Rzadko tankować i mało kasy zostawiać na stacjach benzynowych. Każdy by tak chciał,co nie? Wbrew pozorom da się to zrobić i to bez czekania na to, aż rząd postanowi obniży cenę paliwa. Wystarczy zmienić technikę jazdy i korzystać z porad mistrzów ecodrivingu, czyli "jeżdżenia po taniości".
2873 kilometrów na jednym baku
Takim mistrzem jest kierowca rajdowy Mikołaj "Miko" Marczyk, który 15 kwietnia odebrał certyfikat potwierdzający, iż ustanowił rekord Guinnessa. Uhonorowano go za niezwykły wyczyn – przejechanie na jednym baku z Łodzi do Paryża i z powrotem. W sumie to aż 2873 kilometrów. I o niemal 300 kilometrów więcej niż wynosił dotychczasowy rekord ustanowiony 14 lat temu przez Marko Tomaca i Ivana Cvetkovica z Chorwacji.
Marczyk wykręcił tak niewiarygodny wynik, jadąc zwykłą Skodę Superb z dwulitrowym silnikiem diesla o mocy 150 KM. I jak sam podkreśla, auto mu pomogło, bo ten model ma bardzo dobrą aerodynamikę, co ma wpływ na zużycie paliwa. Do tego samochód miał założone dobre, energooszczędne opony. Ale to adekwatnie wszystko, co zyskał dzięki technologii. Reszta zależała od niego i jego umiejętności korzystania z zasad oszczędnej jazdy. A te Marczyk opanował do perfekcji.
Jak on to zrobił?
Przede wszystkim nie cisnął gazu do dechy, ale też się nie ślimaczył. Jechał ze stabilną prędkością pozwalającą na jak najniższe spalanie. – Była to jazda ekstremalnie ecodrivingowa, przeciętna prędkość wyniosła 85 km/h, czyli średnio taka, z jaką jadą tiry, duże samochody po drogach szybkiego ruchu czy autostradach. Nie była to jednak jazda z włączonym tempomatem, usypiająca. Cały czas kontrolowałem zużycie paliwa, warunki atmosferyczne – wyjaśnił w wywiadzie dla RMF FM.
Poza tym wykorzystywał też ukształtowanie terenu. Jak jechał z górki, to delikatnie dodawał gazu i się rozpędzał. – Cały czas kontrolowałem zużycie paliwa, warunki atmosferyczne. Na autostradzie w Niemczech przy zjeździe z górki miałem na liczniku choćby 150 km/h. Trzeba było tak jechać, aby spalać jak najmniej paliwa – tłumaczył po zakończeniu próby.
O tym, iż na całej trasie średnie spalanie wyniosło 2,6 litra na 100 kilometrów, zadecydowały też drobiazgi, na które przeciętny kierowca nie zwraca uwagi. – Gdy dojeżdżamy do bramek na autostradzie, zwróćmy uwagę na znaki, które są przy autostradzie albo drodze szybkiego ruchu. One nam sugerują już kilometr albo więcej przed bramkami, żeby powoli zwalniać. Powinniśmy się do nich stosować – nie jechać z maksymalną prędkością aż do samych bramek, a potem hamować, tylko zacząć płynnie odpuszczać gaz – radzi rekordzista. Takie odpuszczanie gazu pozwala na dystansie 150 kilometrów zaoszczędzić ponad 2 litry paliwa.
Też możesz tak jeździć i oszczędzać
Co istotne, te zasady można stosować nie tylko na długich dystansach na autostradach, ale też w codziennej jeździe po mieście czy pod miastem. Generalnie trzeba jechać płynnie, bez gwałtownego przyspieszania, a potem nagłego hamowania. Wystarczy tylko obserwować, co się dzieje na drodze. o ile z daleka widzimy, iż zapala się czerwone światło, to odpuśćmy gaz, zamiast cisnąć do końca i hamować w ostatnim momencie. Płynna jazda, bez ciągłego przyspieszania i hamowania, znacznie obniża spalanie.
Zmniejszyć zużycie, a co za tym idzie wydatki na paliwo, pomaga też jeden prosty nawyk – regularne sprawdzanie ciśnienia powietrza w oponach. Pod klapką wlewu paliwa w niemal każdym aucie jest nalepka z informacją, jakie powinno być prawidłowe w tym modelu. Po tankowaniu warto więc sprawdzić na kompresorze, jakie jest ciśnienie i w razie potrzeby "dmuchnąć w oponki". Od tego banalnego nawyku też zależy zużycie paliwa.