Zamiast coraz większych wingletów – sprężone powietrze. BMW po raz kolejny udowadnia, iż choćby dziś, w dobie technologicznej perfekcji, wciąż jest miejsce na awangardę i myślenie „out of the box”.
Zamiast ślepo podążać za trendem wingletów, które z każdym rokiem stają się coraz większe, niemiecki producent postanowił popracować nad czymś, co pachnie bardziej laboratorium NASA niż padokiem MotoGP. Nowy patent BMW zakłada wykorzystanie wysokociśnieniowego układu powietrznego do aktywnego wpływania na zachowanie motocykla podczas jazdy. Centralna jednostka zasysa powietrze, spręża je i rozsyła przez sieć kanałów do precyzyjnie sterowanych dysz rozmieszczonych na ramie. A stamtąd – prosto w służbie trakcji i stabilności.
Tyle teorii. W praktyce te małe dmuchawy mają robić naprawdę sporo:
- podczas przyspieszania kierują strumień powietrza do tyłu, niczym miniaturowy silnik odrzutowy;
- podczas hamowania kierują strumień w przód, generując dodatkowy opór aerodynamiczny;
- na zakrętach dmuchają w bok, by wspierać przyczepność i balans;
- a kiedy trzeba docisnąć motocykl do asfaltu – w górę, tworząc sztuczny downforce.
Brzmi jak science fiction? Może. Ale kiedyś śmiano się także z ABS-u.
To nie pierwszy raz, gdy ktoś wpada na pomysł, by ujarzmić powietrze. Już w latach 60. Jim Hall w swoich Chaparralach montował wentylatory generujące podciśnienie, które dosłownie wciągało auto w asfalt. Brzmi znajomo? Słynny Chaparral 2J, znany jako „odkurzacz”, był tak skuteczny, że… gwałtownie go zakazano.
Później Gordon Murray spróbował podobnej sztuczki w Formule 1 – jego Brabham BT46B wygrał jeden wyścig i zniknął. Ale idea nie umarła. McLaren F1, T.50, elektryczny McMurtry Spéirling – wszyscy oni sięgnęli po technologię, która dociska samochód do toru bez użycia spoilera. Teraz przyszła kolej na motocykle.
Na Concorso d’Eleganza Villa d’Este w maju 2025 roku BMW pokazało koncept, który może zawierać elementy opisanego systemu – mowa o Concept RR. Na pierwszy rzut oka wygląda jak superbike przyszłości. A może to właśnie tam, pod owiewkami i karbonową skórą, kryją się te aerodynamiczne kanały?
Nieoficjalnie mówi się, iż technologia może trafić nie tylko do najbardziej wypasionych litrowych rakiet, ale także do mniejszych sportowych motocykli BMW. A skoro za projektem stoi ścisła kooperacja z Boschem – który już wcześniej eksperymentował z pneumatycznym systemem przeciwdziałania wywrotkom – to istnieje realna szansa, iż za kilka lat dmuchane wspomaganie trafi do motocykli seryjnych.
Czy tego właśnie potrzebujemy? Dodatkowego systemu, który spręża, dmucha, przekierowuje i zasysa? W świecie, gdzie każdy gram masy i każdy centymetr przestrzeni w motocyklu jest na wagę złota, taka technologia może się okazać zbyt skomplikowana. Ale… jeżeli dzięki niej supersportowy jednoślad stanie się bardziej przewidywalny, stabilniejszy na łuku i mniej podatny na błędy – to kto wie. Może kiedyś zaufamy bardziej dmuchawom niż elektronice czy oponom.
Na razie to jeszcze tylko wizja z patentu. Ale znając BMW – jak już coś opatentują, to nie po to, żeby leżało w szufladzie.


