
Co potrafi standardowa kamera samochodowa? Oczywiście nagrywać to, co dzieje się przed autem, może też za nim. Ta natomiast potrafi w dowolnej chwili, niezależnie od tego, gdzie jesteśmy, pokazać nam, gdzie jest nasze auto, co się z nim dzieje i przy okazji pozwoli zerknąć na obraz z kamer. Tak, choćby jeżeli jesteśmy tysiące kilometrów dalej.
Ta kamera to DDPAI Z50 Pro… z kilkoma dodatkami.
DDPAI Z50 Pro – co trzeba o niej wiedzieć? I co to za dodatki?

Sama kamera samochodowa DDPAI Z50 Pro to w zasadzie zestaw dwóch kamer – przedniej, rejestrującej obraz w rozdzielczości 4K i tylnej, nagrywającej w rozdzielczości FullHD. Z pozoru jest więc normalnie, choć uwagę zwraca całkiem spory, 3-calowy wyświetlacz, obsługa sieci WiFi 6, wbudowany (w mojej wersji testowej – jest też wariant bez) moduł GPS i – tutaj spojler – zestaw naprawdę przyjemnie działających asystentów jazdy.
I tak, już teraz mogę napisać – na jakość nagrań z DDPAI Z50 Pro nikt nie powinien narzekać. Zanim jednak przejdziemy do materiałów wideo, trzeba wspomnieć o jednym. Tym, co naprawdę wyróżnia Z50 Pro jest opcja podłączenia do niej opcjonalnego modułu 4G. Samo urządzenie jest kilka większe niż ultra minimalistyczny portfel, a do tego w zestawie od razu przychodzi do nas z kartą SIM i darmowym okresem próbnym transmisji danych. Przy okazji przewód zasilający moduł 4G jest przygotowany tak, żeby bez dodatkowej plątaniny przewodów można było zasilić też od razu kamerę, która z kolei automatycznie wykryje podłączony moduł 4G i zacznie z niego korzystać.
A żeby było jeszcze łatwiej, to mój testowy zestaw obejmował nie tylko sam komplet kamer i moduł 4G, ale też zestaw zasilający do podłączenia do samochodowych bezpieczników (co daje nam też sprawnie działający tryb parkingowy). Co oznaczało, iż przy minimalnym nakładzie pracy i kabli można było uzyskać system, który jest w stanie działać bez przerwy i bez przerwy zapewniać nam dostęp do tego, co widzi albo co widziała kamerka. Łatwiej się już nie da.
Ale po kolei.
Montaż DDPAI Z50 Pro nie zajmie wam zbyt wiele czasu.
Głównie dlatego, iż nie różni się przesadnie od standardowego montażu kamery samochodowej. Ot, przyklejamy kamerę do przedniej szyby w wybranym przez nas miejscu (w zestawie dodatkowa naklejka elektrostatyczna jako podkładka), doprowadzamy zasilanie z zapalniczki/USB albo ze skrzynki z bezpiecznikami, wpinając po drodze moduł 4G, ładnie chowamy przewody i gotowe.
Ok, prawie gotowe, bo oprócz przedniej kamery wypadałoby zainstalować też tylną.

Problemów z tym raczej nie będzie, bo między kamerą przednią a tylną prowadzimy jeden przewód, który nie tylko znajdziemy w zestawie, ale też jest piekielnie długi. 5,5 m z powodzeniem wystarczy, żeby choćby w dużym aucie poprowadzić kabel dokładnie tak, jak nam pasuje. Jedyne, do czego mógłbym się trochę przyczepić, to fakt, iż przewód zasilający wchodzi tutaj z boku kamery – gdyby wchodził od góry, dałoby się to pewnie ukryć odrobinę dyskretniej. Na plus zaliczam natomiast fakt, iż tylna kamerka jest naprawdę malutka – choćby pomimo tego, iż mam w bagażniku klatkę na psa, która sięga prawie samej szyby, na „wsteczne” Z50 Pro znalazło się miejsce bez problemu.
Plusa daję też za fakt, jak ulokowano złącza kamery wstecznej i zasilania w głównej kamerze. adekwatnie to nie są one w samej kamerze, a w jej podstawie, co zdecydowanie ułatwia estetyczne poprowadzenie kabli i ukrycie ich najszybciej, jak się da.

Pierwsza konfiguracja zajmie nam… może pół minuty.
Polega bowiem głównie na wybraniu języka oraz wprowadzeniu daty oraz godziny – to drugie zresztą i tak zrobi za nas synchronizacja z aplikacją mobilną. Po tym niemal adekwatnie od razu jesteśmy gotowi do jazdy – połączenie 4G jest zestawiane automatycznie, automatycznie uruchamiany jest GPS, domyślnie też automatycznie włącza się nagrywanie, oczywiście w pętli.
Jeśli więc ktoś nie jest fanem zaczynania przygody z urządzeniem od modyfikacji wszystkich parametrów – spokojnie. W Z50 Pro wszystko jest ustawione adekwatnie idealnie tak, jak powinno być i choćby systemów wspomagania jazdy nie trzeba wyłączać. System ostrzegania przed kolizją wprawdzie ani razu mi się jeszcze nie włączył, ale system informujący o tym, iż auto stojące przed nami w korku czy na światłach ruszyło, już raz czy dwa mi się przydał. I co ważne – działa adekwatnie bez pudła i bez większego opóźnienia.

Jedyne, co na dobrą sprawę bym zmienił na starcie, to tylko i wyłącznie „wygaszacz ekranu”. Domyślnie są to różne animowane minki, które – jeżeli nie ukryjemy kamery idealnie za lusterkiem – potrafią trochę rozpraszać w nocy. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby zastąpić je np. niemal statycznym zegarem albo całkowicie wyłączyć ekran na czas jazdy.

Dobra wiadomość jest tutaj też taka, iż DDPAI Z50 Pro obsługuje się bajecznie prosto. Cztery przyciski fizyczne są logicznie i spójnie przypisane do poszczególnych zakładek czy kontrolerów menu. I tak jak zwykle ze zmianą ustawień czekam na sięgnięcie po telefon i aplikację towarzyszącą, tak tutaj wszystkie zmiany z chęcią wprowadzałem z poziomu kamery, telefon trzymając w kieszeni.
Skoro więc wszystko skonfigurowane i działa – można zerknąć na to, co się nagrywa.
DDPAI Z50 Pro – jak wypada jakość nagrań?

Warunki mamy w tej chwili dość ekstremalne, ale to i dobrze – padający śnieg i mało światła to idealne warunki, żeby sprawdzić możliwości tej kamery.
I jeżeli chodzi o kamerę przednią, nagrywającą w 30 klatkach na sekundę i w rozdzielczości 3840 × 2160 (ok. 280 MB na każdą minutę wideo przy kodeku H.265), to w większości przypadków jest… po prostu świetnie.
Zacznijmy może od najłatwiejszych warunków – dzień (tak, to jest dzień we Wrocławiu), zatrzymanie:

Bez problemu da się od czytać wszystkie tablice rejestracyjne, które zmieściły się na obrazku – wliczając w to Audi stojące pod samymi światłami i Mercedesa.
Trochę trudniejsza sytuacja – różne prędkości na różnych pasach. Również bez najmniejszego pudła, jeżeli chodzi o tablice z Hondy. Z tablicami samochodu ciężarowego jest już trochę trudniej, ale też nie przesadzajmy z oczekiwaniami.

Wyższe prędkości, większe odległości – odczytanie tablic Mercedesa jest bajecznie proste.
Zachlapana szyba i skręt w innym kierunku niż jedzie pomarańczowe/czerwone auto – bez uwag:
ScreenshotNumery zaparkowanych aut przy tym samym skręcie – idealnie:
Mijanka na zakręcie – tablice czytelne perfekcyjnie:
I to samo, ale przy mijaniu się na prostej drodze:
Oczywiście są układy drogowe i odległości, przy których pojawią się problemy z czytelnością tablic, ale w większości przypadków, choćby przy tak średnich warunkach oświetleniowych jak z tego materiału, absolutnie wszystko da się odczytać. Ba, na dobrą sprawę przeważnie czytelne pozostają choćby te tablice, które znajdują się na autach ulokowanych idealnie prostopadle do drogi:
Całkiem dobrze radzi sobie też tylna kamera z zestawu, aczkolwiek trzeba pamiętać o tym, iż to „tylko” 1080p. Nie ma więc co liczyć, iż z wielkiej odległości sprawdzimy numery rejestracyjne czy to, kto siedział za kierownicą. Ale choćby przy nie-niebezpiecznych odległościach da się bez trudu odczytać numery:
I tutaj:
Więc w przypadku, kiedy ktoś podjedzie do nas faktycznie niebezpiecznie blisko, jego tablice rejestracyjne na pewno się zapiszą.A jak to wygląda w nocy?
Jeśli chodzi o przednią kamerę, to choćby w deszczu i w nocy w warunkach zatrzymanych jest perfekcyjnie, niezależnie od tego, które tablice z którego pasa chcemy odczytać:
Jedziemy i… dalej tablice na pasie obok pozostają czytelne:
Znaki, tablice informacyjne – wszystko w idealnym porządku:
Oczywiście tutaj dużo łatwiej o sytuacje, kiedy trudniej będzie odczytać numery, ale choćby przy sporych różnicach prędkości i warunkach takich, jakie widać na obrazku – da się znaleźć klatkę z niemal perfekcyjnie zapisanym numerem.
Tylna kamera w takich warunkach sprawdza się oczywiście odrobinę słabiej, ale jeżeli chodzi o tablice, które znajdą się blisko nas – albo bliżej, niż byśmy tego chcieli – nie ma najmniejszego problemu:
A jeżeli tylko pojawi się trochę światła, to wynik jest lepszy niż to, czego sam bym się spodziewał: 
Czyli jak jest z tą jakością?
Zaskakująco wręcz dobrze, szczególnie biorąc pod uwagę, iż to kamera – albo raczej zestaw kamer – w bardzo, bardzo rozsądnej cenie. I jednocześnie możemy liczyć na płynny obraz o bardzo wysokiej szczegółowości z przedniej kamery, niezależnie od pory dnia, oraz dodatkowe zabezpieczenie w postaci kamery tylnej. Która też – mimo rozdzielczości 1080p – potrafi zaskoczyć.
Na wszelki wypadek, do oceny własnej, tutaj nagranie z przedniej kamery z dnia:
Tutaj drugie:
Tutaj kamera z tyłu w dzień:
Tutaj kamera z przodu w nocy:
I jeszcze raz w nocy:
Najlepsze jest jednak to, iż do tego wszystkiego mamy zawsze dostęp.
I chyba to jest jedną z mocniejszych stron Z50 Pro. Z jednej strony – mamy błyskawiczne połączenie przez Bluetoot, a potem już „użytkowe” połączenie przez WiFi. I to WiFi naprawdę spisuje się wyśmienicie – owszem, aplikacja może jest przetłumaczona trochę na polski, a trochę na portugalski, ale poza tym działa bez zarzutu i przede wszystkim działa płynnie i szybko.


Nagrania z tylnej kamery lądują w galerii naszego telefonu w kilka sekund. Nagrania z przedniej kamery – w kilkanaście. choćby zgranie 100 krótkich filmików z kamery na telefon przez WiFi nie było jakimś strasznie czasochłonnym doświadczeniem.
W razie potrzeby możemy też oczywiście obejrzeć nagrania na ekranie kamery – i to przydaje się wygodna nawigacja przyciskami i spory wyświetlacz, ale dalej nie to jest najlepsze. Najlepsze jest to, iż do naszej kamery możemy się podłączyć zawsze i wszędzie, niezależnie od tego, gdzie jesteśmy.
Jest 4G – jest i dostęp do kamery.
I tak przykładowo w dowolnej chwili mogę sprawdzić, gdzie na mapie znajduje się mój samochód – nie muszę choćby być w pobliżu. Mogę też sprawdzić, czy ma włączony silnik (po podłączeniu do skrzynki bezpieczników, oczywiście) i jeżeli coś się stanie – dostanę powiadomienie. Bez 4G dowiedziałbym się o wszystkim dużo później.


Mało tego – można ustawić powiadomienia np. na wyjazd auta z określonej strefy albo w dowolnej chwili włączyć… streaming obrazu z kamer bezpośrednio do naszego telefonu, bez względu na to, gdzie jesteśmy.
Łączność komórkowa pozwala też na jedno użyteczne zastosowanie – automatyczne zgrywanie „ważnych” nagrań bezpośrednio do chmury. Dzięki temu nie ma najmniejszego znaczenia, co się stanie z kamerą czy samochodem – nasze nagrania będą zabezpieczone.
I do czego to się może przydać?

Chociażby w przypadkach, kiedy z samochodu korzysta kilka osób, w tym niektóre na „specjalnych zasadach”. Albo kiedy chcemy sprawdzić, czy wszystko w porządku. Albo wiedzieć, gdzie w ogóle jest nasze auto. Albo – jak chciałby to robić kolega z redakcji, który dopiero co kupił sobie nowe auto – żeby móc w dowolnej chwili sprawdzić, co się dzieje z jego autem zaparkowanym tak, iż nie widzi go z okna swojego bloku.
I choć 4G w branży technologicznej raczej nowinką nie jest, tak połączenie tego rozwiązania w tak bezobsługowy sposób z kamerą naprawdę zmienia to, w jaki sposób z niej korzystamy – i co jesteśmy w stanie zrobić.
Tak informacyjnie – w pakiecie z modułem 4G dostajemy 90 dni darmowej wersji próbnej (do 30 GB transferu) i później możemy przedłużyć ten pakiet albo włożyć do środka własną kartę SIM, skonfigurować ją i korzystać dalej z tego trybu łączności.
DDPAI Z50 Pro 4G – czy warto?

Tak, szczególnie w zestawie z modułem 4G. choćby bez niego to bardzo dobra kamera – albo raczej zestaw kamer – ale dopiero z łącznością 4G staje się czymś z innej półki. Owszem, miło jest mieć świadomość, iż każda nasza jazda jest nagrywana i jeżeli coś się stanie – będziemy mieć opcję na obejrzenie tego jeszcze raz, na spokojnie i to w dobrej jakości. Ale fakt, iż możemy to zrobić w dowolnym momencie, z dowolnego miejsca na świecie, w tym jeżeli auto stoi po prostu gdzieś zaparkowane – to już coś zupełnie innego.

















