Zaostrzane normy emisji spalin zaczynają doskwierać również japońskim producentom. Wydawać by się mogło, iż największe koncerny nie będą miały z tym problemu – choćby w Europie. Okazuje się jednak, iż wątpliwe prawo potentatów do zmian, które mogą okazać się niekorzystne dla klientów. I efektem tego może być Toyota Corolla PHEV.
Przypomnijmy, iż to kompaktowy, bardzo popularny model. Wszyscy obserwatorzy polskiego rynku wiedzą, iż zajmuje w naszym kraju pierwsze miejsce – i to bez żadnego zagrożenia ze strony konkurencji. Widać, iż klienci indywidualni i flotowi doceniają prostotę, solidny montaż i dobre warunki finansowania.
Może się jednak okazać, iż Corolla w aktualnej formie nie zdoła przetrwać. I tu wracamy do wspomnianych norm, które wraz z początkiem roku zmieniają zasady gry. Krótko mówiąc, emisja spalin ma być jeszcze niższym poziomie.
Producenci, którzy nie dostosują swojej floty do nowych wymogów, będą płacili horrendalne kary. Marki, które nie mają w swoich ofertach żadnego diesla mogą stracić kilkaset milionów euro. W przypadku największych koncernów gra toczy się o miliardy.
Toyota Corolla PHEV pomoże z normami
O co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi? Z jakiegoś powodu, niekoniecznie środowiskowego (przynajmniej nieoficjalnie), lobbyści i organizacje ekologiczne chcą wycofania samochodów hybrydowych opartych na technologii samoładującej. Są to zatem miękkie i pełne hybrydy (mHEV i HEV).
Te pierwsze rzeczywiście kilka zmieniają dla środowiska, ale drugie rzeczywiście mniej emitują, bo umożliwiają częstą jazdę na samym prądzie – na krótkich dystansach, rzecz jasna. No i właśnie o ten dystans chodzi.
Prawo jest napisane w taki sposób, by miękka hybryda nie poradziła sobie z normami. Tymczasem 600-konna hybryda PHEV z silnikiem V6 lub V8 nie będzie mieć z tym problemu. Dlaczego? Bo jej akumulator trakcyjny umożliwia pokonanie sporego dystansu w trybie elektrycznym.
I tu musi pojawić się wątek różnicy między badaniami a użytkowaniem w warunkach rzeczywistych. Hybrydy PHEV rzeczywiście potrafią pokonać kilkadziesiąt kilometrów bez użycia jednostek spalinowych. Dzięki temu, te drugie zużywają mniej paliwa.
Problem polega jednak na tym, iż na dłuższym dystansie, gdy nie ma już wystarczającej energii w bateriach, silnik spalinowy musi poradzić sobie z większą masą własną (200-400 kilogramów), a co za tym idzie – zużyje więcej paliwa. W dłuższej trasie, zwykły benzyniak mógłby więc wyemitować mniej spalin, niż taka hybryda. Wariant PHEV ma więc sens, gdy użytkownik podróżuje jedynie albo głównie na krótkich dystansach.
Dobrze znana technologia?
Koncepcja raczej nie będzie nowatorska, ale z pewnością może zostać opracowana przez nietypowy zespół. Latem zeszłego roku ujawniono, iż Toyota może przygotować nowe hybrydy plug-in wraz z BYD, czyli chińskim potentatem.
Pamiętajmy jednak, iż to dotyczy nowej generacji. jeżeli marka zostanie zmuszona do szybszej reakcji, to najpewniej wykorzysta układ z najnowszego Priusa, który posiada pożądany układ, czyli plug-in.
Tak, nowy Prius jest hybrydą PHEV, co oznacza, iż inżynierowie zrezygnowali z pierwotnego rozwiązania – każdy może się domyślić, jaki był tego powód. Sercem tego modelu jest dwulitrowy benzyniak wspierany przez jednostkę elektryczną. Potencjał systemowy tego układu to 223 konie mechaniczne.
Ważniejszy jest jednak zasięg w trybie elektrycznym. W sprzyjających warunkach, auto może pokonać do 86 kilometrów bez użycia silnika spalinowego. Toyota Corolla przy tej samej technologii mogłaby mieć podobne rezultaty. To też oznacza, iż spełnia normy. Wszyscy zadowoleni? Niekoniecznie.
Toyota Corolla PHEV może być droga
I tu pojawia się kolejny problem. Plug-in jest najdroższym wariantem hybryd na rynku, co wiąże się bezpośrednio z zastosowaniem dużych baterii. Różnice w cenie sięgają choćby kilkudziesięciu tysięcy złotych. I moc nie będzie przekonująca dla licznych pragmatyków.
Aktualna oferta tego modelu jest znacznie bardziej przyjazna dla portfela. Sedan z benzynowym silnikiem generującym 125 koni mechanicznych został wyceniony na 107 900 złotych. Kupno wersji z automatem wymaga wybrania minimum drugiego poziomu wyposażenia, co winduje wydatek do 119 000 złotych.
Najrzadziej spotykaną wersją nadwoziową jest niewątpliwie hatchback. Występuje on wyłącznie z układami hybrydowymi. Ten podstawowy oparto na silniku o pojemności 1,8 litra. Kierowca ma do dyspozycji 140 koni mechanicznych i bezstopniowy automat. Cena? Minimum 127 900 złotych.
Na szczycie oferty znajduje się jeszcze mocniejsza, bo hybryda z dwulitrową konstrukcją, która wraz z całym zestawem generuje 196 koni mechanicznych. Tutaj także zastosowano automat e-CVT i napęd na przednie koła. Ile kosztuje taka konfiguracja? 137 900 złotych z pierwszym poziomem wyposażenia.