
Naukowcy badają, czy obiekt, który rozbił i częściowo stopił przednią szybę samochodu Tesli, był meteorytem. Może to być pierwszy na świecie przypadek zderzenia się obiektu z kosmosu z poruszającym się po Ziemi pojazdem.
To mógł być zwykły dzień na australijskiej autostradzie. Słońce, asfalt, ruchliwa droga i Tesla. Ale dla weterynarza Andrew Melville-Smitha przejażdżka w pobliżu Port Germein w Południowej Australii zamieniła się w pierwszy w historii przypadek zderzenia meteorytu z jadącym samochodem.
Samochód był w trybie autopilota, spokojnie pokonując kolejne kilometry. Chwilę po tym, jak minęła go ciężarówka, stało się coś niewyobrażalnego.
W jednej chwili spokój prysł. Jakieś pięć do dziesięciu sekund później nastąpiła potężna eksplozja – relacjonował później dla telewizji ABC dr Melville-Smith. Wnętrze kabiny momentalnie wypełniło się latającymi odłamkami szkła i białym dymem. Poczuliśmy swąd spalenizny. Moja żona myślała, iż samochód się pali – opowiadał. Huk był tak ogłuszający i gwałtowny, iż kierowca początkowo był przekonany, iż doszło do poważnego wypadku. Sam został ranny i pokryty odłamkami, które wbiły się w jego skórę.
Tajemnica stopionego szkła
Szyba została uderzona z taką siłą, iż szkło nie tylko pękło, ale częściowo się stopiło! Tak, stopiło. To właśnie ten szczegół sprawił, iż historia, która początkowo brzmiała jak absurdalny internetowy mit, przyciągnęła uwagę naukowców z South Australian Museum.
Kieran Meaney, asystent kierownika kolekcji mineralogicznej muzeum, przyznał, iż choć na początku był bardzo sceptyczny, zdjęcia zniszczeń dały mu do myślenia. Jakiekolwiek ziemskie wyjaśnienie po prostu nie pasowało do układanki.
Pierwszą myślą była kula lub kamień wyrzucony spod kół ciężarówki, ale policja gwałtownie to wykluczyła – tłumaczył Meaney. – Szkło przedniej szyby faktycznie lekko się stopiło i jest to niezwykłe. Cokolwiek w nią uderzyło, miało w sobie ogromną ilość ciepła. To kluczowa poszlaka, dla której nie mogę znaleźć dobrego, konwencjonalnego wyjaśnienia.
Obiekt uderzający w szybę musiał być więc nie tylko twardy, ale i ekstremalnie gorący. To idealnie pasuje do charakterystyki meteorytu, który rozgrzewa się do niewyobrażalnych temperatur podczas przelotu przez atmosferę.
Więcej na Spider’s Web:
Autopilot choćby nie mrugnął
Jeśli badania potwierdzą kosmiczne pochodzenie obiektu, będziemy świadkami absolutnego precedensu. Kieran Meaney podkreśla, iż byłby to pierwszy na świecie udokumentowany przypadek uderzenia meteorytu w poruszający się pojazd. Znamy przypadki, gdy kosmiczne skały spadały na zaparkowane samochody (słynny „Peekskill meteorite” z 1992 r.), ale trafienie w cel będący w ruchu to zupełnie inny poziom kosmicznej loterii.
W całym tym chaosie jest jeden fascynujący, technologiczny szczegół. Tesla, zaawansowany przecież pojazd elektryczny, ustawiona w trybie self-driving, nie zareagowała. Samochód jechał dalej, niewzruszony i nie był świadomy chaosu, który właśnie wydarzył się w kabinie – mówił kierowca. To człowiek musiał przejąć kontrolę nad maszyną, która była kompletnie obojętna na fakt, iż coś właśnie z ogromną siłą przebiło jej przednią szybę.
Rozpoczyna się śledztwo
Mikrometeoryty spadały na naszą planetę od zawsze. Te międzyplanetarne cząsteczki pyłu z komet lub planetoid to cząstki o średnicy od kilku dziesiątych do setnych milimetra, które przeszły przez atmosferę i dotarły do powierzchni Ziemi.
Co roku na powierzchnię Ziemi opada 5200 t mikrometeorytów. Dla porównania masa meteorytów spadających na Ziemię każdego roku to 10 t.
Na razie zespół z muzeum rozpoczął żmudny proces analizy. Naukowcy będą próbowali wyizolować z resztek szyby jakiekolwiek mikroskopijne odłamki intruza, które mogły wbić się w szkło podczas kolizji. To śledztwo może potrwać tygodnie, a choćby miesiące. Choć wciąż istnieje możliwość, iż znajdzie się inne, bardziej przyziemne (choć na razie trudne do wyobrażenia) wyjaśnienie, teoria o meteorycie jest w tej chwili tą wiodącą.














