Dokąd prowadzi polityka Unii Europejskiej? Dacia płaci karę za zbyt tanie samochody!
Tomasz Nowicki 2025-11-02 https://francuskie.pl/dacia-kara-za-tanie-samochody

Dacia i kara za zbyt tanie samochody? Tak, proste auta z najtańszymi silnikami muszą płacić karę za swoje emisje. Polityka klimatyczna Unii Europejskiej w tym względzie przypomina eksperyment — piękny w teorii, katastrofalny w praktyce.
Weźmy grupę Renault. Producent o bogatej historii, z marką Dacia jako tanią marką, która w pewnym sensie jest jednak kulą u nogi.
Bo o ile Dacia sprzedaje się znakomicie i przynosi Renault solidne zyski, o tyle w unijnej księgowości ekologicznej wypada jak uczeń, który zapomniał pracy domowej. Średnia emisja nowych Dacii to 112 gramów CO₂ na kilometr, podczas gdy Bruksela na te lata pozwala tylko 97. „Kilka gramów różnicy, cóż to za problem?” – zapyta ktoś zapewne. Otóż problem jest ogromny, bo każdy gram powyżej limitu kosztuje… 95 euro. I to nie od floty, ale od każdego sprzedanego auta.
Tak, tak — wystarczy jedno Sandero (najpopularniejszy samochód Europy od wielu lat) i już mamy kłopot, drodzy państwo. A ten model sprzedaje się rewelacyjnie. Kłopot mnoży się w miliony a raczej miliardy euro… Miliardy! Za to, iż kupujesz tani, prosty i ekonomiczny samochód. Jak Dacia dołoży systemy redukcji dwutlenku węgla to … będzie droga. Żegnaj tania motoryzacjo.
Dacia ma problem – żeby samochód był tani, nie może mieć skomplikowanego napędu. Ale wtedy emituje za dużo, czyli dostaje karę.
Grupa Renault ma oczywiście sposób na obejście tego problemu. To tak zwany „pooling”, czyli unijna wersja handlu powietrzem. jeżeli masz za dużo CO₂, możesz po prostu kupić trochę czystego sumienia od sąsiada, który sprzedaje dużo elektryków. Bruksela oczywiście udaje, iż to wszystko dla dobra planety. A przemysł – cóż, stara się przeżyć, przeliczając każdy gram i każdy bonus jak w kasynie.
Dacia w tym wszystkim wygląda jak uczciwy robotnik, który pracuje po godzinach, a i tak dostaje mandat za to, iż jego buty są brudne. Bo jak ma zejść poniżej 97 gramów, skoro jej siłą jest prostota i niska cena? Elektryczna Dacia Spring jest, owszem, tania i nie emituje nic – ale zdecydowanie nie wystarczy, by uratować średnią całego koncernu. A iż nowej wersji Springa nie będzie od razu, Renault musi nadrabiać sprzedażą elektrycznych modeli R4, R5, Scénic i Mégane E-Tech.
Bogatsi kupują drogo aby niekoniecznie zamożni kupili taniej?
Innymi słowy: bogatsi kupują drogie elektryki, żeby biedniejsi mogli dalej jeździć tanimi Daciami. Nowa wersja solidarności europejskiej? Nie, po prostu absurd!
Unia Europejska nie chce emisji, ale pozwala na handel zielonymi certyfikatami
To wszystko prowadzi do jednej konsekwencji: samochody drożeją, a Europa traci zdrowy rozsądek. Kiedyś tanie auto z benzynowym silnikiem było normą – dziś to niemal akt oporu wobec biurokracji. Producenci zaczynają przenosić fabryki do Maroka, Turcji czy Serbii, gdzie można jeszcze mówić o konkurencyjności. A my, Europejczycy, mamy coraz mniej wyboru i coraz więcej dopłat, limitów, certyfikatów i kar.
W efekcie powstaje groteska: koncerny sprzedają niezbyt chciane i drogie elektryki, by uniknąć kar za tanie auta, a klient, który chciał po prostu nowego Dustera za rozsądne pieniądze, dostaje wykład o „neutralności klimatycznej do 2050 roku”.
Ręce opadają. I żeby nie było – widzę mnóstwo plusów Unii Europejskiej. Ale jako miłośnik motoryzacji naprawdę nie mogę przejść do porządku nad takim podejściem do samochodów.

2 dni temu















