracował dwulitrowy diesel o mocy 204 KM i momencie obrotowym 430 Nm, wspomagany przez system mild-hybrid. Zapewnia to więcej niż wystarczającą dynamikę (8,5 sekundy do 100 km/h), a główną zaletą hybrydy jest aksamitne działanie systemu start-stop. Silnik jest dobrze wyciszony, a przy wyższych prędkościach do uszu dochodzi głównie szum powietrza opływającego duże lusterka.

Tu jednak dochodzimy do największego paradoksu tego auta. Wersja Autobiography, która powinna być oazą komfortu, standardowo wyposażona jest w pasywne zawieszenie. W połączeniu z ogromnymi, 20-calowymi kołami tworzy to mieszankę, która na polskich drogach nie zawsze się sprawdza. Owszem, na równej nawierzchni Evoque prowadzi się pewnie i zwinnie, zaskakująco neutralnie jak na SUV-a. Jednak na krótkich, poprzecznych nierównościach czy w mieście potrafi być zauważalnie twardszy, a zawieszenie staje się „nerwowe”. Zawieszenie adaptacyjne pozostaje płatną opcją choćby tutaj i wydaje się pozycją obowiązkową.

Natomiast o ile chodzi o sam napęd, to 204-konny diesel wydaje się wręcz optymalnym napędem do tego samochodu. Zapewnia ponadprzeciętnie długi zasięg przy spokojnej jeździe (zużycie w trasie będzie poniżej 7 l/100 km, zbiornik paliwa mieści 65 litrów…), do szybszej jazdy nie zachęca, mimo przyzwoitej dynamiki jak na SUV-a.

Obietnica marki

Dlaczego więc warto rozważyć Evoque’a? Bo pod tą modną karoserią kryje się prawdziwe DNA Land Rovera. System Terrain Response 2, prześwit 212 mm i głębokość brodzenia do 530 mm deklasują rywali. Większość właścicieli nigdy nie zjedzie z asfaltu, ale ta świadomość, iż ich auto poradzi sobie poza asfaltem znacznie lepiej od większości konkurentów z analogicznego segmentu, jest bezcenna. To rodzaj „polisy ubezpieczeniowej”, która stanowi integralną część luksusu i uzasadnia wyższą cenę.

Range Rover Evoque D200 Autobiography z jednej strony olśniewa wzornictwem, jakością wnętrza i technologicznym zaawansowaniem. Z drugiej oferuje jednak nieco mniej miejsca w drugim rzędzie od konkurentów premium. Do tego cena końcowa egzemplarza, wynosząca 357 110 zł, stawia go w szranki z bardzo bogato wyposażoną konkurencją, która często oferuje więcej przestrzeni i lepsze prowadzenie.
Evoque to bez wątpienia wybór podyktowany sercem, a nie rozumem. Idealny dla kogoś, dla kogo styl i prestiż marki są absolutnym priorytetem, a kompromisy w dziedzinie praktyczności, przestrzeni czy ergonomii kokpitu schodzą na dalszy plan.

Ocena ogólna Range Rover Evoque D200 Autobiography: 5/6

  • Design: 5.5/6
  • Jakość wykonania: 5/6
  • Oprogramowanie: 4,5/6
  • Wydajność: 4/6

Plusy:

  • Ponadczasowy, piękny design
  • Luksusowa atmosfera i świetna jakość materiałów we wnętrzu
  • Szybki i nowoczesny system Pivi Pro
  • Znakomity system audio Meridian Surround
  • Imponujące w segmencie zdolności jazdy poza asfaltem

Minusy:

  • Przestrzeń na tylnej kanapie mniejsza niż u konkurencji w segmencie
  • Wysoka cena

Range Rover Evoque D200 Autobiography – galeria

Jeśli artykuł Range Rover Evoque D200 Autobiography – arystokrata w miejskiej dżungli [galeria] nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Idź do oryginalnego materiału