Suzuki S-Cross wymyka się z dzisiejszych schematów i stanowi ciekawą alternatywę dla naszpikowanych elektroniką rywali. Analogowa obsługa, obecność napędu na wszystkie koła AllGrip Select i układ miękkiej hybrydy to atuty japońskiego crossovera, jednak Suzuki ma też poważną wadę. Jaką? Tego dowiecie się z naszego testu Suzuki S-Cross 1.5 DualJet Hybrid 4WD AllGrip Select.
Powrót do przeszłości
Podobno o gustach się nie dyskutuje, niemniej nie sposób nie powiedzieć, iż Suzuki S-Cross wygląda jak samochód sprzed ładnych paru lat. Czy to wada? Niekoniecznie. Japończycy przyzwyczaili nas do dość konserwatywnego podejścia do designu i mają swoich wiernych klientów dla których stylistyka nie jest najważniejsza. Jest oldschoolowo, ale nie ma wstydu.
Pionowo ścięty przód z dużą maskownicą, ozdobioną chromowaną listwą i emblematem marki, dużymi reflektorami oraz zderzakami z wyraźnymi przetłoczeniami i srebrnym wykończeniem, prezentuje się bardzo masywnie. Kierunkowskazy zostały osadzone w dolnej części zderzaka, razem ze światłami przeciwmgielnymi.
Nieźle wygląda również linia boczna. Szerokie nadkola, chromowane relingi dachowe, lusterka boczne umieszczone na drzwiach, elementy wykończone czernią i 17-sto calowe obręcze kół tworzą spójną całość. Nie ma tutaj efektu „wow”, ale sylwetka jest naprawdę ładnie zarysowana. Lepiej niż tylna część, która wygląda dość nijako. Do tego mamy ogromne światła z przezroczystymi kloszami, które naszym zdaniem kompletnie tutaj nie pasują. Jest za to interesująca blenda z emblematem Suzuki, spojler dachowy oraz srebrne wykończenie zderzaka.
Prezentowany egzemplarz pokryto lakierem Sphere Blue Pearl za 2 990 złotych.
Jest analogowo i plastikowo
Wnętrze Suzuki S-Cross przypomina stare dobre czasy kiedy samochody nie były aż tak skomplikowane jak obecnie. Kokpit jest analogowy, estetyczny i prosty. Owszem w centralnym punkcie deski rozdzielczej umieszczono ekran multimediów z obowiązkową kamerą rejestrującą skupienie kierowcy, jednak poza tym mamy mnóstwo fizycznych przycisków i pokręteł, natomiast przed kierowcą wciąż znajdziemy analogowe wskaźniki. Mamy też „tradycyjny” lewarek skrzyni automatycznej, panel klimatyzacji a także „słynne” patyczki do obsługi komputera pokładowego. Swoją drogą przywiązanie do tych patyczków jest dość zastanawiające.
Pod względem designu i ergonomii ciężko się do czegoś przyczepić. Oczywiście widać, iż wnętrze jest już dość mocno przestarzałe i daleko mu do młodszych rywali, ale jest przy tym bardzo funkcjonalne i przyjemne w obsłudze.
Ponarzekać możemy na jakość wykończenia. adekwatnie wszędzie mamy do czynienia z twardymi tworzywami a nieźle wyglądający dekor na desce rozdzielczej to jednolita struktura z wytłaczarki. Jedne miękkie elementy znajdziemy na podłokietnikach, chociaż i tak brakuje tam nieco więcej miękkiego wypełnienia. Słabo a przecież mówimy tutaj o samochodzie kosztującym w okolicach 160 tysięcy złotych! Na jedyny plus zasługują fotele wykończone przyjemnym materiałem połączonym z elementami skóry ekologicznej.
Multimedia odstają od konkurencji
Nawet za dopłatą nie otrzymamy wirtualnego kokpitu, ale już w standardzie dostajemy system info-rozrywki z 9-calowym ekranem dotykowym. System nie jest skomplikowany i łatwo się w nim połapać, ale niestety działa naprawdę wolno i dość słabo reaguje na dotyk. Tzn. może i reaguje dobrze, ale system momentami tak mocno laguje, iż nie wiadomo czy ekran zareagował na dotknięcie za pierwszym razem czy dopiero po ponownym naciśnięciu kafelka.
Na szczęście mamy tutaj Android Auto i Apple CarPlay, które działają bezprzewodowo a to wciąż nie jest standardem. W bazowej odmianie Premium Plus dostajemy kamerę cofania, natomiast w pozostałych standardem jest system kamer 360°. Fajny dodatek, chociaż jakość obrazu nie jest najlepsza. Szkoda, bo lepsze kamery nie są jakimś wielkim wydatkiem. Zwłaszcza, iż mówimy o samochodzie kosztującym około 160 tysięcy złotych.
S-Cross SP to nowe systemy
Nowością w prezentowanym egzemplarzu są wymagane przez unijne regulacje systemy bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy. Właśnie dlatego na obudowie ekranu multimedialnego pojawił się czujnik monitorujący skupienie kierowcy a to oznacza, iż mamy tutaj również system ISA, który ostrzega kierowcę o przekroczeniu dopuszczalnej prędkości.
System ISA jest, ale tak jakby go nie było. Powiadomienia są tak ciche, iż w czasie normalnej jazdy kompletnie nie zwracaliśmy na nie uwagi, więc nie trzeba bawić się w każdorazowe wyłączanie powiadomień. To samo dotyczy systemu monitorującego skupienie kierowcy. Trzeba być naprawdę mocno rozproszonym, aby system zareagował, ale choćby jeżeli zareaguje to najbardziej widocznym komunikatem jest informacja na ekranie multimediów.
Jeśli spełnia to wymogi a jednocześnie nie rozprasza kierowcy i nie brzęczy na każdym kroku to jesteśmy jak najbardziej zwolennikami takich rozwiązań.
Funkcjonalność i przestrzeń
Suzuki S-Cross nie jest najnowszą konstrukcją i jak na dzisiejsze czasy jest trochę ascetyczny, ale błędem byłoby skreślanie go, bo japoński crossover ma wiele innych zalet. jeżeli szukacie ergonomicznego i praktycznego samochodu to Suzuki S-Cross naprawdę jest ciekawą propozycją.
Przednie fotele są dość wygodne, chociaż jak to bywa w japońskich samochodach, siedziska mogłyby być nieco dłuższe. Przyzwyczajenia wymaga pozycja za kierownicą, bo siedzi się tutaj naprawdę wysoko i niestety nie możemy za bardzo obniżyć fotela. Początkowo trochę nam to przeszkadzało, ale po kilku dniach przyzwyczailiśmy się do tego i doceniliśmy bardzo dobrą widoczność. Szkoda tylko, iż choćby w opcji nie znajdziemy regulacji podparcia odcinka lędźwiowego.
Z przodu znajdziemy jeden port USB typu A oraz jedno gniazdo 12V, które ukryto w podłokietniku. Poza tym mamy zamykany schowek przed pasażerem, wnękę za lewarkiem skrzyni biegów, miejsca na napoje na tunelu środkowym a także całkiem pojemne kieszenie w drzwiach.
Tylna kanapa to idealne miejsce dla dzieciaków. Dorośli mający do 180 centymetrów wzrostu nie powinni narzekać na ilość miejsca na nogi i nad głowami, chociaż trzeba wziąć pod uwagę, iż panoramiczne okno dachowe zabiera nieco przestrzeni. Z udogodnień mamy regulowany kąt pochylenia oparcia a także niewielkie kieszenie w drzwiach. Złączy USB i nawiewów brak.
Bagażnik w wersji 1.4 BoosterJet ma pojemność 430 litrów, ale w naszym Suzuki S-Cross 1.5 DualJet Hybrid jego pojemność to zaledwie 293 litry. Mamy praktyczne wnęki, haczyki na zakupy, oświetlenie czy gniazdo 12V, ale nie mamy podwójnej podłogi.
W ofercie same hybrydy
Suzuki S-Cross oferowany jest w dwóch wariantach – 1.4 BoosterJet mild hybrid oraz 1.5 DualJet Hybrid, które dostępne są zarówno z napędem 2WD, jak i 4WD. Miękka hybryda zestawiona jest wyłącznie z sześciobiegowym manualem, natomiast odmiana DualJet Hybrid współpracuje wyłącznie z sześciobiegową skrzynią AGS.
A skrzynia AGS to nic innego jak zautomatyzowana skrzynia manualna, która została wyposażona w dodatkowy osprzęt umożliwiający zmianę biegów bez udziału kierowcy. Z perspektywy kierowcy efekt jest dokładnie taki sam jak w typowym automacie. Nie trzeba manualnie zmieniać biegów, bo wszystko dzieje się automatycznie, jednak sam sposób działania jest zupełnie inny. Tradycyjne automaty działają płynnie i szybko, natomiast tutaj każda zmiana biegu jest wyraźnie odczuwalna a do tego dochodzą nieprzyjemne szarpnięcia i wyraźne opóźnienia w reakcji. Fajnie, iż nie trzeba machać lewarkiem, ale trzeba przyzwyczaić się do sposobu jej pracy.
To pora sprawdzić co dostaliśmy do naszego testu. Prezentowany egzemplarz to Suzuki S-Cross 1.5 DualJet Hybrid 4WD, które zostało wyposażone w wolnossącego benzyniaka rozwijającego oszałamiającą moc 102 KM i maksymalny moment obrotowy 138 Nm. Współpracuje z nim niewielki silniczek elektryczny, który dorzuca dodatkowe 33 KM i 60 KM, dzięki czemu łączna moc układu hybrydowego to 116 KM. Przyspieszenie do setki zajmuje 12,7 sekundy a prędkość maksymalna to 175 km/h.
S-Cross nie lubi szaleństw
Suzuki S-Cross 1.5 DualJet Hybrid to samochód dla spokojnie usposobionych kierowców. W czasie spokojnej jazdy Suzuki S-Cross sprawdza się naprawdę dobrze, ale wystarczy nieco agresywniejsze obchodzenie się z pedałem przyspieszenia, żeby silnik głośno wył a skrzynia biegów gubiła się. Tyle, iż z tego wycia i szarpania kilka wynika. Przynajmniej w trybie Auto.
Jeśli zależy Wam na nieco lepszych osiągach to trzeba korzystać z trybu Sport, który utrzymuje jednostkę napędową na nieco wyższych obrotach a układ hybrydowy zdecydowanie częściej wykorzystuje silnik elektryczny. Co prawda nie sprawi to, iż Suzuki S-Cross będzie pełen werwy, ale odczucia będą zdecydowanie lepsze. jeżeli oczekujecie lepszych osiągów to lepszym wyborem będzie wersja 1.4 BoosterJet mild hybrid.
I to będzie też lepsza wersja dla osób spędzających więcej czasu poza miastem. Suzuki S-Cross 1.5 DualJet Hybrid całkowicie traci wigor na drogach szybkiego ruchu kiedy to skrzynia ciągle redukuje biegi, aby w ogóle utrzymać prędkość 120 km/h. Jadąc sobie spokojnie na adaptacyjnym tempomacie niekoniecznie chcecie słyszeć głośne buczenie wolnossącego benzyniaka.
Dziwna hybryda
I tutaj też widać dość dziwne funkcjonowanie układu hybrydowego. Teoretycznie największą zaletą hybrydy jest możliwość poruszania się wyłącznie na prądzie, jednak w przypadku Suzuki S-Cross dzieje się to wyłącznie w trybie ECO. To z kolei jest okupione jeszcze większym przymuleniem układu napędowego co kompletnie odbiera chęć jazdy japońskim crossoverem. Na dłuższą metę kompletnie nie ma to sensu.
Wyłączając tryb ECO, z punktu widzenia kierowcy Mild Hybrid i DualJet Hybrid adekwatnie niczym się nie różnią. Obie hybrydy wspomagają układ napędowy na pierwszych metrach a także w momencie mocniejszego przyspieszenia. Poza tym układ jest uśpiony.
Trochę to dziwne. Teoretycznie im częściej układ hybrydowy korzysta z napędu elektrycznego, tym niższe powinno być zużycie paliwa. Tymczasem w mieście adekwatnie cały czas jeździliśmy z całkowicie naładowanymi bateriami co trochę mija się z koncepcją samochodu hybrydowego. Kompletnie nie rozumiemy dlaczego poza trybem ECO Suzuki S-Cross adekwatnie w ogóle nie korzysta z możliwości jednostki elektrycznej.
I to też widać w wynikach spalania. W mieście Suzuki S-Cross 1.5 DualJet zużywa w okolicach 6,5 – 7,0 litrów, ale wystarczy aktywować tryb ECO i wtedy zużycie spada do okolic 6 litrów. Bardzo dobrze poza terenem zabudowanym o ile nie przesadzamy z prędkością. Przy 100 km/h silniczek zużywa w 4,9 – 5,1 litra, przy 120 km/h 6,2 – 6,5 litra, ale przy 140 km/h będzie to już ponad 9 litrów. Zbiornik paliwa ma 47 litrów.
Komfort bez zarzutu
Jeśli odłożymy na bok to, iż Suzuki S-Cross jest dość oszczędnie wyciszony a przy wyższych prędkościach dość wyraźnie słychać szumy opływowe to na co dzień okazuje się całkiem przyjemnym autem. Układ kierowniczy jest dość mocno wspomagany co pomaga w miejskich manewrach, natomiast zawieszenie zestrojono z myślą o komforcie. Zawieszenie bardzo poprawnie radzi sobie z wybieraniem wszelkich nierówności, pokonywaniem progów zwalniających czy podjeżdżaniem pod krawężniki.
AllGrip Select robi różnicę
Można narzekać na osiągi, ale Suzuki ma coś czego u wielu konkurentów nie dostaniemy, czyli napęd na cztery koła. Z AllGrip związane są również tryby jazdy – Auto, Sport, Snow i Lock, które zmieniają charakterystykę pracy układu napędowego w zależności od panujących warunków.
W trybie Lock możliwe jest zablokowanie rozdziału momentu obrotowego w stosunku 50:50 do prędkości 60 km/h, ale choćby jeżeli nie planujecie jeździć w lekkim terenie to napęd AllGrip przydaje się na mokrej lub zaśnieżonej nawierzchni. Oczywiście Suzuki S-Cross nie ma genów terenówki, ale napęd AllGrip Select w połączeniu z 175 mm prześwitem i niską masą własną potrafi zrobić różnicę.
Ile kosztuje Suzuki S-Cross?
To pora na cennik. A ten otwiera Suzuki S-Cross 1.4 BoosterJet mild Hybrid Premium z napędem 2WD i manualną skrzynią biegów, które wyceniono na 120 400 złotych. Tanio nie jest, zwłaszcza jeżeli spojrzymy na wyposażenie. W bazowej odmianie Premium nie dostaniemy m.in.: automatycznej klimatyzacji, przednich czujników parkowania, podgrzewanych przednich foteli, fotochromatycznego lusterka wstecznego, elektrycznie składanych lusterek bocznych, systemu monitorowania martwej strefy czy ostrzegania o ruchu poprzecznym z tyłu pojazdu.
S-Cross 1.4 BoosterJet mild Hybrid dostępny jest również z napędem AllGrip Select, jednak tutaj trzeba „brać” auto z wyższą wersją wyposażenia Premium Plus, która rozpoczyna się od 137 400 złotych. Trzeba też zauważyć, iż S-Cross z miękką hybrydą oferowany jest wyłącznie z sześciobiegowym manualem.
Za to S-Cross 1.5 DualJet Hybrid występuje wyłącznie ze skrzynią zautomatyzowaną AGS. Tutaj cennik otwiera odmiana Premium Plus 2WD za którą trzeba zapłacić 135 400 złotych. Suzuki S-Cross z AllGrip Select to już wydatek 147 400 złotych natomiast prezentowany egzemplarz to już topowa odmiana Elegance Sun za 162 400 złotych. Do tego dochodzi jeszcze lakier za 2 990 złotych.
W Elegance Sun dostajemy m.in.: przednie i tylne czujniki parkowania, wspomaganie utrzymania pasa ruchu, monitorowanie martwej strefy, ostrzeganie o ruchu poprzecznym z tyłu, automatyczną klimatyzację dwustrefową, podgrzewane przednie fotele, tempomat adaptacyjny z ogranicznikiem prędkości, system kamer 360°, fotochromatyczne lusterko wsteczne, system info-rozrywki w 9” ekranem dotykowym, tapicerkę z elementami skóry syntetycznej, reflektory LED, 17-sto calowe obręcze kół czy przeszklony dach panoramiczny.
Jest nieźle, chociaż konkurencja oferuje ciekawsze wyposażenie i lepsze materiały. Tyle, iż Suzuki jako jeden z niewielu producentów oferuje crossovery z napędem na cztery koła. Oczywiście 137 400 złotych za najtańsze Suzuki S-Cross 4WD to sporo, ale wielkiego wyboru na rynku nie ma.
Najpoważniejszym konkurentem Suzuki S-Cross jest Dacia Duster mild hybrid 130, która dostępna jest z napędem 4×4 kosztującym od 110 900 do 116 700 złotych. Tyle, iż nie dostaniemy tutaj automatu. Na rynku mamy jeszcze Ssangyong czy tam KGM Tivoli, który startuje od 105 900 złotych. No, ale to marka, która przez wiele lat nie odniosła adekwatnie żadnych sukcesów i raczej nie budzi wielkiego zaufania.
Suzuki S-Cross 1.5 DualJet Hybrid 4WD – naszym zdaniem
Suzuki S-Cross nie porywa designem, ma dość surowe wnętrze, niezbyt nowoczesne multimedia i dość przeciętne osiągi, ale pomimo tego cieszy się zaskakującym zainteresowaniem klientów. Dlaczego? Suzuki zawsze słynęło z niezawodności i prostoty obsługi a to w czasach coraz bardziej skomplikowanych samochodów naprawdę istotny argument.
Nie sposób nie docenić praktycznego, funkcjonalnego i całkiem przestronnego wnętrza. Tylko jeżeli mielibyśmy wybierać to raczej postawilibyśmy na wersję z miękką hybrydą, która jest tańsza i zapewnia lepsze osiągi. No chyba, iż liczy się dla Was automat, wtedy po prostu nie macie wyboru.
Silnik: | benzynowy, wolnossący, pojemność 1462 ccm |
Maksymalna moc: | 102 KM przy 6.000 obr./min |
Maksymalny moment obrotowy: | 138 Nm przy 4.400 obr./min |
Łączna moc układu hybrydowego: | 116 KM |
Skrzynia biegów i napęd: | zautomatyzowana, sześciobiegowa, napęd na przednie koła |
Przyspieszenie 0 – 100 km/h: | 13,5 s |
Prędkość maksymalna: | 175 km/h |
Średnie spalanie: | 5,2 l/100 km |
Pojemność zbiornika paliwa: | 47 l |
Wymiary (dł./wys./szer.): | 4300/1585/1785 |
Pojemność bagażnika: | 293 l |
Cennik
Wersja | Premium | Premium Plus | Elegance | Elegance Sun |
1.4 BoosterJet mild Hybrid 2WD 6MT | 120 400 zł | 125 400 zł | 135 400 zł | – |
1.4 BoosterJet mild Hybrid 4WD 6MT | – | 135 400 zł | 145 400 zł | – |
1.5 DualJet Hybrid 2WD 6AGS | – | 137 400 zł | 147 400 ł | – |
1.5 DualJet Hybrid 4WD 6AGS | – | 147 400 zł | – | 162 400 zł |