Volkswagen Polo R WRC to jeden z najlepszych samochodów w historii Rajdowych Mistrzostw Świata (WRC). Niemiecka marka zdominowała te rozgrywki w latach 2013-2016, budując wokół projektu wielką machinę marketingową. Jedną z jej efektów była limitowana wersja drogowego hot hatcha, czyli Volkswagena Polo R WRC (dla odróżnienia od wyczynowej wersji często dodaje się nazwę Street).
Czym wyróżniał się Volkswagen Polo R WRC Street?
Volkswagen Polo R WRC Street nie miał wpływu na homologację FIA dla rajdówki, którą Sebastien Ogier zdobył pierwsze cztery tytuły mistrza świata. Po prostu uznano, iż to interesujący projekt, dla którego zaplanowano produkcję ograniczoną tylko do 2 500 szt. W Polsce nie było możliwości zamówienia tego auta w salonie. Taki przywilej był jedynie w Niemczech.
Trzydrzwiowy hatchback miał pod maską silnik 2.0 TSI o mocy 220 KM, czyli jednostkę znaną z Golfa GTI. Z maksymalnym momentem obrotowym 350 Nm i 6-biegową skrzynią manualną można było się rozpędzić do setki w 6,4 sekundy. To wszystko na 18-calowych alufelgach, obniżonym zawieszeniu i z elektroniczą szperą XDS na przedniej osi. Samochód rozpędzał się maksymalnie do 243 km/h. Na aerodynamiczną wydajność pojazdu wpływały efektowne dyfuzory z przodu i z tyłu oraz oczywiście tylny spojler.
Uliczne Polo R WRC miało też bogate wyposażenie jak na tamten czas. Reflektory były biksenonowe oraz miały LED-y do jazdy dziennej. Do tego „climatronic”, ekran z nawigacją, portem USB i czujniki parkowania. Tapicerka foteli była zawsze z alcantary i miała sygnatury z oficjalnym logo WRC. To można było znaleźć też m.in. na gałce dźwigni zmiany biegów czy na dolnym ramieniu kierownicy. O tym, iż jest to wersja z okazji wejścia do WRC przypominało też oklejenie w szaro-niebieskie pasy na białym lakierze i emblematy WRC.
W Polsce nie brakuje importowanych egzemplarzy
Z racji tego, iż jest to dość rzadki i bardzo wydajny okaz, to ich wartość będzie raczej już tylko rosnąć. Co ciekawe, tych unikatów nie brakuje na razie na polskim rynku. Za dobrze utrzymane egzemplarze (jak ten czy ten) trzeba zapłacić 80-90 tys. zł. Już sam fakt tego, iż są to 12-letnie auta, pokazuje utrzymanie wartości, a wręcz wykaz tendencji do wzrostu. W sieci można natknąć się choćby na tańsze oferty od handlarzy. Jednak jak zawsze w takich przypadkach – zalecana jest wnikliwa analiza stanu i historii pojazdu.
Trzeba mieć na uwadze, iż z racji osiągów te auta nie zawsze były jeżdżone w grzeczny sposób. Znalezienie tu i ówdzie lekkich wgniotek czy odprysków nie powinno dziwić. Tak czy inaczej, jeżeli ktoś czeka na dobry moment, aby wejść w posiadanie tego unikatu, to lepiej, żeby go właśnie teraz nie przegapił.