I tak naprawdę przez długi czas ten model nie miał na rynku polskim żadnego konkurenta. Producenci z Europy jeżeli już robili samochody elektryczne, były to przeważnie SUV-y. Oprócz mody wynikało to także z faktu, iż w wyższym nadwoziu łatwiej zmieścić pod podłogą całkiem wysoką baterię litowo-jonową.
Ale w ostatnich tygodniach sytuacja uległa w końcu zmianie. I jak to ostatnio bywa standardem, za tą zmianą stoją Chińczycy. W tym przypadku mowa o firmie BYD, która wprowadziła na rynek polski model Seal. I oczywiście postanowiłem sprawdzić, czy po pięciu latach Tesla Model 3 doczekała się w Polsce prawdziwego konkurenta.
BYD Seal to samochód, który zarówno wymiarami jak i sylwetką przypomina Teslę. Mierząc 4,8 metra, jest dokładnie o 8 centymetrów od niej dłuższy. Jednakże to różnice, które zauważymy dopiero, stawiając jedno auto obok drugiego. Chińska limuzyna ma pięknie zaprojektowaną linię nadwozia i całkiem sporo ciekawych detali. Co w sumie nie dziwi, skoro za jej projektem stał Wolfgang Egger, który ma na koncie zaprojektowanie takich przepięknych aut jak Alfa Romeo 147.
Mamy interesujące świtała z przodu, przetłoczenia na masce dodające dynamizmu czy agresywny dyfuzor z tyłu nadwozia. W czasie testu widać było, iż ten samochód przyciąga wzrok przechodniów. Mam za to duży żal do producenta, iż był bardzo powściągliwy, jeżeli chodzi o kolory nadwozia, wszystkie dostępne są stonowane. A to auto cudownie wyglądałoby w soczystej czerwieni czy jaskrawej żółci.
Nazwa Seal, czyli po angielsku foka, nie jest przypadkowa. W wyglądzie samochodu, a szczególnie w jego wnętrzu, można zobaczyć dużo inspiracji morskimi zwierzętami i samą wodą. Wystarczy spojrzeć na falujące linie deski rozdzielczej czy kształt konsoli środkowej. Notabene rynek średnio zaakceptował ten wygląd środka i w wersji po liftingu, która właśnie trafia do sprzedaży w Chinach, producent zdecydował się na bardziej tradycyjny wygląd wnętrza.
Na szczęście firmie BYD udało się uniknąć negatywnego wpływu takiej stylistyki na praktyczność. Miejsca w środku jest dużo i to zarówno dla kierowcy jak i pasażerów. Co więcej, nie brakuje jej na długość ani na wysokość. Dodatkowym plusem jest fakt, iż pomimo dużej baterii umiejscowionej pod podłogą, kąt ugięcia kolan jest jak najbardziej do zaakceptowania i nie przeszkadza w dłuższych podróżach.
To, gdzie priorytet wyglądu nad funkcjonalnością odcisnął swoje piętno, to bagażnik. 400 litrów pojemności jak na auto o takiej długości, to nie jest szczególnie zachwycający wynik. Dobrze, iż BYD skorzystało z tego, iż samochód jest od początku projektowany jako auto elektryczne i pod maską zamiast silnika znajdziemy 53 litry dodatkowej przestrzeni idealnej na kable, ładowarkę i inne niezbędne drobiazgi.
Niby auto nie premium, ale jakość wykonania jest naprawdę dobra
W Chinach BYD jest typową marką segmentu popularnego. Przekonuje klientów przede wszystkim ceną i nie próbuje aspirować do klasy premium. Od tego w tym koncernie są marki Denza i Yangwang. Ale w środku testowanego auta czujemy się dużo bardziej jak w BMW niż w Oplu. Wszystkie materiały są bardzo miłe w dotyku, każdy przycisk działa z przyjemnym kliknięciem, a całość wnętrza jest bardzo porządnie zmontowana.
Specjalnie pojechałem na odcinek drogi zapomniany przez ekipy remontowe i nie udało mi się wywołać żadnych niepokojących dźwięków. Na fotelach znajduje się skórzana tapicerka, choć to skóra ekologiczna, a więc pochodząca z plastikowej krowy. Ale jest bardzo przyjemna i nie drażni skóry.
Dodatkowo fotele są i podgrzewane na zimę i wentylowane co świetnie sprawdza się latem. Muszę szczerze przyznać, iż w porównaniu do Tesli Model 3 wnętrze BYD Seal robi dużo lepsze wrażenie. Aczkolwiek ktoś, kto ponad wszystko ceni sobie minimalizm, może mieć totalnie odmienne zdanie.
To auto nie tylko wygląda na szybkie. Ono jeździ jak rakieta
BYD Seal jest dostępny w dwóch wersjach napędowych. Już ta słabsza jest bardzo szybka, gdyż dysponuje napędem na tył o mocy ponad 300 KM. Natomiast testowany egzemplarz to flagowa odmiana Excellence z napędem na obie osie i mocą 517 KM. Dzięki temu przyspieszenie do setki zajmuje mniej niż 4 sekundy.
Oczywiście w codziennej jeździe nie ma to żadnego znaczenia, ale zmiana pasa na autostradzie czy włączenie się do ruchu w tym samochodzie jest bardzo łatwe. Trzeba jednak przyznać, iż praca pedału przyspieszenia nie jest tak idealna jak w Tesli. Tak samo hamowanie odzyskiem energii w amerykańskim aucie jest lepsze, tym bardziej iż w BYD nie mamy do dyspozycji funkcji one pedal driving, która redukuje konieczność używania pedału hamulca.
To natomiast, gdzie chińska limuzyna błyszczy na tle tej z USA, to komfort jazdy. Zawieszenie dużo lepiej łagodzi nierówności nawierzchni, a hałas w aucie jest zdecydowanie mniejszy, szczególnie przy dużych prędkościach. Dla mnie fotele są dużo wygodniejsze w BYD, aczkolwiek moja żona dla odmiany uważa, iż jest dokładnie na odwrót.
To, co wpływa na wyższy komfort jazdy autem z Chin, to także podejście do obsługi auta. W Seal'u mamy klasyczne kierunkowskazy, zestaw wskaźników przed kierowcą oraz wyświetlacz przezierny HUD, ten ostani w droższej wersji wyposażenia. Powoduje to, iż kierowca nie musi odrywać wzroku od drogi, aby sprawdzić prędkość, czy inne parametry jazdy, a w czasie pokonywania ronda zasygnalizowanie skrętu nie wiąże się z koniecznością oderwania rąk od kierownicy.
BYD popracowało także nad wydajnością, dzięki czemu samochód zużywa naprawdę niewielkie ilości prądu. W mieście jesteśmy w stanie przejechać 100 km na 12-13 kWh a na autostradzie przy prędkości 120 km/h zużycie wynosi około 17-18 kWh. Tutaj trzeba przyznać, iż Tesla potrafi być o ok. 10 procent bardziej oszczędna.
BYD zastosowało w tym modelu baterię o pojemności 84 kWh, co daje realny zasięg na poziomie 500 km. Dodatkową zaletą aut tego producenta jest fakt, iż umożliwią one oddawanie energii zawartej w akumulatorze.W bagażniku znajduje się specjalny kabel, który z jednej strony wpinamy do gniazda ładowania a z drugiej strony mamy normalne gwiazdka 230 V.
Możemy z nich korzystać na kempingu lub choćby podłączyć urządzenia w domu w razie awarii prądu. Biorąc pod uwagę typowe zużycie prądu w gospodarstwie domowym, bateria BYD Seal potrafi zasilić dom jednorodzinny choćby przez 4 dni. Natomiast szybkie ładowanie nie jest mocną stroną tego modelu. 150 kW, jakie jest w stanie przyjąć Seal to wynik dobry, ale tak dwa czy trzy lata temu.
I w sumie wtedy zadebiutowało to auto na rynku. Na szczęście model po liftingu obsługuje już moce rzędu 230 kW, co pozowała uzupełnić baterię do 80 proc. pojemności w mniej niż pół godziny. Mam nadzieję, iż ta zmodernizowana wersja trafi na polski rynek już niedługo.
Luksus bez dopłaty, BYD ma bardzo prosty cennik
Firma BYD ma bardzo interesujące i godne naśladowania podejście do wyposażenia samochodu na poziomie konfiguratora. Po prostu całe wyposażenie jest w standardzie. Tak naprawdę płacimy tylko za metalizowany lakier i to wszystko. choćby obie wersje napędowe różnią się tym, co oferują, w minimalnym stopniu. Z napędem na obie osie dostajemy tylko wyświetlacz przezierny HUD oraz adaptacyjne amortyzatory.
Całą resztę, czyli kamery 360 stopni, wszystkie możliwe systemy wspomagania jazdy, bezkluczykowy dostęp czy elektryczną klapę bagażnika mamy w cenie.
Tańsza wersja z napędem na jedną oś kosztuje 215 tys. złotych a odmiana AWD 236 tys. złotych. Jak to się kształtuje na tle Tesli? Najtańsza odmiana Modelu 3 kosztuje wprawdzie 190 tys. złotych, ale ma zauważalnie mniejszą baterię o pojemności 60 kWh. Do porównania trzeba więc przyjąć odmianę Long Range, a ta kosztuje już 210 tys. złotych.
Ceny są więc zbliżone, tym bardziej iż wyposażenie BYD jest jednak zdecydowanie lepsze. Dla kogo jest BYD Seal? Na pewno dla tych, którzy nie chcą SUV-a, a cenią sobie pięknie zaprojektowane limuzyny. Na pewno dla tych, którzy nie chcą z różnych względów kupować Tesli.
Pierwsze wyniki sprzedaży BYD pokazują, iż jest to najczęściej wybierany na polskim rynku model tego producenta. Choć do sprzedaży Tesli Model 3 jeszcze wiele brakuje. Ja na pewno miałem wiele euforii z tego testu i z czekam na możliwość sprawdzenia odmiany po liftingu.