
Komisja Europejska szykuje legislacyjną bombę, która może wstrząsnąć rynkiem motoryzacyjnym bardziej niż planowany na 2035 r. zakaz rejestracji aut spalinowych.
W pakiecie inicjatyw zaplanowanym na 10 grudnia bieżącego roku ma pojawić się propozycja, by wszystkie firmy działające w Unii Europejskiej od 2030 r. kupowały wyłącznie samochody elektryczne. To oznaczałoby przyspieszenie transformacji o całe pięć lat. Nie jest to wizja ekologicznych aktywistów, ale projekt samej Komisji Europejskiej – i to w zaawansowanej fazie. Jak ujawniła Rzeczpospolita regulacje miałyby objąć nie tylko klasyczne floty korporacyjne, ale także firmy leasingowe i wynajmu długoterminowego. W praktyce oznaczałoby to, iż już za pięć lat choćby 80 proc. nowych aut wprowadzanych na rynek musiałoby być elektryczne.
Dlaczego właśnie floty firmowe?
Odpowiedź jest prosta: bo to one kształtują rynek. Floty odpowiadają za ponad 60 proc. nowych rejestracji samochodów w Europie. W Polsce – gdzie motoryzacja jest siódmym największym sektorem eksportowym na świecie – udział zakupów firmowych sięga aż 80 proc. Oznacza to, iż nowe przepisy de facto wyeliminowałyby silniki spalinowe z biznesu na długo przed 2035 r.
Z dokumentów do których dotarły media wynika, iż Bruksela planuje etapowe wdrożenie. Od 2027 r. firmy miałyby kupować co najmniej 75 proc. aut elektrycznych, a od 2030 r. – już wyłącznie pojazdy zeroemisyjne. To oznaczałoby definitywny koniec rejestracji benzyniaków i diesli w sektorze przedsiębiorstw. W Polsce udział elektrycznych aut dostawczych w nowych rejestracjach wynosi zaledwie 1,8–2 proc.
Wąskie gardło, czyli infrastruktura ładowania
Nawet jeżeli firmy chciałyby przejść na elektryki, pojawia się pytanie: gdzie je ładować?
Polska notuje dynamiczny rozwój infrastruktury – pod koniec października działało 11 307 ogólnodostępnych punktów ładowania, o 40 proc. więcej niż rok wcześniej. Średnia odległość między stacjami wynosi 2,15 km. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Większość punktów skupiona jest w dużych miastach: Warszawie (843), Gdańsku (361), Poznaniu (347), Krakowie (333) i Szczecinie (302). Tylko 34 proc. z nich to szybkie ładowarki DC – reszta to wolne punkty AC, które nie nadają się do intensywnego użytku flotowego.
Ładowanie pojazdów to wciąż największa niedogodność elektromobilnościMimo sceptycyzmu, rynek rośnie. Na koniec października w Polsce zarejestrowano 117 948 samochodów elektrycznych – wzrost o 94 proc. rok do roku. W segmencie osobowym liczba BEV wzrosła o 58 proc., a w październiku samym – o 319 proc. Rośnie też liczba elektrycznych dostawczaków i ciężarówek – 10 230 sztuk. Problem w tym, iż udział BEV w rynku nowych aut osobowych wciąż wynosi tylko 6,4 proc. Do unijnego celu redukcji emisji o 55 proc. do 2030 r. brakuje nam jeszcze 20-25 proc.
Sukces czy fiasko?
Czy plan Komisji Europejskiej się powiedzie? To zależy od politycznej odwagi i pragmatyzmu. Już dziś słychać głosy sprzeciwu w wielu krajach, w tym w Polsce. Lobbing na rzecz złagodzenia przepisów będzie intensywny. Jedyną realną drogą do sukcesu jest kompleksowy system wsparcia dla biznesu: ulgi podatkowe, dotacje na wymianę flot, dofinansowanie infrastruktury w mniejszych miastach. Bez tego transformacja może zakończyć się falą bankructw i społecznym oporem. 10 grudnia Bruksela pokaże, czy wierzy w naturalne tempo zmian, czy zdecyduje się narzucić je siłą. Bo europejska motoryzacja stoi przed największym dylematem od dekad.

















