Marcin Ranuszkiewicz
„Jaki jest Nissan #xTrail”. „Jak się jeździ Nissanem #xTrail”. „Co to jest xTrail e-power”.
Chyba nie byłem pierwszym, wpisując te hasła w wyszukiwarce przed odebraniem egzemplarza testowego od Nissan Polska. Uśmiechnąłem się na wiadomość, iż jest możliwość ponownego spotkania z tą marką, ba, i to w takim wydaniu!
Swoją przygodę zaplanowałem na 5 dni, z kilkoma miastami po drodze tak, aby sprawdzić jak auto „zachowuje się” nie tylko w mieście, ale również w terenie i na dłuższych trasach. Oczywiście, po to aby ocenić takie elementy jak spalanie i wartość przejechanych odcinków, w przeliczeniu na 100 kilometrów.
Moje pierwsze „spotkanie” z marką Nissan rozpocząłem od niezbyt udanego przejazdu tym samochodem. Historię pamiętam do dziś. Były wakacje, początek lat 90-tych, pierwszy lub drugi rok studiów, świeże prawko i cudowne lato, przeplatane młodością w głowie, bo co może robić student w tym okresie nad jeziorem (Mazury, Rydzewo – rodzinna miejscowość)? Ano, lenić się i korzystać z witaminy D (D jak do woli) napędzanej słońcem. Do mojego Taty (pseudonim domowy – Henrike) przyjechał Pan Michael (Majkel) z rodziną, nad jezioro, na urlop. Przyjechał Nissanem TERRANO1, z łódką na haku. W jednym momencie moje życie się zmieniło. Takie auto na Mazurach, w latach 90-tych to rzadkość, a jeszcze łódka z silnikiem i do tego młoda żona. Nie mogłem zrozumieć co oni robią w tym niemieckim kraju, skoro tacy młodzi, a już się rozbijają i “denerwują” ludzi bezczelnie obnosząc się takim bogactwem! To był dobry dzień. Nic nie mogło spieprzyć tej mazurskiej sielanki. Łódkę wodowano na naszym brzegu. Poproszono mnie, abym cofnął “tym potworem” na 4 kołach, z na pędem na 4×4. No i cofnąłem…
Nie śmiejcie się, ale jak się jeździło kilka razu „maluchem” (fiat 126p – przypomnienie dla młodszego pokolenia), to człowiek w styczności z pojazdem o kubaturze kontenera, może nie zauważyć, iż przód zjechał z drogi…w krzaki. Ehh. Pamiętam do dziś Pana Michaela (Majkela) biegnącego w moim kierunku po wodzie, niczym Jezus, z okrzykiem na ustach – verdammt, mein lack, mein lack! Tak to prawda, jego „lak” był przeciągnięty przez te mazurskie gałęzie, które “oparły” się najeźdźcy z niemieckimi numerami. Potem już nie dał mi pojeździć. Mam nadzieję, Pan Michael (Majkel) mi wybaczył.
Dobra, dość już tego rozpamiętywania, kapsułę czasu zostawiam dla wnuków, do opowiadania przy mazurskim grillu. Samochód, który zabrałem na test to model X-Trail e-POWER rocznik 2023. To e-POWER, poczułem od razu po opuszczeniu bramy, chcąc zdążyć na zmianę świateł, na ul. Puławskiej. Start zaliczony jako punkt na plus. Silnik spalinowy ładujący baterię, która napędza elektryczny układ napędowy, łącznie ponad 200 KM, robią robotę! Pierwsze kilometry to nauka odpowiedniego przyciskania pedału gazu tak, aby jechać na baterii. Nie powiem, łatwo nie było, ale przyzwyczaić się można.
W mieście to dobra i tania opcja użytkowania. Moja trasa na 4 kolejne dni, wyjazd do Trójmiasta, potem na Mazury, znowu do Trójmiasta i w końcu powrót do Warszawy. Daje to łącznie około 1400 kilometrów trasy po drogach z oznaczeniem S, a potem ABCDE… Jak kto woli, szczególnie na Mazurach.
Pierwszy odcinek drogi bardzo przyjemny. Przestronne wnętrze daje poczucie swobody i ogromnej widoczności. Szklany dach, dzielony na dwie części, włącznie z szyberdachem, naprawdę dają fantastyczne odczucia. Pamiętam, podobny miałem w Hondzie CRV, wtedy moje córki najbardziej lubiły, siedząc z tyłu w fotelikach, oglądać spadający śnieg podczas wieczornej jazdy. Wygodne, sterowane fotele i naście-dziesiąt kombinacji ustawiania zadowolą najbardziej wybrednego, choćby takiego kierowcę jak ja, który musi się wygodnie wymościć jak orzeł albo bocian w gnieździe.
Dojazd do Trójmiasta bez przygód – na szczęście. Spalanie przy jeździe nie przekraczającej 115 km/h to 11,5 litra – zatem dość sporo. Rekompensuje odpoczynek, bo taki zaznałem przez te 4 godziny drogi. Wieczorem pod blokiem mój ulubiony sąsiad, wiecie sami jak to jest, każdy takiego ma, człowiek z nosem wsadzającym wszędzie – wychodząc z psem, zrobił 3 kółka wokół auta, pocmokał, iż ładny, iż duży, iż pewnie śmiga 200 km/h (nie sprawdziłem) i pewnie w środku jest cicho. Zostawiłem go z tym poczuciem. Na koniec dodał – „dobrze, iż nie elektryk w 100%, bo byś ładował dwa dni”. Na osiedlu mamy jedną ładowarkę na kilkanaście aut elektrycznych, więc mógłby to być problem.
Przyznam, iż wstając rano, ucieszyłem się z podróży na Mazury, pogoda fajna, sucho. Myśl o lesie i spacerze nad jeziorem relaksuje zanim człowiek posadzi tyłek na brzegu. Mazury, skąd pochodzę, zawsze dają mi dużo spokoju.
Na śmiganie leśnymi drogami zabrałem ojca, który zawsze powtarza, iż w wieku 82 lat, jedyne czego mu brakuje, to adrenalina. Postulat spełniony! Odkryliśmy Mazury na nowo!
Będzie teraz szczerze. Jestem bardzo krytyczny co do napędów 4×4, bo sporo się przez moje ręce przewinęło na testach i prywatnie, ale ten, który zamontowany jest w testowanym Nissanie X-Trail e-POWER, naprawdę budzi euforia i zadowolenie z pracy wszystkich podzespołów. Jestem pod ogromnym wrażeniem systemu kontroli trakcji oraz hamowania, zarówno na ośnieżonej, oblodzonej czy suchej nawierzchni. Respekt!
Do Trójmiasta wróciłem następnego dnia, zadowolony i zrelaksowany. Myślę, iż to był jeden z lepszych testów, które miałem przyjemność przeprowadzić.
W drodze do Warszawy zrobiłem przystanek przed Ostródą. Jeżdżący S7 wiedzą, iż to wielki parking z McD + Tiry. Wtedy też zauważyłem, jakie zainteresowanie budzą wyświetlacze kierowcy i ten wielki główny na środku deski rozdzielczej. Nazwałem go „wielki główny”, bo mam wrażenie, iż mógłby służyć za ekran w kinie samochodowym.
Trzeba przyznać, iż projektanci zrobili to ze smakiem i dość intuicyjnie można z tego korzystać. Oddając samochód, pomyślałem, iż mógłbym taki mieć. Przyczepiłbym się ewentualnie do spalania, bo moim zdaniem na trasie jest nieco za wysokie. W mieście jest bardzo ok, dzięki silnikowi elektrycznemu.
Test, w różnych warunkach i na różnych trasach, przez kilka dni, pozwala mi napisać, iż to auto jest warte swojej ceny. Wygląd, wygoda, wykonanie, linia nadwozia oraz dbałość o detale zachwycają. Samochodów takich nie kupują tylko znawcy motoryzacji, zakup to proces, na który wpływa mnóstwo różnych argumentów, a każdy kupujący kieruje się swoimi, od tych emocjonalnych po praktyczne.
Ja ze swoimi zostanę. Na długo, bo te dobre emocje, człowiek po prostu pamięta.