Jeśli przez polską motoryzację rozumieć samodzielne produkcje garażowe, to z pewnością. Ale przecież to się aż prosi o dobrą historyjkę.
Zawsze gdy widzę takie niecodzienne wytwory motoryzacyjnej myśli indywidualnej, to mam ochotę dopisać do nich jakąś dobrą historię. Na przykład o tym, jak to w ramach rozmów między FS Lublin a Daewoo strona polska zaczęła naciskać na unowocześnienie mocno przestarzałego Żuka i przedstawiciele Daewoo w porozumieniu z General Motors zgodzili się przygotować prototyp, który miałby tchnąć w Żuka nowe, bardziej zachodnie życie. Jako iż linia produkcyjna Kadetta E nie była już potrzebna, bo zastąpiła go Astra i Nexia, stosunkowo niskim kosztem można było wytworzyć Żuka z przodem od Opla Kadetta, co zdecydowanie ujęło mu lat. Spójrzcie sami. Czyż nie stał się od tego od razu o 20 lat młodszy?
No tak średnio, bym powiedział
Zwracam jednak uwagę, jak wielkie znaczenie funkcjonalne ma przeróbka Żuka na przód od Kadetta. Zamiast mikropokrywy silnika, która w Żuku ogólnie nie służy do niczego, mamy dużą klapę, zapewniającą lepszy dostęp. Wprawdzie i tak przeszkadzać będzie chłodnica, ale nie róbmy zagadnienia z byle czego, raczej wypada docenić jak ładnie wkomponowano grill i zderzak od Kadetta do Żuka. No mówię Wam, fabryczny prototyp z czasów przedlublinowych, tak było, nie zmyślam. Zmyśliłem kiedyś podobną historyjkę jeszcze na zlomnik.pl w odniesieniu do Poloneza z tylnymi lampami z Nysy i siadła tak dobrze, iż ktoś po niego pojechał, uznając iż to prawda.
Polacy przez wiele lat sami budowali rozliczne samochody
Zawsze kiedy widzę jakąś dobry pojazd zbudowany samodzielnie, albo choćby udaną przeróbkę, staram się ją udokumentować na Autoblogu, ponieważ jest to element ludowej twórczości, która idzie w zapomnienie. Powiedziałbym, iż komuna i brak samochodów zmieniły Polaków w coachbuilderów z przymusu. W Polsce powstawało wszystko, od produkcji drewnianych po całkiem udane terenówki oraz mikrobusy. Też oczywiście na bazie Żuka, a jakżeby inaczej.
Kilka lat temu opisywaliśmy UAZ-a postawionego na podwoziu od Mercedesa W123, czyli odwrotnie niż ktokolwiek by się spodziewał.
O steampunkowym potworku z żurawiem choćby nie wspomnę, podobnie jak o mikrosamochodzie na bazie Velorexa. Na sprzedaż za 114 tys. zł był przepiękny SAM pana Okarmusa. Wciąż jeżdżący jest niezwykły Tarwagen, czyli Volkswagen T3 połączony z Tarpanem:
A pamiętacie tego?
Albo tego? Pojechał do muzeum w USA:
Sporo tego było, ale w 2023 r. jeszcze nie, dlatego Żuk z frontem od Kadetta zdobywa – tymczasowo – nagrodę najlepszej produkcji indywidualnej tego roku. Liczę na to, iż ktoś niedługo go przebije.