Pęknięta uszczelka w ladze, grip zużyty po jednym sezonie albo dętka, która poddała się po spotkaniu z bardziej upartym kamieniem – kto jeździ motocyklem, ten zna temat aż za dobrze. A gdyby tak opracować gumę, która nie pęka, nie parcieje i znosi więcej niż niektórzy motocykliści na torze enduro?
Właśnie taki materiał stworzyli naukowcy z Harvardu, a jego nazwa – Tanglemer – brzmi jak coś między Transformersem a bohaterem kreskówki. Ale to, co za nią stoi, to już czysta inżynierska robota najwyższych lotów.
Guma inna niż wszystkie
Na trop nowej technologii wpadli badacze z John A. Paulson School of Engineering and Applied Sciences (Harvard University). Problem, który próbowali rozwiązać, dotyczył struktury klasycznego kauczuku naturalnego – genialnego materiału, który jednak ma swoje ograniczenia: pęka, zużywa się i bywa kapryśny pod dużym obciążeniem. Tradycyjnie, podczas produkcji, łańcuchy polimerowe w gumie się skraca – co poprawia przetwarzalność, ale kosztem trwałości.
Tanglemer robi to inaczej. Zamiast ciąć, naukowcy przeplatają długie łańcuchy i tworzą z nich swoistą gumową makramę. Brzmi niepozornie, ale liczy się efekt – czterokrotnie większa odporność na pękanie i dziesięciokrotnie wyższa wytrzymałość mechaniczna. A to już liczby, przy których warto się zatrzymać.
Co to oznacza dla motocyklistów?
Na razie technologia działa najlepiej w cienkościennych komponentach – ale już to wystarcza, by otworzyć sporo ciekawych drzwi w motocyklowym świecie. Zastosowania? Cała masa:
- dętki – zwłaszcza te używane w motocyklach terenowych, które dostają regularny łomot na kamieniach i korzeniach;
- taśmy na obręcze (rim tapes) – niepozorne, ale potrafią zrujnować dzień, jeżeli zawiodą;
- uszczelki zawieszenia – gdzie najmniejsza nieszczelność oznacza olej na lagach, a wtedy po zawodach;
- grip’y, pady, rękawice – wszystko to, co musi być elastyczne, wygodne i odporne na brutalne traktowanie.
Zyskają więc nie tylko off-roadowcy, ale też zwykli zjadacze asfaltu, którzy po prostu chcą, żeby sprzęt działał dłużej niż gwarancja.
I co dalej?
Spokojnie, jeszcze nie wyrzucaj dętek do kontenera. Tanglemer jest dopiero na etapie laboratoryjnym, a jego produkcja opiera się na procesach wodnych, które póki co nadają się głównie do cienkich form. Opony, poduszki silnika czy tuleje zawieszenia muszą jeszcze poczekać.
Ale jeżeli technologię uda się rozwinąć i skalować, to mamy przed sobą poważną rewolucję w całej motoryzacji. Mniej pęknięć, mniej usterek, mniej wymian, więcej jazdy. A w off-roadzie czy motorsporcie – gdzie awaria gumowego elementu potrafi zakończyć wyścig szybciej niż zły wybór biegu – może to być gamechanger.
Tanglemer to na razie obietnica. Ale obietnica, która może wytrzymać więcej niż niejeden zestaw opon na sezon.