Zrobiono 10. część Fast & Furious: Fast X. Wygląda jak sklejona z klipów z poprzednich

1 rok temu

Nie jestem przekonany, czy wybiorę się do kina na Fast X.

Ostatnio raz na jakiś czas pojawia się kolejna, coraz to dziwniejsza część serii „Szybcy i wściekli”. Przeszła ona zadziwiającą metamorfozę – od filmu z Paulem Walkerem i Vinem Dieslem w roli głównej opowiadającego o świecie nielegalnych wyścigów w Los Angeles do dziwnych, pozbawionych fabuły zestawień scen pościgów i eksplozji z ogromną liczbą bohaterów.

Każda następna część Szybkich i Wściekłych ma coraz większą obsadę

Wprawdzie Paul Walker zginął w wypadku samochodowym naprawdę, ale obsada „rodziny” Dominica Toretto granego przez Vina Diesla rozrasta się z odcinka na odcinek. Kolejne filmy są też świetną okazją dla aktorów do zagrania mało wymagającej roli, ale zaznaczenia swojej obecności i zgarnięcia odpowiedniej gaży. Stąd w serii F&F wystąpiło już mnóstwo znanych nazwisk: Jason Statham, Charlize Theron czy Dwayne „The Rock” Johnson to tylko niektóre z nich, a teraz jeszcze do tego dochodzi John Cena („przepraszam, iż nazwałem Tajwan państwem”) czy Brie Larson („Kapitan Marvel”). Innymi słowy, kto może, to się podczepia.

Co będzie w nowej części?

Głównym antagonistą będzie Jason Momoa (Aquaman), który wygląda tak poczciwie, iż muchy by nie ukrzywdził. Charlize jako zła kobieta była bardziej przekonująca. Z całą pewnością będzie dużo wybuchów i pościgów samochodowych. Obejrzyjcie zajawkę.

Chodzi o to, iż Jason Momoa jest synem kogoś, kogo Toretto wcześniej wysłał na tamten świat, więc teraz musi się zemścić. Niezbyt postarana ta fabuła, ale najważniejsze iż będą wyścigi i wybuchy. Trochę to wygląda, jakby sklecili ten odcinek z niewykorzystanych ujęć z części poprzednich. Miło jednak widzieć klasyki w akcji, jak chociażby Alfę Romeo GTV (chyba). Pojawia się też Nissan 240Z po grubym tuningu, a choćby Prius I generacji – to się szanuje.

Poza tym jednak nie odczuwam radosnego podniecenia na myśl o filmie Fast X

Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Trochę przegrzali tę franczyzę i trochę za dużo już jest bijatyk i strzelanin, które nie występowały adekwatnie we wczesnych częściach. Te pierwsze faktycznie były chociaż trochę o fascynatach motoryzacji, tu samochody pełnią już tylko funkcję użytkową – służą do uciekania przed bandytami, gonienia bandytów lub bandytom do atakowania ludzi i to tyle. Nikt przesadnie się nimi nie jara, nie tuninguje, nie poświęca im swojej uwagi – pojawiają się znikąd, a potem zostają rozbite w spektakularnej kraksie po odrealnionym pościgu. Stąd też lekko straciłem zainteresowanie, choć przez moment liczyłem, iż część 10. będzie ostatnią i wrócą w niej do korzeni. Nic takiego jednak nie nastąpiło, przez cały czas mamy lekko licząc 22 głównych bohaterów i średnio 5 strzelanin oraz dwa mordobicia na minutę filmu.

Priusik.

Wszystko z czasem się przejada i trzeba iść w nowe rzeczy

Tak też zrobili producenci F&F po „Tokyo Drift”, tzn. filmy o motoryzacji zamienili w filmy o wybuchach i strzelaniu, a im dalej, tym motoryzacji było mniej, wybuchów zaś więcej. Z pewnym przerażeniem więc myślę o części 11., która ma zamykać sagę (Vin Diesel ma już 56 lat – zaczynał mając 34). Obawiam się, iż może rozwinąć się według scenariusza, który sam kiedyś napisałem. W każdym razie odczuwam jednocześnie przez cały czas rodzaj przyjemności z oglądania pierwszych 2-3 części, ale jednocześnie ciarki żenady widząc trailer do Fast X. Moim zdaniem powinniście już przestać, ja wiem iż to się dalej opłaca, ale zobaczcie, choćby ja wydaję ostatnią książkę w swojej karierze, uznając iż sześć wystarczy. A może wcale nie i trzeba to kręcić dalej?

Czytaj również:

Jak media społecznościowe wpływają na bezpieczeństwo ruchu drogowego. Studium przypadku

Idź do oryginalnego materiału