Chiński koncern mierzy się z kolejną aferą. Internet obiegł szokujący materiał wideo ukazujący jak Xiaomi SU7 sam odjeżdża spod domu w momencie, gdy jego właściciele zajęci są czymś innym. Producent nie przyznaje się do błędu, wewnętrzne śledztwo wykazało wydanie komendy głosowej z przypisanego telefona. Kierowca natomiast twierdzi, iż urządzenie nie było przez niego wykorzystywane. Kto ma zatem rację w tym sporze?
Xiaomi SU7 znów stał się obiektem żartów i licznych kontrowersji
To oczywiście nie pierwszy raz, gdy samochód elektryczny od Xiaomi mierzy się z krytyką swoich klientów. Nie tak dawno byliśmy chociażby świadkami pilnej aktualizacji wybranych modeli pojazdu. Wszystko za sprawą wykrycia wady wewnątrz systemu wspomagania jazdy. Problem mógł poskutkować nieprzyjemnościami podczas ekstremalnych sytuacji drogowych. Działanie było odpowiedzią na wypadek, podczas którego zginęły trzy osoby.
Teraz przyszedł czas na kolejne zamieszanie. Internet obiegło nietypowe nagranie, na którym możemy zobaczyć jak mężczyzna podjeżdża pod dom samochodem Xiaomi SU7. Przez kilkadziesiąt kolejnych sekund mamy do czynienia ze sceną pakowania bliżej nieokreślonych rzeczy, auto stoi przed drzwiami. Nagle jednak pojazd postanawia sam odjechać spod budynku, co prezentuje się przerażająco. Pierwsza myśl to oczywiście próba zdalnej kradzieży – historia niejednokrotnie udowodniła, iż to możliwe.
Drugim wytłumaczeniem jest nieumyślne wypowiedzenie komendy głosowej, choć raczej taką akcję można wykonać wyłącznie przy odblokowanym telefonie. Kierowca postanowił skontaktować się z producentem i Xiaomi potwierdziło, iż przekazano komendę odjazdu przy pomocy telefonu kierowcy. Nie doszło zatem do przejęcia zdalnej kontroli ani innego rodzaju ataku.
Zapewne mamy więc do czynienia z błędem lub nadmierną czułością mobilnego asystenta głosowego.
Takie zdarzenia mogą zniechęcać do zakupu chińskich aut elektrycznych
Oficjalna przyczyna zdarzenia nie brzmi przesadnie wiarygodnie, bowiem telefon kierowcy znajdował się w dosyć sporej odległości. Poza tym trudno wyobrazić mi sobie brak odpowiednich zabezpieczeń blokujących opcję omyłkowej aktywacji pojazdu. Xiaomi stoi jednak przy swoim – nie wkradł się żaden błąd czy cyberprzestępca.
Mimo wszystko mamy do czynienia z kolejnym uszczerbkiem na wizerunku chińskich producentów aut elektrycznych. Tych jest co prawda więcej, ale tego typu przerażające historie prawdopodobnie zniechęcą wielu europejskich konsumentów. Pozostaje zatem cierpliwie czekać na ulepszenie wbudowanych systemów, bo raczej nikt nie chciałby, by jego samochód nagle odjechał spod domu.
Takie historie mogą skończyć się tragedią. Wystarczy, by blisko pojazdu znajdowała się jakakolwiek przeszkoda lub człowiek. Raczej ofiara nie będzie chciała słuchać o błędzie czy omyłkowo wydanej komendzie głosowej. Pytanie tylko – ilu przeciętnych nabywców samochodów elektrycznych usłyszy o powyższej historii?
Źródło: Weibo, YouTube (@carnewschina4118) / Zdjęcie otwierające: Xiaomi