Szef Lamborghini: Za wcześnie na samochody elektryczne

1 rok temu

Stephan Winkelmann ma wielkie szczęście, iż zarządza prestiżową marką, która nie musi mieć obawach dotyczących najbliższej przyszłości. Wyraził jednak swoje opinie na temat aut z napędem akumulatorowym.

Jak można się domyślać, szef Lamborghini nie przekonany do forsowanej koncepcji. Odnosi to do własnej firmy. Według niego samochody elektryczne o sportowym charakterze po prostu nie interesują wystarczającej liczby klientów, by ich tworzenie miało dziś sens.

I nietrudno zgodzić się z tym stwierdzeniem. choćby producenci popularnych marek narzekają na popyt na auta rzekomo zero-emisyjne. Dlaczego rzekomo? Bo w całym cyklu życia są naprawdę szkodliwe, co dotyczy procesów wydobywczych i produkcyjnych. W wielu przypadkach czerpią również energię wyprodukowaną przez elektrownie węglowe.

>Gramofon Lamborghini urozmaici prywatkę premium. DJ też go doceni

Pojazdy z takim rodzajem napędu powinny jednak móc się rozwijać, ale w naturalnym tempie. Krótko mówiąc, politycy nie powinni sztucznie kierować rynkiem, o ile klienci tego nie chcą. Dobry produkt obroni się sam.

Rezygnacja z dopłat i przywilejów dla aut elektrycznych powinna być natychmiastowa, by można było mówić o uczciwej konkurencji. To samo dotyczy wątpliwych przepisów, które niedługo wyeliminują małe auta z małolitrażowymi silnikami, a wypromują trzytonowe SUV-y. To tylko jeden ze zbliżających się absurdów.

Szef Lamborghini ma rację

Stephan Winkelmann wie, iż do 2035 roku może zmienić się naprawdę wiele – zarówno w planach polityczno-gospodarczych, jak i przemyśle motoryzacyjnym. Jedną z nadziei, którą wskazuje są tak zwane e-paliwa.

To oczywiście syntetyczne odpowiedniki oleju napędowego i benzyny bezołowiowej. Mogą one pomóc w utrzymaniu silników spalinowych na rynku. niedługo mają ruszyć prace nad przepisami, które pozwolą je wdrożyć.

Lamborghini Urus 2024

Byłby to solidny pstryczek w nos dla tych producentów, którzy zainwestowali w napędy akumulatorowe, a choćby wyznaczyli sobie przedwczesną datę końca stosowania konwencjonalnych jednostek napędowych.

Niemniej jednak musi w końcu dojść do zmiany, bo europejski przemysł motoryzacyjny zacznie się zwijać. Szef Lamborghini ma oczywiście nieco mniej związane ręce, bo włoska marka oferuje skromną gamę dla niewielkiej liczby klientów.

Wskazuje jednak, iż hybrydy budzą znacznie większe zainteresowanie. Winkelmann pozwolił sobie choćby stwierdzić w wywiadzie dla Automotive News Europe, iż auta elektryczne „nie są czymś, co się sprzedaje”. I jest to kolejny taki głos w coraz bardziej istotnej dyskusji na temat przyszłości motoryzacji.

Idź do oryginalnego materiału