W niedzielny poranek w wieku 90 lat zmarł Sir Sterling Moss, jeden z najwybitniejszych kierowców wyścigowych w historii.
Zwyciężył 212 razy w 529 wyścigach
W tym 16 razy Grand Prix. Choć nigdy nie zdobył tytułu mistrzowskiego w F1, czterokrotnie zajmując drugie miejsce, jest powszechnie uważany za najwybitniejszego kierowcę swoich czasów.
Moss był niezwykle wszechstronnym kierowcą
Nie ograniczał się tylko do wyścigów F1. Do historii przeszedł jego rekord prędkości z 1957 roku po wyschniętym jeziorze Bonneville w opływowym streamlinerze MG EX 181. Uzyskana wtedy prędkość blisko 396 km/h choćby dzisiaj robi wrażenie.
Do najbardziej znanych triumfów Mossa należy ten z 1955 roku w prestiżowym długodystansowym wyścigu Mille Miglia (Brescia-Rzym). Liczącą 1600 kilometrów trasę pokonał w 10 godzin 7 minut i 48 sekund. Średnia prędkość zanotowana podczas przejazdu sportowego Mercedesa 300 SLR, którym się poruszał wyniosła 160 km/h. Drugiego na mecie kolegę z F1, Juana Manuela Fangio, wyprzedził aż o 32 minuty. Jest to do dziś nie pobity rekord.
Brytyjczyk cenił ponad wszystko zasadę fair-play
Jego charakter najlepiej podsumowuje Grand Prix Portugalii z 1958 roku. Gdy jego rywal Mike Hawthorn został zdyskwalifikowany za pchanie swojego auta, Moss wstawił się za nim u sędziów. Przetasowanie w ostatecznej punktacji sprawiło, iż stracił tym samym szansę na tytuł mistrza świata, który miał na wyciągnięcie ręki.
O śmierć ocierał się nie jeden raz
W 1960 roku na torze w Spa podczas treningu doznał złamania nóg, uszkodził plecy i nos. Rekonwalescencja zajęła mu wiele miesięcy. Najpoważniejszy wypadek Moss przeżył jednak w 1962 roku na legendarnym torze w Goodwood. Jego Lotus Climax V8 na szybkim odcinku wypadł z trasy i uderzył w barierę ochronną. Obrażenia były na tyle poważne, iż miesiąc czasu spędził w śpiączce, a kolejne miesiące na intensywnej rehabilitacji. To zdarzenie przyspieszyło decyzję o zakończeniu profesjonalnej kariery.
Będąc już na emeryturze przez cały czas pozostawał aktywny. Można go było spotkać na przeróżnych imprezach motoryzacyjnych, czy okazjonalnych wyścigach. Z życia publicznego wycofał się dopiero dwa lata temu z powodu uciążliwej choroby płuc. Zmarł we własnym domu otoczony najbliższą rodziną.
Jego śmierć oznacza schyłek pewnej epoki, w której kierowcy z wielkimi sercami do ścigania balansowali na krawędzi walcząc nie tylko z rywalami na torze, ale również z mechaniką bolidów. Dla miłośników motorsportu pozostanie na zawsze prawdziwym gladiatorem i legendą wyścigów.
Źródło: motor1.com