Piotrkowskie portale i ludzka tragedia. Tablice rejestracyjne jako „atrakcja” dla czytelników

2 dni temu

W Piotrkowie Trybunalskim utrwaliła się praktyka, która w innych redakcjach dawno byłaby nie do pomyślenia. Lokalne portale: „ePiotrkow.pl” i „piotrkowski24.pl” – regularnie publikują zdjęcia z miejsc wypadków drogowych z odsłoniętymi tablicami rejestracyjnymi, reklamami czy choćby widocznymi twarzami uczestników.

Na pozór to detal techniczny. W rzeczywistości jednak numer rejestracyjny czy reklama na aucie w lokalnej społeczności często identyfikuje właściciela pojazdu. W efekcie każdy artykuł o kolizji czy wypadku, zamiast być neutralną informacją, staje się publicznym napiętnowaniem uczestników zdarzeń i ich rodzin.

Prawo cywilne jest po stronie poszkodowanego gdyż w takich sytuacjach może dojść do naruszenia dóbr osobistych – prawa do prywatności, dobrego imienia, a choćby godności. Choć tablica sama w sobie nie jest daną osobową, o czym świadczy orzecznictwo sądów, w małym mieście czy na wsi gwałtownie prowadzi do identyfikacji osoby. Publikowanie jej przy zdjęciach z tragicznych zdarzeń można więc traktować jako bezrefleksyjne epatowanie cudzym nieszczęściem.

Zdjęcie ekranu z witryny „epiotrkow.pl”. Kliknij, aby powiększyć.

Najbardziej rażącym przykładem jest „ePiotrkow.pl”, gdzie autorem większości takich relacji jest Iwo Stachaczyk – 20-letni syn właściciela i wydawcy Tomasza Stachaczyka, nazywany przez wielu „następcą tronu” w rodzinnym imperium prasowym. Ani ojciec, ani matka Beata Hołubowicz, która również pracuje w mediach, nie widzą w tej praktyce nic niestosownego. To milczenie i brak reakcji można odczytać nie inaczej niż jako przejaw dyletanctwa wobec podstawowych standardów etycznych w dziennikarstwie. Można choćby posunąć się dalej i zaryzykować przypuszczenie, iż młody Stachaczyk zamieszczając bezrefleksyjnie zdjęcia choćby z tak tragicznych zdarzeń jak śmierć uczestnika ruchu drogowego odczuwa z tego tytułu osobistą satysfakcję. Zobacz: link1 i link2.

Porażający jest również fakt, iż niektóre materiały ze zdarzeń firmuje swoim nazwiskiem dr Artur Wolski, wieloletni pracownik mediów Stachaczyka, wykładowca akademicki, historyk i politolog oraz ekspert od prawa. Czytaj: > „Kto podszywa się pod dr. Artura Wolskiego?”. O ile nieopierzonemu królewiczowi może pewne rzeczy wybaczyć, gdyż nie jest jego winą, iż najbliższe otoczenia składa się głownie z osób mentalnie ograniczonych, o tyle w przypadku Wolskiego takiego usprawiedliwienia zastosować się nie da.

Zdjęcie ekranu z witryny „piotrkowski24.pl”. Kliknij, aby powiększyć.

Również Jarosław Krak z „piotrkowski24.pl” do tej pory nie wpadł na to, iż jego nierozważności, brak wyobraźni i zawodowe niedouczenie może wywoływać trudne do przewidzenia skutki. Zobacz: link1 i link2.

Nie dostrzegł, iż zdjęcia otrzymane czy zapożyczone od jednostek straży pożarnej czy policji spełniają standardy etyczne.

Czytelnik ma prawo wiedzieć o zdarzeniach w mieście. Ale ma też prawo oczekiwać, iż lokalne media będą informować z poszanowaniem godności ofiar i uczestników wypadków. Pokazywanie numerów rejestracyjnych nie wnosi nic do treści – nie zwiększa wiarygodności, nie daje dodatkowych faktów. To wyłącznie tani chwyt, który zamienia ludzką tragedię w sensację.

Dla ofiar i ich bliskich pozostaje gorzka świadomość, iż w lokalnym „imperium prasowym” prywatność i godność liczą się mniej niż zasięgi. Tablica rejestracyjna staje się ważniejsza od człowieka. A sumienie? To zdaje się dawno wyrejestrowano.

→ K. Kozielski

3.10.2025

• collage: barma / Gazeta Trybunalska

Idź do oryginalnego materiału