Omoda 5 – pierwszy mocny gracz nowej chińskiej marki

rallyandrace.pl 3 tygodni temu
Zdjęcie: Omoda 5 Suzuki Matsuoka Łódź


Omoda 5 to pierwszy model chińskiej marki należącej do koncernu Chery, który wkracza do Polski. Auta są naszpikowane gadżetami, wykonane na najwyższym poziomie, a cena deklasuje konkurencję.

Omoda to marka koncernu Chery Automobile, która powstała w 2022 roku. Podbój Polski zaczyna w sierpniu 2024 poliftowym modelem Omoda 5. Mamy pierwsze zdjęcia tego egzemplarza wykonane u łódzkiego dealera Omoda Jaecoo Matsuoka.

Omoda 5 – mocny początek

Konkurencja ma podstawy do tego aby bacznie obserwować Omodę i gwałtownie odrobić lekcje. Chińska marka wychodzi z propozycją auta wyposażonego w czterocylindrowy silnik 1.6 TGDI na łańcuchu rozrządu, połączony z 7-stopniowym automatem Getraga. Auto dostępne jest w różnych wersjach kolorystycznych, ale co ważne, za żaden z lakierów nie musimy dopłacać! Kupując auto u jednego z dealerów wybieramy jedną z dwóch wersji wyposażenia i odpowiadający nam wariant kolorystyczny. Czy martwić się o chińskie pochodzenie? Absolutnie nie! Omodę 5 mieliśmy okazję przetestować na obiekcie Driveland i żadne z aut nie ucierpiało, mimo, iż pojazdy dość intensywnie eksploatowane były przez całe dwa dni. Jakość wykonania? Wystarczy wsiąść, aby się przekonać.

Omoda 5 – wyposażenie

Wspomniane dwie wersje wyposażenia to comfort i premium. Ta druga ma jeszcze wariant premium z czerwonymi dodatkami, który jak sama nazwa wskazuje urozmaica auto wizualnie. Co dostajemy w „tańszej wersji”? O wiele więcej niż u europejskiej, japońskiej czy koreańskiej konkurencji choćby w wyższych wariantach wyposażenia. Wersja comfort za 115 500 zł to między innymi podgrzewane i wentylowane fotele przednie, kamera 360 stopni, 18-calowe felgi, przyciemniane szyby, ładowarka indukcyjna, 2 ekrany 12,3 cala!

Wersja premium kosztująca 129 500 zł dodatkowo daje szyberdach, elektryczną klapę bagażnika, podgrzewaną kierownicę i system nagłośnienia Sony. Samochody współpracują płynnie i bezprzewodowo ze telefonami poprzez Android Auto oraz Apple CarPlay. W każdym aucie znajdziemy skórzaną tapicerkę, aktywny tempomat i wszelkie inne gadżety, których często nie uświadczymy choćby w ramach wyposażenia dodatkowego w innych markach.

Fenomenalne rozwiązania

Co zaskakuje w Omodzie 5? Na przykład gniazdo do którego podpiąć możemy wideorejestrator umieszczone przy lusterku wstecznym! Rzecz banalna, prawdopodobnie tania pod kątem produkcji, a rozwiązująca problem osób, które nie chcą wiszących przy szybie kabelków, ani nie mają ochoty odpinać plastików przy słupku A aby te kabelki schować. Proste i genialne!

Kolejna zaskakująca w rozmowach o tym aucie rzecz to wspomniana wcześniej skrzynia Getraga i nagłośnienie Sony. Omoda proponuje swój autorski silnik, sprawdzony już w ramach koncernu Chery, ale tam gdzie może stawia na rozwiązania najlepszych światowych marek. Przypomnijmy tylko, iż przekładnie niemieckiej firmy Getrag stosowano w autach takich jak Toyota Supra, czy BMW.

Podejście marki Omoda do głosu klienta

Prezentowana Omoda 5 to wersja poliftowa. Osoby, które jeździły pierwszymi „piątkami” i wsiadły do nich teraz po faceliftingu zwracają uwagę na poprawę wielu drobiazgów, które zgłaszane były przez konsumentó. Poprawiła się wspomniana wcześniej bardzo wysoka dziś jakość wykonania oraz między innymi działanie multimediów. Wiele osób w sieci przypomina również problemy Omody z „odpadającym kołem” co dziś nie ma już miejsca. Całkowicie przeprojektowano bowiem zawieszenie tylne, które nie jest już oparte o belkę skrętną, a wielowahacz.

Czy warto rozważyć Omodę 5?

Warto! W cenie poniżej 130 tys. zł dostajemy rewelacyjnie wykonany, bardzo dobrze wyposażony, nowocześnie wyglądający samochód. Dzięki designowi Omoda 5 wtopi się w miejską tkankę i niczym nie będzie odstawała od porównywalnych modeli innych marek. Gwarancja? 7 lat lub 150 000 km. To najlepiej podsumowuje i pokazuje, iż azjatycki koncern nie obawia o wytrzymałość swoich produktów na europejskich drogach.

Model Omoda 5 zobaczyć możecie w Łodzi u dealera Matsuoka.

fot. Michał Kwapis

Idź do oryginalnego materiału