
Japoński pick-up to swego rodzaju ewenement. To tak naprawdę jedyny model osobowo-użytkowy tej marki, który jest dostępny w naszym kraju. Mimo tego, cieszy się naprawdę dużym zainteresowaniem. D-Max nie potrzebuje do tego wielkich kampanii reklamowych. Jak widać, dobry produkt obroni się sam.
Isuzu D-Max po liftingu
To już trzecia generacja tego popularnego modelu. Niektórych może zaskoczyć, iż jest oferowana od 2019 roku, co oznacza duże doświadczenie rynkowe. Ma już za sobą poważną aktualizację, której efekty można zobaczyć na dołączonych zdjęciach. Isuzu D-Max w najnowszym wydaniu prezentuje się naprawdę dobrze.
Teoretycznie, to drugorzędna sprawa w przypadku samochodu o tej charakterystyce, ale europejskie oczekiwania są nieco inne od tych amerykańskich czy azjatyckich. Tu liczy się również styl – choćby w tej klasie. I w tej kategorii japoński pick-up nie ma powodu do kompleksów.

Zmodernizowany pas przedni wygląda masywnie, co jest zasługą masywnych błotników i wysoko poprowadzonej linii maski. Centralne miejsce zajmuje przeprojektowany grill o atrakcyjnej fakturze. Sąsiadują z nimi ładne reflektory z ciemnymi wypełnieniem.
Profil ujawnia sylwetkę typowej półciężarówki. Kabina wyraźnie odcina się od całej reszty – w tej materii nie da się wymyślić niczego innowacyjnego. o ile chodzi o tył, to jest dokładnie taki, jakiego można się spodziewać. Tworzą go pionowe lampy i szeroka klapa skrzyni ładunkowej. W tym miejscu warto dodać, iż gama obejmuje trzy wersje kabiny: pojedynczą, wydłużoną i podwójną.
Cywilizowane wnętrze
W kabinie tego auta można poczuć się, jak w samochodzie osobowym, co stanowi bardzo dużą zaletę. Widać, iż projektantom zależało na wyeliminowaniu jakichkolwiek przejawów surowości. I udało się osiągnąć ten cel. Projekt kokpitu jest cywilizowany, a do tego zapewnia odpowiedni poziom ergonomii.
Zegary są częściowo cyfrowe. Na wyświetlaczu znajduje się prędkościomierz, a po jego lewej stronie – analogowy obrotomierz. Natomiast z prawej wkomponowano między innymi wskaźnik paliwa. Takie połączenie w przypadku wskaźników przypomina nieco ostatnie wydanie Opla Insignii. Najważniejsze jednak, iż jest czytelnie.

Kierownica też jest zaletą tego modelu. Wieniec ma odpowiednią grubość. Na obu ramionach zagościły fizyczne przyciski, które zawsze są lepsze od tych dotykowych. Co ważne, są logicznie rozmieszczone, dlatego obsługa nie wymaga studiowania instrukcji.
Konsolę centralną można ocenić w podobny sposób. Dotykowy ekran multimedialny ma stosunkowo prosty interfejs. Uzupełniają go fizyczne pokrętła. Funkcje Android Auto i Apple CarPlay są dostępne bez konieczności korzystania z przewodu. Ważnym uzupełnieniem jest fizyczny panel klimatyzacji.

Fotele osadzono wysoko, jak przystało na pick-upa. Pozycja jest lekko krzesełkowa, co nie zaskakuje. Siedziska mają wystarczającą długość, podobnie jak oparcia. Oprócz rozsądnych gabarytów można liczyć na zakres regulacji zapewniający dobranie wygodnej pozycji osobom o różnym wzroście.
Na tylnej kanapie zmieści się dwóch dorosłych pasażerów – bez akrobacji. Przez blisko umieszczoną przegrodę, kąt pochylenia oparcia nie jest duży, ale i tak większy, niż u znaczącej liczby rywali – także tych rodzimego pochodzenia.

Wielkość skrzyni jest uzależniona od wersji nadwoziowej. W tej konfiguracji zastosowano podwójną kabinę, co przekłada się na najmniejsze możliwości ładunkowe. Mimo tego, rozmiary „wanny” wydają się całkiem przyzwoite. Przejdźmy więc do liczb.
Przestrzeń transportowa ma 1495 milimetrów długości, 1530 milimetrów szerokości i 490 milimetrów wysokości. Mamy więc do czynienia z kubaturą zbliżoną do kwadratu. W tym miejscu należy wspomnieć o ładowności, która w tym wydaniu sięga 1065 kilogramów.
Skrzynia może być uzupełniona licznymi akcesoriami oferowanymi przez producenta. W prezentowanym egzemplarzu zastosowano roletę, którą oparto na dwóch szynach zamontowanych na burtach. Jej przesuwanie nie wymaga ogromnego wysiłku. Trzeba jednak dodać, iż zamek lub płatać figle.
D-Max z dieslem
Najnowsze Isuzu D-Max skrywa doładowaną jednostkę wysokoprężną o pojemności 1,9 litra. To oczywiście dobrze znany i lubiany diesel autorstwa japońskich inżynierów. Dzięki swojej trwałości, cieszy się pozytywną opinią.
Mimo mniejszej pojemności, niż w przypadku wcześniej oferowanego silnika, potencjał jest bardzo zbliżony. Kierowca ma pod prawym butem 163 konie mechaniczne i 360 niutonometrów. Moc może trafiać na tylne lub wszystkie koła.

Przenoszeniem mocy zajmuje się sześciobiegowa przekładnia automatyczna. Co ciekawe, producent całkowicie zrezygnował z oferowania skrzyni manualnej o tej samej liczbie przełożeń. To też oznacza, iż oczekiwania polskich klientów uległy aktualizacji.
Osiągi testowanego modelu nie zostały ujawnione. Pomiary redakcyjne sugerują jednak około 12,5 sekundy do setki. Prędkość maksymalna wynosi około 180 km/h. Biorąc pod uwagę przeznaczenie auta, dynamika jest akceptowalna. To samo można powiedzieć o zużyciu paliwa, które wynosi 10 litrów w cyklu mieszanym – w rzeczywistych warunkach.
Wrażenia z jazdy
Do krzesełkowej pozycji za kierownicą można gwałtownie się przyzwyczaić. Użytkownik ma wrażenie, iż siedzi o pół piętra wyżej, niż w zwykłej osobówce. Dzięki temu, widoczność jest zadowalająca. W zachowaniu oryginalności lakieru pomagają także duże lusterka, czujniki parkowania i kamera cofania. Krótko mówiąc, manewrowanie tym autem nie jest stresujące.
Nieco większym wyzwaniem jest znalezienie odpowiedniej luki parkingowej. Europejskie miejsca postojowe nierzadko budzą żałość, co w przypadku auta o długości 5280 milimetrów wydaje się wręcz spotęgowanym uczuciem. Krótko mówiąc, trzeba pozostawiać pojazd dalej od wejścia. I nie jest to wina Isuzu tylko „lokalnych standardów”.

D-Max doczekał się już koncepcji elektrycznej, ale każdy doskonale zdaje sobie sprawę, iż diesel jest idealnym źródłem napędu dla pick-upa. Dlaczego? Z przyczyn czysto użytkowych, które wiążą się z większym zasięgiem, szybkim tankowaniem czy ładownością. I ten przykład to potwierdza.
Jednostka wysokoprężna jest wyraźnie słyszalna w kabinie, co ujawnia charakter półciężarówki. Wibracje, które generuje są odczuwalne głównie podczas odpalania. Po chwili jest już bardzo spokojnie, co sprzyja komfortowi. A co z zawieszeniem? Bez obciążenia potrafi być nerwowe, ale tylko „na pusto”, co jest typowe w tej klasie. Układ kierowniczy jest za to naprawdę przyzwoity. choćby przy prędkościach autostradowych można czuć się pewnie.
Napęd stanowi mocny punkt Isuzu. dzięki pokrętła można zmienić tryb 2WD na 4WD. Jest tu także tylny mechanizm różnicowy. W razie potrzeby D-Max posiada również reduktor. To wszystko w połączeniu z prześwitem wynoszącym 240 milimetrów daje poważne możliwości terenowe.
Ile kosztuje Isuzu D-Max?
W tej klasie pojazdów nie jest tanio, choć chińskie modele powoli zaczynają to zmieniać. Nie mają jednak takiej renomy, jak Isuzu, co oznacza, iż minie jeszcze sporo czasu zanim zadomowią się na polskim rynku. A teraz przejdźmy do kluczowych liczb.
Japoński pick-up startuje od 153 689 złotych brutto. Taka kwota dotyczy konfiguracji z pojedynczą kabiną i podstawowym wyposażeniem. Prezentowana konfiguracja, czyli podwójna kabina i najbogatsza wersja, stanowi wydatek 221 338 złotych brutto.
D-Max pozostaje jednym z najlepszych pick-upów w swoim segmencie, co zresztą potwierdzają wyniki sprzedaży. Ma sprawdzony, trwał układ napędowy, cywilizowane wnętrze i duże możliwości ładunkowe. Do tego, fajnie wygląda, co też ma znaczenie dla klientów.