
Na rynkach rozwijających się znacznie łatwiej o pragmatyczne oferty samochodów. Świetnym tego przykładem są Indie, gdzie można dostać model należący do dobrze znanej marki, która była przez jakiś czas dostępna także w Polsce. Jej nowy hatchback stanowi bardzo ciekawą propozycję i mógłby osiągnąć sukces w naszym kraju.
Nowy hatchback – dobry i tani?
Warto podkreślić, iż to odświeżona wersja samochodu, którego historia zaczęła się w 2019 roku. Nowy hatchback ma utrzymać się w czołówce jeszcze przez kilka lat, co nie będzie łatwe. Niemniej jednak jego oferta wydaje się naprawdę atrakcyjna. Warto więc ją poznać, by porównać do odpowiedników z Europy.
Nosi nazwę Tata Altroz i przynależy do segmentu B, co potwierdzają wymiary. Prezentowane auto ma 3990 milimetrów długości, 1755 milimetrów szerokości i 1523 milimetry wysokości. Jego rozstaw osi to 2501 milimetrów. To oznacza, iż jest minimalnie większe od Toyoty Yaris.
Stylistyka nie ma w sobie budżetowości, co jest dobrą wiadomością. Pas przedni tworzą duże reflektory, które sąsiadują z wąskim grillem. Niżej wkomponowano masywny zderzak z dodatkowymi punktami świetlnymi.

Tył pozostało bardziej oryginalny. Lampy z ciemnymi kloszami wyglądają, jakby były integralną częścią klapy bagażnika. Przez tą drugą biegnie dyskretna listwa LED, która nadaje odrobinę elegancji. Tuż przy dolnej krawędzi wkomponowano nazwę modelu.
Profil ujawnia dobre proporcje. Atroz wygląda całkiem dynamicznie, dzięki opadającej linii dachu, chowanym klamkom czy zwężającym się przeszkleniom. Krótko mówiąc, jego design nie odbiega poziomem od takich rywali, jak Renault Clio czy Volkswagen Polo. Niektórzy mogą uznać, iż jest wręcz ładniejszy.
Dobrze rozplanowane wnętrze
Wnętrze też nie wygląda ubogo. Tak naprawdę mogłoby znaleźć się w jakimkolwiek europejskim modelu z tego segmentu. Projekt jest raczej prosty, ale dwukolorowe motywy i nowoczesne instrumenty pokładowe tworzą odpowiedni efekt.
Zegary są cyfrowe i wydają się atrakcyjne. Niewykluczone, iż można je personalizować. Przed nimi osadzono dwuramienną kierownicę, która dysponuje fizycznymi przyciskami. Poza tym, jest całkiem estetyczna.

Na konsoli centralnej znajduje się dotykowy ekran multimedialny, który wystaje poza obrys podszybia – jak w większości nowych aut. Pod nim są jeszcze dwie dysze nawiewu, a jeszcze niżej – niezależny panel klimatyzacji. Z kolei na tunelu środkowym można znaleźć półkę, gniazda ładowania czy uchwyty na butelki.
W bogatszych wersjach można liczyć na bardzo dobre wyposażenie. Oprócz wyżej wymienionych elementów, nowy hatchback od Tata Motors dysponuje zaawansowanymi asystentami bezpieczeństwa, systemem kamer 360 stopni i dopracowanym zestawem audio.
Trudno oceniać przestronność na podstawie zdjęć, ale pod tym względem powinno być porównywalnie do wspomnianej Toyoty. To oznacza w miarę wygodną podróż dla czterech osób o średnich gabarytach.
Nowy hatchback z prostym napędem
Nowy hatchback posiada dokładnie te same układy napędowe, co jego poprzednie wydanie. Podstawę stanowi wolnossący silnik spalinowy, który może być zasilany benzyną bezołowiową lub gazem CNG. Generuje 73 konie mechaniczne.
Jego alternatywą jest jednostka jednopaliwowa o tej samej pojemności. To prosty benzyniak oddający do dyspozycji 88 koni mechanicznych. Niby niewielka różnica, ale przy tych gabarytach może mieć znaczenie. W obu przypadkach można liczyć na pięciobiegową skrzynię manualną.

Na szczycie oferty znajduje się diesel o pojemności 1,5 litra, który generuje 90 koni mechanicznych. Konstrukcja wysokoprężna może współpracować z sześciobiegową przekładnią automatyczną.
Każda z wyżej wymienionych wersji posiada napęd na przednią oś. Pod znakiem zapytania stoi sportowy wariant o nazwie Racer, który miałby doładowany silnik benzynowy, również o pojemności 1,2 litra), ale wzmocniony do 118 koni mechanicznych.
Bardzo ciekawie kształtują się ceny odświeżonego samochodu. Tata Altroz po liftingu kosztuje 689 000 rupii indyjskich, co stanowi równowartość 30 316 złotych. Dla porównania, Yaris w Polsce kosztuje 87 900 złotych. Może i jest lepszym, a do tego hybrydowym autem, ale niemal trzykrotna różnica wydaje się przesadą. Trzeba jednak uczciwie dodać, iż auta sprzedawane w Europie są przystosowane do najbardziej rygorystycznych norm, co winduje ich ceny.