Możliwość przewiezienia siedmiu osób była przez lata przywilejem drogich minivanów i dużych SUV-ów. Ten monopol przełamano w 2006 roku wraz z pojawieniem się Dacii Logan MCV. Pomysł był prosty, ale dość rewolucyjny – samochód był trochę dużym kombi, trochę minivanem, czyli takim crossoverem. Nastawionym jednak nie na komfort, nie na dzielność w terenie, a po prostu na możliwości przewozowe. Mieścił się idealnie w filozofii świeżo reaktywowanej Dacii. Samochodu z założenia taniego, prostego, ale o dużych walorach użytkowych. Miejsca w Loganie MCV było rzeczywiście mnóstwo, dodatkowo zamiast zwykłej klapy bagażnika zastosowano dwuskrzydłowe drzwi – zupełnie jak w samochodzie dostawczym. Siedem osób wchodziło zatem bez problemu, przy pięciu bagażnik był ogromny, a przy dwóch Logan MCV zamieniał się w furgonetkę.
Po zmianie modelu Logan MCV drugiej generacji stał się już tylko zwyczajnym kombi. Owszem, dość pojemnym, ale o wariancie siedmioosobowym choćby nie myślano. Zapotrzebowanie jednak nie zniknęło, rynek wyraźnie potrzebował samochodu dla większej liczby pasażerów, który nie kosztowałby setek tysięcy. Dacia zaprezentowała zatem model Lodgy – takiego trochę już bardziej minivana, przez cały czas jednak prostego i taniego. Lodgy gwałtownie stał się ulubieńcem taksówkarzy, wiele korporacji kupowało je tuzinami. Ale przyszedł czas na kolejną zmianę…
Dacia Jogger
Dzisiaj Logan jest już tylko sedanem (nasz test tutaj). Sandero to typowy miejski hatchback, a Lodgy z oferty usunięto. Pojawił się jednak nowy model – Dacia Jogger. adekwatnie zastępuje on i Logana MCV, i Lodgy. Zbudowano go na identycznej zasadzie – tanio, na przeprojektowanej i przedłużonej płycie modeli kompaktowych. Przód, aż do środkowego słupka, jest taki sam jak w Sandero i Loganie. Cuda zaczynają się dalej. Żeby zmieścić siedem osób, rozstaw osi wydłużono do 290 cm, mocno podniesiono też dach.
Design
Przyznać trzeba, iż projektanci się postarali i sylwetka Joggera jest całkiem przyjemna i nowoczesna. Z tyłu wyróżniają się światła w słupkach (ktoś ewidentnie zapatrzył się na Volvo). Nie ma już, co prawda, tylnych dwuskrzydłowych drzwi, ale klapa jest duża, unosi się wysoko i załadunek nie stanowi problemu. Dodano też plastikowe osłony błotników jak w Sandero Stepway, samochód wygląda więc dość bojowo i – podobnie jak mniejszy brat – sprawia wrażenie droższego, niż jest naprawdę. Szczególnie wersja SL Extreme w kolorze Terracotta i na czarnych kołach potrafi przyciągać spojrzenia.
Wnętrze
Wewnątrz cudów nie ma. Jest, owszem, przyzwoicie, materiały nie straszą, fotele są zadziwiająco wygodne choćby na dłuższych trasach. Twarde plastiki zdarzają się w dużo droższych samochodach i aż nie wypada na nie narzekać. Poza tym jest wszystko, co potrzebne. Automatyczna klimatyzacja, bezprzewodowe Apple Car Play i Android Auto, wygodny uchwyt na telefon i elektryczny hamulec postojowy.
Z tyłu w wersji pięciosobowej
Dacia Jogger zapewnia wystarczająco dużo miejsca także z tyłu, co przy tak dużym rozstawie osi raczej nie dziwi. Niewygodny jest tylko pas bezpieczeństwa dla środkowego miejsca, prowadzony spod sufitu i jednak lekko przeszkadzający. Tylne siedzenie składa się razem z siedziskiem dając po złożeniu 2000 litrów bagażnika. To wariant pięcioosobowy.
Wersja siedmioosobowa
W siedmioosobowym do ostatniego rzędu nie jest łatwo się dostać, trzeba składać 1/3 tylnego siedzenia. Fotele nie są niewygodne, chociaż na dłuższą podróż lepiej ich nie wybierać. Problem jest gdzie indziej. Otóż od czasów pierwszego Logana MCV trzeci rząd siedzeń był po prostu zamontowany do podłogi, nie chował się pod nią. Po złożeniu tylko oparć odbierało to ponad połowę bagażnika. Naturalnie, te fotele można dość łatwo wyjąć, ale – trzeba je mieć gdzie przechować. Nie ma też miejsca na roletę, trzeba ją albo kłaść na podłodze, albo razem z fotelami wynosić do domu (przecież nie każdy ma garaż). Tutaj Dacia Jogger nie proponuje niczego innego. Teoretycznie dałoby się zaprojektować fotele chowane, podejrzewam jednak, iż pociągnęłoby to za sobą wzrost kosztów produkcji, czyli także ceny. Pewnym usprawiedliwieniem może być też fakt, iż Jogger dostępny jest z fabryczną instalacją gazową, a ten dodatkowy zbiornik trzeba przecież gdzieś zmieścić.
Fabryczna instalacja LPG
A to właśnie wersja siedmiomiejscowa z instalacją gazową jest najczęściej kupowanym wariantem Joggera. 79% klientów wybiera silnik z LPG. Nie bardzo też wiadomo, po co w cenniku jest najtańsza wersja, bo nikt jej nie kupuje – 86% sprzedaży to Comfort i Extreme, czyli ta lepsza i ta najlepsza. Tak się złożyło, iż do testu dostałem Joggera pięciomiejscowego z silnikiem Eco-G 100 (czyli z LPG) i siedmiomiejscowego z silnikiem TCe 110 (czyli bez LPG). Trochę pod prąd tendencjom, za to mogłem porównać oba napędy. Silnik „z gazem” pracuje dokładnie tak, jak w Loganie – gwałtownie się wkręca, jest całkiem żwawy i dość oszczędny, bo spala osiem litrów gazu bądź siedem benzyny. Łączny zasięg na obu paliwach to prawie tysiąc kilometrów, jednak benzyny lepiej nie wyjeżdżać do końca… Warto jeździć na gazie, ale mieć też pełny zbiornik drugiego paliwa.
… i bez LPG
Ten drugi silnik, też litrowy, trzycylindrowy, za to bez gazu, to inna jednostka. Pochodzi z palety Nissana i możemy ją spotkać w modelach Micra czy Juke. Szczerze mówiąc, bardziej mi przypadł do gustu. Jest równie żwawy, choć ma lekką „turbodziurę” poniżej 2500 obrotów. Wkręca się jednak błyskawicznie i potem już idzie jak zły. A zużywa równe siedem litrów, czyli tyle samo, co ten słabszy. Oczywiście, oba te silniki przy obciążeniu pięcioma (a co dopiero siedmioma) osobami już takie dzielne nie będą. Nie wystarczy im ani mocy, ani momentu – 170 Nm w silniku z LPG i 200 Nm w mocniejszym nie uczyni z Joggera autostradowego potwora.
Tanio i dobrze…?
Mimo to jednak Dacia Jogger jest naprawdę udanym samochodem. Od pierwszego Logana MCV dzielą go lata świetlne, od Lodgy jest po prostu o niebo ładniejszy. A co najlepsze, ta najlepiej sprzedająca się najdroższa wersja jest jak na dzisiejsze czasy śmiesznie tania. Próbowałem różnych konfiguracji i żadna nie wyszła powyżej stu tysięcy złotych. Tak, Jogger to jeden z ostatnich samochodów „pięciocyfrowych”. I przez cały czas jedyny, który za te pięć cyfr oferuje tyle możliwości.
Tekst: Bartosz Ławski, zdjęcia: Paweł Bielak
Nasze pozostałe testy znajdziecie tutaj.
Jeśli podoba Ci się Overdrive i to co robimy, to możesz nas wspierać za pośrednictwem serwisu PATRONITE. Uzyskasz dostęp do dodatkowych materiałów i atrakcji. Dla wspierających fanów przewidujemy między innymi: dostęp do zamkniętej grupy na facebooku, własny blog na naszej stronie, gadżety, możliwość spotkania z naszą redakcją, uczestniczenie w testach. Zapraszamy zatem na nasz profil na PATRONITE.