Siedziałem w nowym Volkswagenie Passacie. Czekam na ostatni taniec z dieslem

11 miesięcy temu

Volkswagen Passat już dawno przekonał do siebie klientów. W związku z tym nowy Volkswagen Passat nie musi specjalnie się wysilać. Nie oszałamia wizualnie, ale to nie znaczy, iż nie ma argumentów.

Mogłem usiąść w nowym Volkswagenie Passacie, ale jeszcze nie jechać. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż powinno być odwrotnie. To nie jest samochód do oglądania, tylko samochód do jeżdżenia i to w tradycyjnym stylu. Ciągle może być to obszerne kombi z silnikiem Diesla, choć wariantów napędu jest więcej. Wobec takiego argumentu choćby nie trzeba się mu bardzo przyglądać. Jest diesel, i to więcej niż jeden wariant, jest kombi, klienci raczej nie będą mieli więcej pytań.

Może masz więcej pytań? To odpowiedzi są tu:

  • Oto nowy Volkswagen Passat B9. Robi 100 kilometrów na prądzie i nie ma manualnej skrzyni biegów
  • Nowy Volkswagen Passat na zdjęciach. Nadchodzi wielkie wydarzenie
  • Prestiż w czystej postaci powraca. Tak wygląda nowy Volkswagen Passat B9

Nowy Volkswagen Passat — pierwsze wrażenia

Spotkałem się z taką opinią, iż nowy Volkswagen Passat nie wygląda lepiej niż stary, a wręcz mógłby być wersją poprzedniej generacji przed liftingiem. Coś w tym jest, bo nie jest to auto, które oszałamia wyglądem. Nie ma wielkich szaleństw w okolicach grilla, chromy nie kłują w oczy. Postawisz starszą generację obok nowej, a wynik punktacji, która jest ładniejsza, nie będzie przesądzony.

Może projektant odczuwał spokój o rynkowy los ostatniego spalinowego kombi, więc postanowił nie szaleć. Król prestiżu w tym wydaniu jest wyjątkowo stonowany. choćby egzemplarze na zdjęciach robiły trochę lepsze wrażenie, niż ten stojący na prezentacji. Może wystarczyłoby mu wymienić felgi i od razu zyskałby w oczach. Nowego Passata i tak broni przestrzeń.

Nowy Passat jest wielki

To auto jest ogromne. Jego długość to 4917 mm, a rozstaw osi 2841 mm, czyli więcej o 50 mm od poprzednika. Bagażnik ma pojemność 690 litrów i to jest wizualna przepaść. Stoisz pod klapą bagażnika i zastanawiasz się, ile będziesz spadał, jak się potkniesz. Jest miejsce na koło zapasowe i kilka haczyków — można nawieszać tam siatek z prezentami dla lekarzy. Zastanawiałem się nawet, czy bez składania oparć zmieściłby się tam rower z wyjętym przednim kołem. Myślę, iż są poważne szanse.

I drugie wrażenia

Nowy Passat ma stawiać niesamowicie mały opór powietrzu. Po sylwetce niespecjalnie to widać. Próżno szukałem jakiegoś przełomowego załamania w linii nadwozia, ale może nie musi go być, może wystarczy zawalczyć z oporami, jakie stawiają powietrzu opony.

Żeby to zweryfikować, czy faktycznie nowy Volkswagen Passat mija się z powietrzem, jak polityk z prawdą, trzeba będzie się nim przejechać. Tak samo, by sprawdzić, czy faktycznie da się nim osiągnąć 100 km na prądzie, bo takim zasięgiem chwali się wersja plugin. Albo rozpoznać zalety zawieszenia DCC Pro, czy zbadać, jak idzie mu zapamiętywanie pozycji auta na parkingu (do 50 metrów).

Miałem mocne wrażenie, iż z tyłu jest choćby więcej miejsca niż z przodu. Jest tam do dyspozycji opuszczany podłokietnik, i o ile dobrze odczytuję zastosowanie rozkładanej półeczki, mamy na niej miejsce do ustawienia telefona lub tabletu. Miło, dałbym je jednak po skosie. Z tyłu są dwa wejścia USB-C i oddzielny panel do sterowania klimatyzacją.

Ręcznej skrzyni biegów nie ma i nie będzie

Kierowca będzie musiał przyzwyczaić się do nowego selektora automatycznej skrzyni biegów. Nie ma go na tunelu środkowym, tylko wzorem serii ID, powitamy go z prawej strony kierownicy. Obsługa wycieraczek znajduje się teraz z lewej strony. Wierny fan marki będzie musiał się z tym pogodzić, iż nie znajdzie jej już po stronie prawej. Za to będzie tam 15-calowy ekran środkowy i jakże uroczy wzór z napisem Passat.

Jest diesel, ale najwięcej mówiono o hybrydzie typu plugin

Wersja hybrydowa typu plugin ma osiągać zasięg choćby 1000 km. Nie wiem, czy to jest sukces i czy to jest potrzebne, bądź imponujące. W moim poprzednim dieslu największy zasięg, jaki mi się wyświetlał, to było 1333 km. Może choćby bym go osiągnął, gdybym potrzebował kiedykolwiek przejechać tak długi dystans z prędkością 80 km/h. Rozumiem jednak, kto jest sprzedażowym celem i może należy klienta, który nastawia się na długie trasy, zachęcić zasięgiem.

Może i egzemplarz, który stał w salonie, nie był tym najbardziej oszałamiającym, wśród możliwości konfiguracji, ale za to był tym, na co czekają zainteresowani przesiadką ze starszego modelu. To był diesel. Ten napęd wciąż będzie dostępny i to w trzech wariantach mocy. W 2023 roku taki wybór jest co najmniej zdumiewający. Nie dość, iż opłaciło się sprzedawać diesla, to jeszcze najmocniejszy wariant może mieć 193 KM mocy. Najsłabszy diesel zaś 122 KM, a nie na przykład 100, jak zdarzało się to już wcześniej. Będziemy wybierać też z trzech wariantów benzynowych (dwie pojemności silnika) i dwóch hybryd typu plugin.

Ostatni taniec

Jest to ostatnia szansa, by kupić takie auto od Volkswagena i na pewno jedna z ostatnich szans, by jeździć samochodem kombi z silnikiem Diesla, bez sięgania do marek premium. Może ta pewność rynkowego zapotrzebowania sprawia, iż auto pozbawione jest wizualnych fajerwerków. Ma listwę świetlną na tylnej klapie i listwę w poprzek przedniego pasa — to byłoby chyba na tyle, jeżeli chodzi o interesujące detale, które można opisać lub zawiesić na nich oko. Tym się jeździ, a nie ogląda. To mi przychodziło na myśl, gdy patrzyłem na nowego Volkswagena Passata. Ceny nie są jeszcze znane, a auto powinno pojawić się u nas na początku przyszłego roku. Oprócz jazd niecierpliwie wyczekuję ceny. Mam nadzieję, iż chociaż skromnie wyposażony diesel zajmie atrakcyjną pozycję w cenniku. Mam nadzieję zatańczyć z nim jeszcze raz, ostatni raz.

Idź do oryginalnego materiału