Spalinowa Klasa S utrzyma się tak długo, jak będzie to możliwe

1 tydzień temu

Elektryfikacja produktowa w przemyśle motoryzacyjnym pochłonęła już miliardy euro. Na Starym Kontynencie nie przyniosła jednak oczekiwanego rezultatu – przynajmniej jeszcze nie teraz.

Czy narzucanie podaży w oderwaniu od popytu ma jakikolwiek sens? Oczywiście, iż nie. Politycy myśleli jednak, iż szybciej przekonają społeczeństwo do swoich pomysłów. Tym samym zwiększyli kłopoty gospodarcze w istotnym sektorze. Na szczęście liczni producenci docierają do istotnych refleksji. Wśród nich jest Mercedes-Benz, który uznał, iż spalinowa Klasa S powinna utrzymywać się w sprzedaży jak najdłużej.

Wróćmy jednak do działań politycznych, które okazały się, delikatnie mówiąc, krótkowzroczne. Pierwszym błędem były zmiany prawne premiujące auta z napędem akumulatorowym i eliminujące te spalinowe. To klienci powinni decydować, czym chcą jeździć.

Możliwość wyboru napędu zapewnia nie tylko komfort, ale też pozwala na zachowanie naturalnej konkurencji, co zawsze pozytywnie wpływa na rozwój. Mówiąc jaśniej, pozostawienie jedynie elektrycznych napędów działa na ich niekorzyść. I producenci powinni zdawać sobie z tego sprawę.

Aktualizacje prawne sprawiły, iż Europa sama na siebie nakręciła bat. Chiny wykorzystały ideologiczne zapędy Starego Kontynentu i zaczynają coraz śmielej rozpychać się w branży, która była dla nich praktycznie niedostępna.

Spóźniona refleksja

I cła niczego tu nie zmienią, ponieważ stanowią broń obusieczną. A wspomniany Mercedes sprzedaje w Państwie Środka więcej aut, niż gdziekolwiek indziej. Zachód zrobił więc na złość samemu sobie. Trudno jednak stwierdzić, czy to efekt głupoty, czy celowe działanie.

Coraz większa liczba producentów podnosi głos w sprawie elektryfikacji europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Szkoda tylko, iż dopiero teraz. Takie ruchy powinny pojawić się już dziesięć, a może choćby piętnaście lat temu, gdy zaczęto projektować na szeroką skalę samochody z napędami akumulatorowymi. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, iż to czasochłonny proces, dlatego nie da się reagować/korygować strategii modelowej na bieżąco. To zbyt skomplikowane.

Niestety, renomowane koncerny powierzyły swój los politykom i obdarzyły ich zaufaniem. I to był błąd, który właśnie „owocuje”. Wspomniane Chiny to tylko jeden z problemów przyspieszających destrukcję europejskiej gospodarki.

Przejście na elektryczne samochody oznacza nie tylko ograniczenia użytkowe, ale też zmniejszenie popytu. To z kolei negatywnie wpłynie na produkcję, a w konsekwencji doprowadzi do zwolnień w fabrykach. o ile dorzucimy do tego „chiński problem”, to robi się naprawdę niepokojąco.

Spalinowa Klasa S pozostanie w ofercie

Niektórzy starają się więc wprowadzać korekty, które mają z czasem przynieść korzyści. Mercedes nie jest już tak entuzjastyczny w kontekście aut z napędem elektrycznym, co nie oznacza, iż nie będzie w nie inwestował.

Niemiecka marka będzie przeznaczała środki na samochody akumulatorowe, ale zachowa dywersyfikację napędową – po to, by klienci mieli wybór. jeżeli więc będzie popyt, to producent zachowa odpowiednią podaż, co od początku wydawało się oczywiste.

Mercedes-Benz Klasy S

Spalinowa Klasa S będzie zatem częścią oferty producenta ze Stuttgartu. Jej uzupełnieniem ma zostać elektryczna wersja. To oznacza, iż koncepcja EQS-a nie zostanie zachowana. Można więc spodziewać się bardziej klasycznej stylistyki.

Dlaczego producent nie chce zachować flagowego modelu z serii EQ? Powód jest prosty: skromne zainteresowanie klientów. Gdyby auto budziło pożądanie, nie byłoby żadnego problemu. To dziwne, iż producenci nie chcieli od początku zaufać popytowi, tylko poświęcili się politykom zamiast z nimi negocjować.

Tak czy inaczej, spalinowa Klasa S może utrzymać się na rynku jeszcze ponad dziesięć lat. To oznaczałoby dodatkowe liftingi. Tworzenie nowej generacji w tych niepewnych czasach (i przy zachowaniu rzekomego zakazu sprzedaży nowych aut na benzynę i olej napędowy) byłoby za bardzo ryzykowne.

Idź do oryginalnego materiału